1972 – część trzecia

Piosenka w moim wieku, teledysk z moich czasów licealnych. Ktoś w 1989 roku uznał za stosowne stworzyć teledysk do kultowego nagrania sprzed lat, tak jak ja na piosenkach takich jak ta, na Bobie Dylanie, The Doors, Pink Floyd i innych uczyłem się angielskiego, jeszcze nieświadom faktu, że będzie to mój chleb powszedni i mój sposób na życie. Jedenaście lat po tym teledysku Madonna nagrywa swój cover, American Pie znowu trafia na listy przebojów.
Tak właśnie powinno być. Nowe przegląda się w starym i uczy się od niego. Jest lepsze, mądrzejsze i głębsze. Stare patrzy pobłażliwie i życzliwie się uśmiecha. Też czegoś się uczy. A nie odwraca się tyłem, obrażone, zamyka się w sobie i porasta chaszczami.

1972 – część druga

Podobno jednym z pierwszych wyrazów, jaki przeczytałem, była nazwa domu towarowego, której przyglądałem się stojąc z rodzicami na przystanku, a której ostatnia litera sprawiła mi pewną trudność. Była to nazwa „MERKURY”. Ciekawe, że mniej więcej w tym samym okresie – zupełnie przecież nie rozumiejąc słów – śpiewałem w autobusach i tramwajach piosenki po angielsku. Wśród nich przede wszystkim Billa Withersa, a może i Roberta Johna…
Wiktor nie umie jeszcze czytać literek, ale parę tygodni temu wprawił mnie w osłupienie. Przeglądaliśmy książeczkę, w której najbardziej – na jednym z obrazków – podobał mu się kotek. Nagle pobiegł do półki, przyniósł inną książeczkę, przewertował kartki i pokazał mi, że tam również jest ilustracja z kotkiem. Myślałem, że z radości zaśpiewam niczym Robert John w drugiej z poniższych piosenek… 🙂

Ten wpis to druga część moich muzycznych rekolekcji adwentowych, których pierwszy odcinek można znaleźć tutaj:
1972 – Michael Jackson, Ben

1972 – adwentowych wspominek część pierwsza

W ubiegłoroczne święta zrobiliśmy sobie muzyczne wspomnienia piosenek, które były przebojami w wyjątkowych dla nas latach. Ta jest równie stara, jak ja. Ten mały chłopczyk, który śpiewał ją na rozdaniu Oscarów rok później, już nie żyje.
Rozejrzyjcie się wokół siebie, a zobaczycie dzieci, o których przyszłości też niczego w tej chwili nie możecie powiedzieć. W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewacie się po nich tego, co kiedyś osiągną, tak jak Charlton Heston nie przypuszczał pewnie, że Michael Jackson przeżyje jego samego tylko o rok, zaś swoją sławą co najmniej mu dorówna, o ile go nie przerośnie.

Ben, the two of us need look no more
We both found what we were looking for
With a friend to call my own
I’ll never be alone
And you my friend will see
You’ve got a friend in me

Ben, you’re always running here and there
You feel you’re not wanted anywhere
If you ever look behind
And don’t like what you find
There’s something you should know
You’ve got a place to go

I used to say „I” and „me”
Now it’s „us”, now it’s „we”

Ben, most people would turn you away
I don’t listen to a word they say
They don’t see you as I do
I wish they would try to
I’m sure they’d think again
If they had a friend like Ben