Zakrwawieni serdecznie

Wchodzę do pokoju i zastaję tam Pawła z podwiniętymi rękawami, po łokcie upapranego krwią. Miejscami jeszcze świeżą, jasną i połyskującą w odbijającym się od niej świetle lampy, miejscami zaschniętą ciemnymi skrzepami, sklejającymi włosy na jego rękach. Na mój widok zmienia się lekko wyraz jego twarzy. Siedzi w fotelu, który nie pozwala zmienić pozycji, a zamaszyście rozłożone oparcia silnie eksponują te zakrwawione ręce. Musi coś z nimi zrobić, więc przegubem dłoni wyciera sobie czoło, niby od niechcenia, ale jedyny efekt to nowa, intensywnie czerwona plama i ściekająca z niej po nosie delikatna strużka.

Paweł zerka na mnie i nawiązuje się między nami swoista nić porozumienia. Gdy – po chwili wahania – podaję mu rękę na przywitanie, przesuwa dyskretnie wzrok pomiędzy moimi dłońmi a ramionami i widzi dokładnie to samo, co u siebie. Zakrzepnięte plamy obok tych jeszcze mokrych, małe zaschnięte strupki, które z daleka można pomylić z pieprzykami na ciele.

Nie umiemy ze sobą rozmawiać, a może nie mamy o czym, ale na ułamek sekundy przed tym, gdy cisza mogłaby się stać niezręczna, do pokoju wchodzi ktoś jeszcze. Jest – jak zawsze – uśmiechnięty i spokojny, ma nonszalancko rozpiętą, jaskrawo pomarańczową koszulę, a na klatce piersiowej długą i świeżą bliznę, a może nawet otwartą ranę. Tak, to w niej zanurzaliśmy z Pawłem nasze dłonie, sięgaliśmy do serca i dotykaliśmy go, by sprawdzić, jak bije. Nowo przybyły siada i beztrosko opowiada o tym, co dzieje się w tej chwili w sąsiednim pokoju. Patrzy nam prosto w oczy swym pogodnym spojrzeniem i czujemy obaj radość i głębokie zaufanie do niego.

Gdy nasz wzrok spotyka się ponownie na chwilę, zdajemy sobie sprawę z blizn na naszych piersiach i dopinamy obaj szybko guziki koszul. Jest wieczorna godzina, światło w pokoju jest ciepłe i naturalne, jesteśmy szczęśliwi. Jest ktoś, kto ufa nam bezgranicznie i kto chce, byśmy go chwytali za serce od czasu do czasu. Jest ktoś, komu my ufamy i w kogo wierzymy. Miejcie kogoś takiego wszyscy w Nowym Roku.

Pawłowi i Sylwii, z wiadomej okazji, prosto z serca moc dobrych życzeń.


Ten wpis ukazał się po raz pierwszy w Sylwestra 2013 i jest częścią sylwestrowego cyklu, w ramach którego powstały już następujące odcinki:
– w Sylwestra 2012, o Łukaszu;
– w Sylwestra 2013, o Pawle (niniejszy wpis);
– w Sylwestra 2014, o Tomku;
– w Sylwestra 2015, o Albercie;
– w Sylwestra 2016, o Dominiku;
– w Sylwestra 2017, o Michale;
– w Sylwestra 2018, o Wiktorze;
– w Sylwestra 2019, o Adamie;
– w Sylwestra 2020, o Maksymilianie;
– w Sylwestra 2021, o Przemysławie;
– w Sylwestra 2022, o Małgorzacie;
– w Sylwestra 2023, o Sylwestrze;
wszystkie wpisy ilustrowane są moimi zdjęciami z dzieciństwa i piosenkami.
W Sylwestra 2024 roku ukaże się wpis o Pawle II.

7 maja 2011

7 maja 2011 – na pierwszym miejscu wśród singli sprzedawanych w Ameryce Katy Perry z Kanye West i E.T., w Wielkiej Brytanii Chris Brown i Beautiful People, a na pierwszym miejscu Listy Przebojów Trójki w Polsce Blackfield i Waving. W 2011 Lista Przebojów Trójki nie jest już jedyną dużą listą przebojów w Polsce (a w 1991 roku była). Na pierwszym miejscu Poplisty radia RMF FM – tak jak w Stanach – Katy Perry.


Niniejszy wpis, zaprogramowany – jak kilka poprzednich – jeszcze na długo przed świętami, zamyka cykl wpisów okolicznościowych, związanych z datami urodzenia ważnych dla mnie osób. Opierając się o ciepły piec kaflowy i patrząc na nie, czuję spokój i szczęście. Takich pogodnych chwil na nadchodzące dni życzę wszystkim czytelnikom. To także początek tygodniowej ciszy na blogu. Za tydzień, w Sylwestra, wpis będący drugą częścią innej serii, sylwestrowego cyklu, w ramach którego powstały już następujące odcinki:
– w Sylwestra 2012, o Łukaszu;
– w Sylwestra 2013, o Pawle (link będzie aktywny po opublikowaniu wpisu);
– w Sylwestra 2014, o Tomku (link będzie aktywny po opublikowaniu wpisu).
Wszystkie sylwestrowe wpisy ilustrowane są moimi zdjęciami z dzieciństwa.

Cisza po Sylwestrze

W Nowy Rok rano tylko właściciele psów przemykają między blokami, a gdy popatrzysz na ekran telefonu okazuje się nagle, że wszyscy mają powyłączane komórki, tablety i komputery, i lista, którą normalnie trzeba przewijać i przewijać skurczyła się do czterech dostępnych (przynajmniej teoretycznie) osób.

Sylwester filozofów

W lasku przy pętli autobusowej na moim osiedlu funkcjonuje nadal coś na kształt Akademii Platona. Panowie, popijając trunki w małych buteleczkach, zakupione w małym markecie po drugiej stronie ulicy, oddają się uczonym dyskusjom. Pamiętam, że – przechodząc kiedyś nieopodal z psem – byłem pod wrażeniem ich dyskusji o przyczynach katastrofy smoleńskiej i wydawało mi się, że są specjalistami wysokiej klasy, w żadnym stopniu nie ustępującymi poziomem wiedzy członkom niektórych komisji parlamentarnych zajmujących się tą sprawą, pokazywanych i komentowanych nieustannie w ogólnopolskich mediach. Wystarczy też sięgnąć do dzieł Platona, Arystotelesa czy Sokratesa, by ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że znajomość fizyki, chemii i geografii u tych współczesnych filozofów jest nieporównanie lepsza.
Dzisiaj, widząc na każdym osiedlowym trawniku pogorzelisko po nocnym festiwalu sztucznych ogni, tony potłuczonych butelek i innych, bliżej niezidentyfikowanych śmieci, byłem pod wrażeniem widząc, że filozofowie z lasku na moim osiedlu są nie tylko osobami uczonymi, ale i kulturalnymi. Ich akademia w Nowy Rok rano okazała się istną oazą czystości i porządku, a pozostałości po sylwestrowej sesji starannie pozbierano i zawieszono w worku na drzewie.

W nowy rok bez pośpiechu

Łukasz raz po raz a to wyśmiewa mnie, a to wyraźnie okazuje zdenerwowanie, czy wręcz krępuje się, że jest ze mną. Nie może zrozumieć, dlaczego na schodach i chodnikach ruchomych w galerii handlowej, zamiast stać spokojnie i czekać, aż dowiozą mnie one tam, dokąd przecież i tak zmierzają, wyprzedzam stojących na nich ludzi i idę. Obciach. Nie po to ktoś zrobił schody ruchome, żeby zdzierać sobie podeszwy i jeszcze po nich chodzić.

Staram się bronić przed Łukaszem i mówię, że ilekroć tędy przechodzę, pędzę właśnie na dyżur, na zajęcia, albo próbuję zdążyć na tramwaj. Ale Łukasz ma argumenty nie do odparcia. Podobno trzeba się szanować i rozłożyć sobie siły do sześćdziesiątego siódmego roku życia, bo – skoro dopiero wtedy mamy przejść na emeryturę – nie można się zużyć w okolicy czterdziestki.

Przyznaję Łukaszowi rację, co on przyjmuje z właściwą sobie dozą pewności siebie i nieszkodliwego zarozumialstwa, i myślę sobie, że taki to daleko zajdzie. I chociaż wiem, że nadal będę pędził po tych schodach ruchomych, by zdążyć na wjeżdżającą właśnie na peron piątkę albo nie spóźnić się na dyżur, na który i tak nikt nie przyjdzie, życzę wszystkim czytelnikom mojego blogu, by szanowali się i oszczędzali tak, by nie zabrakło im sił przed metą. A Łukaszkowi życzę, by umiał odróżnić rzeczy niewarte pośpiechu od tych, w których pilna potrzeba nagli. Kilka razy w roku naprawdę takie się zdarzają i nie warto ich przegapić.

Ja, gdy byłem w jego wieku, zbroiłem się już do walki z komuną. I nie trwało to długo, a komuna upadła. I tylko dzięki temu Łukasz może dziś żyć w kraju, w którym pośpiech jest passée.


Ten wpis ukazał się po raz pierwszy w Sylwestra 2012 i jest częścią sylwestrowego cyklu, w ramach którego powstały już następujące odcinki:
– w Sylwestra 2012, o Łukaszu (niniejszy wpis);
– w Sylwestra 2013, o Pawle;
– w Sylwestra 2014, o Tomku;
– w Sylwestra 2015, o Albercie;
– w Sylwestra 2016, o Dominiku;
– w Sylwestra 2017, o Michale;
– w Sylwestra 2018, o Wiktorze;
– w Sylwestra 2019, o Adamie;
– w Sylwestra 2020, o Maksymilianie;
– w Sylwestra 2021, o Przemysławie;
– w Sylwestra 2022, o Małgorzacie;
– w Sylwestra 2023, o Sylwestrze;
wszystkie wpisy ilustrowane są moimi zdjęciami z dzieciństwa i piosenkami.
W Sylwestra 2024 roku ukaże się wpis o Pawle II.