Jeden pulpit

Ten wpis to odświeżany kotlet sprzed jedenastu lat. Nie stracił na aktualności, chociaż w mięczyczasie Onedrive wprowadził synchronizację pulpitu i innych folderów między komputerami. Jeśli jednak korzystasz z różnych systemów operacyjnych, także tych nie obsługujących chmury Microsoftu, albo jeśli korzystasz z innej chmury na szeroką skalę, ten wpis może okazać się przydatny. Na marginesie, ja – własnie z uwagi na uniwersalność – nie używam już w poniżej opisanym celu Dropboxa, tylko nowozelandzkiej, bardzo innowacyjnej chmury Mega. Wpis odświeżam przede wszystkim dlatego, że dodałem do niego instrukcję dla użytkowników Apple.

Od dłuższego czasu używam Dropboxa do synchronizacji plików między komputerami, ale dzisiaj rano natchnęło mnie i postanowiłem wykorzystać go do pójścia o krok dalej. Nie należę do osób, które mają zaśmiecony pulpit w komputerze, nadmiar ikon wręcz mnie tam denerwuje, muszę jednak przyznać, że jest to naturalne miejsce pracy dla wielu osób i często sam doraźnie przechowuję tu pewne pliki. Pomyślałem więc, że może warto byłoby pogrzebać trochę w ustawieniach systemowych, skorzystać z Dropboxa i mieć zawsze ten sam pulpit na komputerze w domu, w pracy czy na netbooku? Tym bardziej, że dzięki polecaniu Dropboxa mam w nim już ponad 40 gigabajtów miejsca za darmo*.
Zadanie okazało się nadzwyczaj proste do wykonania.
W Windowsie, wystarczyło w edytorze rejestru (Uruchom -> regedit.exe) odnaleźć klucz: HotKeyCurrentUser > Software > Microsoft > Windows > CurrentVersion > Explorer > User Shell Folders i zmienić w nim wpis dotyczący lokalizacji pulpitu (Desktop) na specjalnie do tego celu stworzony folder w Dropboxie.

Po przelogowaniu na pulpicie pokazała się zawartość tego folderu (do którego wcześniej skopiowałem pliki dotychczas znajdujące się na pulpicie.
Równie proste okazało się to w Ubuntu. Otwieramy katalog domowy, włączamy tymczasowo widok plików ukrytych i odnajdujemy folder .config.

Wewnątrz tego folderu odnajdujemy plik user-dirs.dirs i otwieramy go do edycji.

Zmieniamy położenie systemowego pulpitu (a także, co widać na poniższym przykładzie, wszelkich innych katalogów, które chcemy zsynchronizować z Dropboxem).

Działa. Ikony na pulpitach obu systemów mają obecnie charakterystyczne dla Dropboxa znaczki, po których można poznać, czy plik jest zsynchronizowany z innymi komputerami, czy właśnie się synchronizuje.

I wreszcie pora na powód, dla którego odgrzewam ten kotlet, czy raczej wpis. Gdy go pisałem, Windows i Linux były jedynymi systemami operacyjnymi, które mnie interesowały. Tymczasem dzisiaj zarówno komputer stacjonarny, jak i laptop i netbook, mam firmy Apple. No i na macOS też się to oczywiście da zrobić, ba, nie ma nawet sensu robić zrzutów ekranowych, by to zilustrować.
By przenieść zawartość swojego jabłkowego Biurka do chmury innej niż chmura Apple, należy w terminalu wykonać następujące kroki:
Przenosimy zawartość naszego Biurka do folderu w chmurze, np:
 
mv ~/Desktop/* ~/Dropbox/Pulpit/

Usuwamy całlkowicie lokalne biurko z folderu domowego użytkownika:

sudo rm -rf ~/Desktop

Tworzymy symlink do pulpitu w chmurze:

ln -s ~/Dropbox/Pulpit ~/Desktop

W systemie Catalina lub nowszym (kiedyś takie przyjdą), by zapobiec przywracaniu ustawień podczas restartu systemu, zmieniamy ustawienia folderu w następujący sposób:

sudo chflags -h schg ~/Desktop

Mam nadzieję, że aktualizacja tego wpisu o instrukcję dotyczącą macOS będzie dla kogoś przydatna.

 

* Zgodnie z informacjami na stronie Dropboxa, darmowe konto może dzięki poleceniom rozrosnąć się tylko do 10 GB, ale to nie całkiem prawda. Od czasu do czasu Dropbox organizuje różne inne akcje promocyjne, dzięki którym można zdobyć darmową przestrzeń. Wystarczy śledzić ich stronę.

System zdemaskowany

Na dworcu kolejowym Częstochowa Stradom – dzięki systematycznej awaryjności – dość często można się przekonać, z jakiego systemu operacyjnego korzysta miejscowy system wyświetlania informacji o przyjazdach i odjazdach pociągów w budynku dworca, tunelu i na peronach. Jakoś nieszczególnie mnie dziwi, że to właśnie ten system…

IMG_20180916_164914

Windows 10 nadal za darmo

Krzysio z II roku informatyki stacjonarnej pytał, czy w tym roku będzie Sylwester. Oczywiście, że będzie, już za tydzień zaczną się powtórki dotychczasowych wpisów, a za dwa tygodnie premiera wpisu o Michale. A póki co, trochę – mniej lub bardziej przydatnych – powtórek i nowinek komputerowych, a także malutkich upominków (które już w minionym tygodniu zaczęliśmy w 11K2 i 13K4).
Dzisiaj coś, o czym pewnie wszyscy goście z branży komputerowej wiedzą, ale na blogu miewam też przecież gości odrobinę mniej zorientowanych w tym, co dzieje się na rynku IT. Jeśli ktoś z Was nadal używa systemu operacyjnego Windows 7 lub Windows 8 (zwłaszcza w tym drugim przypadku może to być problem, wszak tylko co druga wersja systemu operacyjnego Microsoftu jest uznawana za udaną, a przynajmniej sensowną), warto wiedzieć, że nadal można za darmo zrobić aktualizację do Windows 10, ale możliwość taka jest tylko do końca tego roku kalendarzowego.
Oficjalnie Microsoft zakończył już wielką akcję nakłaniającą nas do migracji na dziesiątkę, a nawet 29 lipca usługa darmowej aktualizacji przestała teoretycznie być dostępna. Jeśli jednak wejdziesz na tę oto stronę, możesz rozważyć kliknięcie w magiczny guziczek „Upgrade now”, do czego zwłaszcza użytkowników Windowsa 8 serdecznie namawiam.

Zaorali Microsoft

Niektórzy zwolennicy systemu Windows XP mają pretensje do firmy Microsoft, że wstrzymała wsparcie dla tego produktu. No ale powiedzcie sami, jak oni mieli dalej promować system operacyjny, którego kultowa tapeta została zeszpecona przez kogoś, kto postawił takie paskudne słupy energetyczne? Musieli się poddać.

DSC_0111

A tak serio, wieś Posądza w gminie Koniusza powinna moim skromnym zdaniem założyć Muzeum Windows XP. Jeśli nie w Posądzy, to nie wiem gdzie były robione zdjęcia do tapety znanej standardowo z ikspeka. Chyba że w Photoshopie (albo Paincie).

DSC_0107

DSC_0101

DSC_0097

Komputery i okna

Z cyklu kawałów z brodą dla komputerowców.

Computers are like air conditioners. They work fine until you start opening windows.

Czyli:

Komputery są jak klimatyzacja. Wszystko działa świetnie, dopóki nie zaczniesz otwierać okien.

Po polsku, dowcip ma zupełnie inny sens, o ile w ogóle ma. Po angielsku „okna” to nazwa powszechnie stosowanego systemu operacyjnego, który wielu informatyków (aczkolwiek wcale nie wszyscy i śmiem twierdzić, że wcale nie większość) uważa za przyczynę wszystkich nieszczęść i całe zło tego świata…

Blady strach

Wizyta w osiedlowym dyskoncie potrafi człowiekowi zmienić życie. Nic już nie będzie takie samo. Dotąd nie bałem się korzystać z bankomatów, nie zwracałem specjalnie uwagi na to, jakiego banku czy jakiej sieci są własnością. A tu nagle taki widok.
I odtąd ta potworna świadomość. Nie, nie że bankomat może się zepsuć. Blady strach padł na mnie, gdy uświadomiłem sobie, z jakiego systemu operacyjnego korzysta to urządzenie. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś podejmę gotówkę…

Windows – już się nie boję…

Odpowiedziałem na twit Richarda Dawkinsa, po angielsku. Zaintrygował mnie link proponujący mi przetłumaczenie na polski tego, co sam napisałem, więc – z ciekawości – sprawdziłem.

Nie jestem pewien, że jest to dziedziczne. Chcieliby mieć odziedziczył go od moich rodziców i nie 🙂

Tak powiada sprzężony z Twitterem (a także, z tego co wiem, z Facebookiem) microsoftowy Bing. Przez chwilę próbowałem sobie przypomnieć, co ja właściwie takiego napisałem, ponieważ polskie tłumaczenie maszyną Microsoftu wprawiło mnie w osłupienie.
Potem spróbowałem z Google:

Nie jestem pewien, że to dziedziczne. Ja bym odziedziczył go od moich rodziców, a ja nie 🙂

Odetchnąłem ze spokojem. Jeszcze przez jakiś czas będzie praca dla ludzi znających obce języki. Ale – z drugiej strony – zastanowiłem się nad moją odwieczną, stereotypową niechęcią do Microsoftu, jako do monopolisty i złodzieja mojej prywatności. Chyba jednak nie mam racji. Chyba bardziej powinienem się jednak bać swojego telefonu z Androidem niż Windowsa na laptopie. Sztuczna inteligencja z Microsoftu jest po prostu nieudolna. W dodatku bezpodstawnie zadufana w sobie – gdy kiedyś trafiłem na ich stronę pomocy w poszukiwaniu jakiegoś problemu sprzętowego, strona została mi – bez wyraźnego życzenia z mojej strony – przetłumaczona automatycznie na polski. Nie mogąc zrozumieć ani słowa, próbowałem znaleźć jakiś przycisk czy link wyłączający tłumaczenie, by zobaczyć stronę w oryginale. Niestety, nie udało mi się…

Niegrzeczni giganci

Tomek Łysakowski ujawnia, że największa księgarnia internetowa świata i firma programistyczna sprzedająca jeden z najpopularniejszych systemów operacyjnych (którego akurat nie umiem, mimo wielu prób, polubić) za nic sobie mają najżywotniejsze problemy polskiego społeczeństwa, o jakich mówili biskupi w wielkanocnych homiliach. W reklamie Kindle’a korzystająca z niego na plaży kobieta gawędzi wesoło z użytkownikiem tabletu, podczas gdy mężowie obojga z nich kupują drinki w barze. Z reklamy Microsoftu dowiadujemy się, że Windows 8 pozwala nam łatwo pozostać w kontakcie ze znajomymi, w tym szybko podzielić się radością z przyjaciółką, która właśnie się ożeniła.
Przypadkowo znalazłem podobną reklamę, w której córka prowadzi ojca do ołtarza. To z kolei reklama Renault Twingo.
Wszystko wskazuje na to, że Amazon, Microsoft i Renault, a wraz z nimi chyba niejedna wielka firma, zupełnie się nie obawiają, że atakowanie tak zwanego tradycyjnego modelu rodziny zaszkodzi ich sprzedaży.
Ilekroć posłucham dyskusji o polskich zmaganiach legislacyjnych dotyczących związków partnerskich albo relacji z homilii w polskich kościołach, będę się teraz zastanawiał, czy nasi politycy i hierarchowie żyją na tej samej planecie, co producenci czytników, Windowsa i samochodów osobowych, z których wszyscy wokół nas korzystają?