1972 – część trzecia

Piosenka w moim wieku, teledysk z moich czasów licealnych. Ktoś w 1989 roku uznał za stosowne stworzyć teledysk do kultowego nagrania sprzed lat, tak jak ja na piosenkach takich jak ta, na Bobie Dylanie, The Doors, Pink Floyd i innych uczyłem się angielskiego, jeszcze nieświadom faktu, że będzie to mój chleb powszedni i mój sposób na życie. Jedenaście lat po tym teledysku Madonna nagrywa swój cover, American Pie znowu trafia na listy przebojów.
Tak właśnie powinno być. Nowe przegląda się w starym i uczy się od niego. Jest lepsze, mądrzejsze i głębsze. Stare patrzy pobłażliwie i życzliwie się uśmiecha. Też czegoś się uczy. A nie odwraca się tyłem, obrażone, zamyka się w sobie i porasta chaszczami.

Warsztaty 2013

Dzisiaj w Bibliotece Głównej Politechniki Krakowskiej zaprezentowaliśmy z moją koleżanką, Iwoną, metody i efekty naszej pracy ze studentami. Nasze prezentacje stanowiły część warsztatów metodycznych, zorganizowanych przez Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych.
Atmosfera imprezy była znakomita, merytorycznie i organizacyjnie wszyscy stanęli na wysokości zadania. Jedynym problemem było chyba to, że nie dało się być jednocześnie wszędzie i nie sposób było wybierać jednej oferty spośród kilku równolegle dostępnych. Na zajęcia moich koleżanek Agnieszki, Eli i Zuzanny nie sposób się było dostać, a jako prowadzący zajęcia o godzinie 10:30 nie mogę sobie wybaczyć, że nie mogłem być obecny na zajęciach niektórych innych koleżanek, w szczególności powszechnie ubóstwianej za rewelacyjne blond włosy Basi.
Goście Iwony wychodzili z zajęć z autografem autorki w skrypcie dostępnym u Pani Zosi i w sklepie internetowym Studium.
Uczestnicy warsztatu prowadzonego przeze mnie otrzymali na pamiątkę po tych zajęciach płytkę, przygotowaną przez moich studentów, a zawierającą wybrane produkty studenckiej mordęgi z ostatnich kilku lat. Jeśli jesteś osobą odrobinę kumatą komputerowo, a niezwykle żałujesz swojej absencji na moim warsztacie, na pewno dasz radę wypalić sobie swoją własną kopię płyty z tegoż to obrazu.
Przy okazji serdecznie dziękuję wszystkim studentom, których wkład w tę płytę jest naprawdę nieoceniony. Andrzejowi i Sławkowi, których matematyczna baza jest absolutnym hitem tej płyty. Gościom z Wrocławia, Gdańska, Warszawy i z Akademii Górniczo – Hutniczej. Karolowi i Wojtkowi, którzy spięli to wszystko w całość. Przemkowi i Małgosi, którzy opiekowali się Zuzią na czas warsztatów. Iwonie, za wsparcie – pod każdym względem.

To ja, Kinga…

Na siódmych zajęciach w semestrze, rozglądając się po sali podczas ćwiczeń, pani magister widzi nieznajomą twarz. Zjawisko niespotykane, bo w grupach ćwiczeniowych – nawet jeśli nie zapamięta się imion i nazwisk wszystkich studentów – zna się ich przynajmniej z widzenia. Zakłopotana prowadząca zaczyna tłumaczyć, że jest jej bardzo przykro, ale procedury, ale sporządzanie list, oddawanie list do dziekanatu, który przypisuje studentów poszczególnym nauczycielom w elektronicznym systemie e-HMS… Jednym słowem, nie da się dołączyć do grupy w połowie semestru.
Studentka nieśmiało podnosi się i mówi:
– Ale pani magister, to ja, Kinga… Tylko ja zaspałam i nie miałam czasu na fryzurę i makijaż…

Dosadnie

W erze pospiesznie pisanych SMS-ów, krótkich wiadomości przez komunikator, wstukiwanych na dotykowym ekranie telefonu podczas jazdy samochodem, Twittera i innych zwięzłych form komunikacji, z tego czy innego względu ograniczonych mniej lub bardziej precyzyjną liczbą znaków, trzeba być bardzo dosadnym, by zostać dobrze zrozumianym.

Konsultacje i algorytm zaliczający

Dobiega końca sesja poprawkowa. Od kilku dni, chociaż mam z tego powodu pewne niewielkie wyrzuty sumienia, zdawkowo i bez żadnych wyjaśnień odpowiadam na maile studentów, pytających o to, gdzie i kiedy można mnie zastać. Po wysłaniu terminarza dyżurów na adresy grupowe, wywieszeniu ich w gablocie na korytarzu, w internecie na stronie mojej jednostki i na platformie e-learningowej, a także po odebraniu podczas dyżuru kilku wiadomości i telefonów z zapytaniem o to, kiedy będzie się można do mnie zgłosić, stać mnie już jedynie na odsyłanie zagubionych i zdezorientowanych do strony internetowej z wynikami wyszukiwania mojego imienia i nazwiska w wyszukiwarce.
Na szczęście, niektóre rzeczy da się ustalić konkretnie, taka właśnie zdaje się być praca z informatykami – uczy się ich wyjątkowo komfortowo. Kilka lat temu, po krótkich negocjacjach ustaliliśmy bardzo prosty algorytm pozwalający wyliczyć ocenę końcowosemestralną:

/*L – ocena z lekturki
W – wybrana ocena spośród pozostałych ocen
Q – liczba niewykonanych quizów*/
#include <iostream>

int main()
{
float ocena_koncowa,L,W,Q;
std::cin>>L>>W>>Q;
if(W == 0 && Q ==0) ocena_koncowa = L;
else if(L > W && Q == 0) ocena_koncowa = L;
else if(Q == 0) ocena_koncowa = (L*3 + W)/4;
else if(Q > 0) ocena_koncowa = (L – Q*0.5);
std::cout<<ocena_koncowa;
return 0;
}

Algorytm oparł się nowym sylabusom, Krajowym Ramom Kwalifikacji i kolejnej zmianie kalendarza. Stosujemy go nadal.

Student dochodzi

W grupach, w których się lepiej znamy, zwykle nie dochodzi już w ogóle do zadania takiego pytania – każdy robi to, co w danym momencie uważa za ważniejsze i za stosowne, nikt nie zawraca głowy. Ale w tej grupie jest kilku panów, którzy znaleźli się między nami w tym semestrze i to dopiero nasze drugie wspólne spotkanie, więc jeden z nich – poczuwszy w kieszeni wibrującą komórkę – pyta:
– Przepraszam, czy mogę wyjść szybko i odebrać telefon?
Wzrok studenta spoczywa na mnie, więc domyślam się, że pytanie jest skierowane do mnie, zatem spokojnie – jak zawsze w takiej sytuacji – odpowiadam, że nie mam pojęcia, bo to nie mój telefon. Student, zdezorientowany, nie rozumie mojej odpowiedzi i – nie wiedząc, co począć – zaczyna nerwowo i pospiesznie się tłumaczyć:
– Ale muszę szybko odebrać, bo to kolega i on właśnie dochodzi…
Mina reszty grupy świadczy dobitnie o tym, że nie tylko mnie to tłumaczenie wydaje się nie tyle pokrętne, co niejednoznaczne. Kolega pewnie nas szuka i nie wie, gdzie jesteśmy, ale my wszyscy wyobrażamy sobie coś zupełnie innego.
Gdy po chwili student wchodzi do sali wraz z kolegą, głośne komentarze, że „szybko doszedł”, tylko nowo przybyłemu nie wydają się śmieszne i puszcza je mimo uszu. Rozpromieniony i zadowolony, zapewne ze znalezienia sali, w której odbywają się zajęcia, zaczyna się z wszystkimi witać, podając im rękę i przyjmując od wszystkich gratulacje, że „tak szybko doszedł”. Przechodząc koło mnie, przed podaniem mi ręki waha się przez chwilę i pyta głośno:
– A z Panem też mogę?
Grupa pęka ze śmiechu i ostrzega mnie, żebym nie odbierał wieczorem telefonu. To jeden z takich momentów, które po latach pamięta się ze studiów lepiej, niż połowę wykładów. Niestety.

Dzień Mechanika

No wiadomo, zapomniałem. Ja nawet o imieninach mojej suki Zuzi przypomniałem sobie dopiero wtedy, gdy zaczęły mnie rano budzić przesyłane na moją komórkę SMS-y z życzeniami. Na starość, jak się już jest dziadkiem, to człowiekowi ciężko to wszystko ogarnąć i nad wszystkim zapanować. Język się plącze w ustach, a myśli w głowie, lecz moje karygodne zaniedbanie nie zmienia faktu, że spóźnione życzenia są równie szczere i z głębi serca, jak byłyby, gdyby dotarły na czas. Mojemu Ojcu, Synkom, setkom uczniów i studentów, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mechanika 2012!

Podpis artystyczny

Wpisuję do arkuszy oceny z pracy, w której studenci mieli się wykazać zrozumieniem ze słuchu wykładu z fizyki w języku angielskim. Jedna z prac nie została wprawdzie opatrzona imieniem ani nazwiskiem, ale student – artysta znalazł bardzo dużo czasu, by nadać jej indywidualny charakter poprzez wykonanie rysunku na odwrocie. Dzieło musiało pochłonąć sporą część czasu i wysiłku twórcy, ponieważ na wykonanie zadań jakby zabrakło mu sił i uzyskał tylko 2 punkty na 16 możliwych. Wielka szkoda.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bez kategorii Tagi ,

Punkt dla Czyżyn

Zawsze wolałem kampus w Czyżynach od tego na Warszawskiej, głównie z czysto praktycznych, komunikacyjnych przyczyn.
Dzisiaj zauważyłem dodatkowo coś, co zawsze czułem gdzieś w powietrzu, a czego nie potrafiłem nazwać po imieniu. Otóż – jak można by wnioskować z oznaczeń na drzwiach toalet na Warszawskiej – budynki tam położone są przeznaczone dla istot nie do końca będących ludźmi. A przynajmniej część tych budynków została oddana do dyspozycji obcych.

Tymczasem w Czyżynach nawet wykłady z logiki matematycznej potrafią u ludzi wywołać przemyślenia filozoficzne i prowadzą do powstawania swojskiej twórczości wyrażającej najoczywistsze prawdy i mądrość ludową.

Podróże w przyszłość

Jakiś czas temu, gdy dwie studentki Politechniki Krakowskiej zginęły pod kołami tramwaju na ulicy Pawiej, z zażenowaniem czytałem dyskusję pod artykułem o tym na lokalnym forum gazety. Kilku „Krakowian z dziada pradziada” ubliżało dziennikarzowi, który opublikował tę smutną wiadomość, oskarżając go o nieznajomość topografii miasta i – przy okazji, nie wiedzieć czemu – obrzucając obelgami i zarzucając przynależność do żydowsko – masońsko – komunistycznych spisków.
Jak bowiem każdy mieszkaniec Krakowa wie, na ulicy Pawiej są tylko blaszane budy z gastronomią, używanymi ciuchami i automatami do gier, a tramwaj nigdy tamtędy nie jechał i nigdy nie pojedzie.
Dla niewtajemniczonych, ulica Pawia znajduje się w sercu projektu krakowskiego Nowego Miasta i w ostatnich dekadach zmieniła się nie do poznania. Tramwaje jeżdżą nie tylko wzdłuż tej ulicy, ale – na wysokości Politechniki – przecina ją tramwajowa linia podziemna ze stacją właśnie pod ulicą Pawią.
W internecie, w szkole, w życiu, można stać tyłem do zmieniającego się świata i tego, jak młodsi od nas go urządzają po swojemu. Stać z naburmuszoną miną i zarastać krzakami. Albo można stać przodem, uważnie nasłuchując, bo – póki co – to najlepsza maszyna czasu do podróży w przyszłość, jaką udało się wymyślić.