Skrzydła spod bluzy

Przechadzając się kiedyś z tyłu sali, w której studenci transportu pisali kolokwium, dostrzegłem wystające spod bluzy jednego z nich piórko i zrozumiałem, że to początkujący anioł, któremu wyrastają skrzydła.
Dzisiaj rano zmarła Kora Jackowska, idolka moich szczenięcych lat i autorytet także w dorosłym życiu.
Dzięki Korze każdego z nas niejednokrotnie zaswędziało pod łopatkami i poczuliśmy, jak rosną nam skrzydła. Ona dzisiaj rozpostarła swoje i odleciała na dobre.

Umieramy

Dolores była ode mnie o rok starsza. Była dla mnie ikoną i legendą. Byłem w wieku moich obecnych studentów, gdy Dolores była na listach przebojów. Dziś ciągle zdarza mi się słyszeć jej charakterystyczny głos w tle filmów na snapach z ich imprez. Żegnam Ciebie, Dolores, ja – rówieśnik Eminema, o ledwie rok młodszy od Ciebie.
Moim postanowieniem noworocznym musi chyba być, śladem Arka z III roku, by nie marnować czasu. Nie wiadomo, ile mi go jeszcze zostało…

I, specjalnie z myślą o 12K1 i 12K2… „No Need To Argue” to była jedna z pierwszych płyt CD, jakie w życiu kupiłem. Kupiłem ją podczas studiów w Brukseli, nie jestem tylko pewien, czy w Brukseli, czy na wagarach w Amsterdamie. Tym samym Amsterdamie, do którego my z Adrianem, Agatą i Bartłomiejem nie możemy się wybrać, żeby odwiedzić Marcina… Co za strata czasu i co za destrukcyjna hierarchia wartości…

I cały album:

*** Za postanowienia noworoczne Arka trzymam mocno kciuki. I za Łukasza i Paulinę, żeby nie dali mi się stoczyć. Wszystkiego najlepszego, Łukasz, tak BTW, nie tylko od pierwszego roku 🙂

A do tej piosenki odwołał się dzisiajjakże symbolicznie@donaldtusk.

Wszystkie osoby wspomniane w tym wpisie zostały zawiadomione. Potrafią się skontaktować w celu wyrażenia protestu.

You’ll always be special to me,
Special to me, to me.

Gdy słyszę dziś lub czytam antyunijne wypociny pseudointelektualistów, przypominam sobie lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte i myślę, że pamięć o nich to albo przekleństwo, albo błogosławieństwo, ale na pewno nie coś, co pozostaje bez większego znaczenia.

Cholerny Owsiak

Ten wpis ukazał się 1 sierpnia 2006 roku. Od tamtej pory – niestety – zupełnie się nie zestarzał.

Jurek Owsiak jest wariatem nieszkodliwym, a nawet i pożytecznym. W styczniu tego roku na ratowanie życia dzieci poszkodowanych w wypadkach i naukę pierwszej pomocy jego Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zebrała prawie dziesięć milionów dolarów. Jurek i jego żona Lidia nie mają pewnie wiele życia poza tą wielką ideą, którą rozkręcili. A Jurek budzi dobro i empatię w młodych ludziach od tak dawna, że w międzyczasie zdążyła powstać i przeminąć III Rzeczpospolita.
Jurek Owsiak, podobnie jak ja zresztą, wstydzi się Polski takiej, jaka nas obecnie otacza. Ale kiedy na Przystanku Woodstock pod wpływem otaczającego go entuzjazmu zmienił zdanie i krzyknął do młodych ludzi „Jestem z was cholernie dumny”, mój ojciec zapewne prychnął z pogardą. I pewnie nie dlatego, a przynajmniej nie tylko dlatego, że nie umie sobie wyobrazić dumy z dziwnie ubranych i uczesanych nastolatków podrygujących w rytm muzyki, której nie rozumie. Powodem pogardy dla Owsiaka bardzo często jest to, jakich używa słów.
Niestety w dobie dość ograniczonych umiejętności w zakresie czytania ze zrozumieniem nie każdy się zastanawia nad tym, jakie treści mu są przekazywane, natomiast dość łatwo jest wychwycić pojedyncze słowa czy slogany i na ich podstawie oceniać wypowiedź, nawet jeśli ocena ta niewiele ma wspólnego z faktyczną treścią wypowiedzi. I tak często jest z wypowiedziami Jurka Owsiaka.
Gdy Jurek mówi „Róbta co chceta” do tego jego powiedzenia dopisywana jest jakaś satanistyczna wizja ludzi, którzy zwabieni tego rodzaju hasłem zaczynają masowo kopulować z kim popadnie, zażywać narkotyki i popijać alkohol. Jakby zło było esencją tego, co chce robić człowiek. Jakby człowiek tylko dlatego robił dobro, że nie wolno mu czynić zła. A gdyby mógł robić, co chce, to zaraz zacząłby kraść, mordować i oddawać się czynom lubieżnym. Bardzo smutna wizja świata i bardzo dziwny zbieg okoliczności, że taką wizję mają przeważnie ludzie wierzący w bardzo miłosiernego i optymistycznego Boga.
Gdy Jurek obwieścił, że jest cholernie dumny z uczestników Przystanku Woodstock, u wielu słuchaczy doszło do kolejnego przekłamania treści tej wypowiedzi, ponieważ wyraz „cholernie” spowodował jakieś zwarcie w ich korze mózgowej i zablokował dostęp do treści tego okrzyku dumy. A treść była przecież taka, że w tym kraju, w którym jest tyle powodów do wstydu, który Owsiaka wkurwia do tego stopnia, że przyznał to otwarcie i tymi dokładnie słowami, jest jednak coś, co napawa go dumą, radością, nadaje sens jego życiu i działaniom.
Język ma to do siebie, że oddaje emocje na rozmaity sposób. Czasem jest to użycie środków stylistycznych, czasem intonacja, a czasem nie da się czegoś oddać nie używając wulgaryzmów. Co ciekawe, wyraz wulgarny potrafi czasem wyrażać emocje skrajnie pozytywne. W moim systemie oceniania istnieją pewne mechanizmy dające dużą autonomię uczniom, którzy są aktywni i wykazują się osiągnięciami na tle klasy. Uczeń, który wielokrotnie wykaże się czymś wysoce ponad przeciętną, dostaje na kilka miesięcy premię w postaci pełnej swobody w decydowaniu o tym czego, kiedy i jak się uczy. Kiedyś gdy sprawdzałem jakąś pracę domową i chłopaki między sobą rozmawiali o tym, czemu Wojtek jej nie zrobił, jeden z uczniów wyjaśnił drugiemu, że Wojtek nie musi, bo jest … przechujem. I tak oto wyraz bardzo wulgarny został przez Tomka użyty w bardzo swoistym – pozytywnym – kontekście. Może tylko w takim wulgarnym wyrazie dało się zamknąć cały podziw, szacunek i zazdrość, jakie w tej sytuacji kłębiły się w Tomku?
Dlatego trochę mi szkoda Owsiaka. We wrogiej mu politycznie atmosferze pada ofiarą ludzi, którzy łapią go za słówka, ale tak naprawdę nie słyszą co mówi.

Strajk podczas pogrzebu

Próbuję sprawdzić w brytyjskich mediach, jak Angole postrzegają dzisiejszy wielki protest Polaków na Wyspach. Wygląda na to, że nie postrzegają go w ogóle. Trwa transmisja na żywo z żałobnej mszy i pogrzebu wielkiej gwiazdy muzyki pop lat sześćdziesiątych i na świecie chyba nic innego w tym momencie się nie dzieje. Cała planeta zamarła wraz z tą dziewczyną z Liverpoolu. Cilla Black zmarła 2 sierpnia w swoim domu w Hiszpanii. Miłujący Facebooka wyspiarze polskiego pochodzenia wybrali sobie chyba niezbyt szczęśliwy dzień na to, by zwrócić na siebie uwagę. Ba, ci chcący oddać krew za (dla?) braci Angoli zdołali bodaj zebrać dwakroć więcej lajków niż ci chcący protestować przeciwko prześladowaniu imigrantów na Wyspach…
Patrzę – unosząc lekko brwi ze zdumienia – jak Sir Cliff Richard, nieświadom chyba, że wszystkie brytyjskie stacje telewizyjne i usługi strumieniowe w internecie podpisują to jako „requiem”, czyli „mszę żałobną”, opowiada kolejne dowcipy. Kościół pełen żałobników trzęsie się ze śmiechu. Cliff Richard beztrosko zaczyna sobie śpiewać piosenkę…
Tak właśnie ma być na moim pogrzebie. Mam nadzieję, że moi nieliczni bliscy będą pamiętać, by dobrze się tego dnia bawić, i będą mieć odwagę, by o tym nie zapomnieć. Wydaje się może, że trzeba by z tej Polski prowincjonalnej i zapyziałej pojechać gdzieś na koniec świata, by się na to odważyć, ale przecież na koniec świata jest nie tak znowu daleko… Z Wimbledonu do Camden to tylko kilkanaście stacji metrem… A takie Camden można w Polsce znaleźć co krok, na przykład przy Alei Wolności w Częstochowie albo w Proszowicach na 3 Maja. To jest dopiero koniec świata…

Odpowiedź niesie wiatr

W liceum bawiłem się trochę tłumacząc piosenki. Starałem się tłumaczyć je tak, by dało się je śpiewać po polsku. Znalazłem ostatnio parę maszynopisów z tłumaczeniami najbardziej kultowych piosenek w historii. Oto „Blowing In The Wind” Boba Dylana.

Po ilu drogach musi ktoś przejść, by móc człowiekiem się zwać?
Przez ile mórz statek przepłynąć ma, by mógł w przystani swej spać?
Jak wiele razy ma kula lecieć w cel, zanim odleci nam w dal?

Odpowiedź, przyjacielu, nadciąga w skrzydłach wiatru,
odpowiedź przynosi z sobą wiatr.

Przez ile lat może szczyt górski stać, nim zmyje go wody prąd?
I ile lat czekać ma więzień nim będzie mógł wolny iść stąd?
Jak długo możesz odwracać swój wzrok i udawać, że obce ci to?

Odpowiedź, przyjacielu, nadciąga w skrzydłach wiatru,
odpowiedź przynosi z sobą wiatr.

Jak długo w niebo patrzeć się mam, bym dojrzał błękit i brzask?
Ile mi uszu potrzebnych jest, bym mógł usłyszeć innych płacz?
Jak wielu jeszcze ma odejść stąð nim śmiercią znudzimy wreszcie się?

Odpowiedź, przyjacielu, nadciąga w skrzydłach wiatru,
odpowiedź przynosi z sobą wiatr…

Covery z moim tekstem mile widziane. 🙂

7 maja 2011

7 maja 2011 – na pierwszym miejscu wśród singli sprzedawanych w Ameryce Katy Perry z Kanye West i E.T., w Wielkiej Brytanii Chris Brown i Beautiful People, a na pierwszym miejscu Listy Przebojów Trójki w Polsce Blackfield i Waving. W 2011 Lista Przebojów Trójki nie jest już jedyną dużą listą przebojów w Polsce (a w 1991 roku była). Na pierwszym miejscu Poplisty radia RMF FM – tak jak w Stanach – Katy Perry.


Niniejszy wpis, zaprogramowany – jak kilka poprzednich – jeszcze na długo przed świętami, zamyka cykl wpisów okolicznościowych, związanych z datami urodzenia ważnych dla mnie osób. Opierając się o ciepły piec kaflowy i patrząc na nie, czuję spokój i szczęście. Takich pogodnych chwil na nadchodzące dni życzę wszystkim czytelnikom. To także początek tygodniowej ciszy na blogu. Za tydzień, w Sylwestra, wpis będący drugą częścią innej serii, sylwestrowego cyklu, w ramach którego powstały już następujące odcinki:
– w Sylwestra 2012, o Łukaszu;
– w Sylwestra 2013, o Pawle (link będzie aktywny po opublikowaniu wpisu);
– w Sylwestra 2014, o Tomku (link będzie aktywny po opublikowaniu wpisu).
Wszystkie sylwestrowe wpisy ilustrowane są moimi zdjęciami z dzieciństwa.

3 grudnia 1997

3 grudnia 1997 – w Stanach przez wiele tygodni (i nie przypadkowo, ostatniego sierpnia tego roku zginęła księżna Diana) króluje Elton John i Candle In The Wind, w Wielkiej Brytanii Perfect Day, a w Polsce, na pierwszym miejscu Listy Przebojów Trójki Elektryczne Gitary i Kiler, a na Popliście RMF Plain White T’s i Hey There Delilah.

22 oraz 26 grudnia 1991

22 grudnia 1991 – w Stanach na pierwszym miejscu Michael Jackson i Black or White, w Wielkiej Brytanii Guns’N’Roses z piosenką Live And Let Die, a na pierwszym miejscu Listy Przebojów Trójki w Polsce inna piosenka Guns’N’Roses, Don’t Cry.
Przez święta księgarnie i sklepy płytowe zamknięte, internetu jeszcze nie ma, a w każdym razie nie sprzedaje się w nim muzyki. W drugi dzień świąt Listy Przebojów Trójki też nie ma, po Nowym Roku podwójne wydanie 514/515 prowadzi Marek Niedźwiedzki. Między 22 a 26 grudnia nic się nie zmienia w czołówkach list przebojów. Dlatego urodziny Marcina i Adama obchodzimy na jednej, wspólnej imprezie.