Mury

VIII kadencja Sejmu RP przejdzie do historii. To, że było się posłem tej kadencji, będzie wyjątkowym powodem do hańby albo do chwały. Nie mam wątpliwości, bez względu na to, dokąd nas zaprowadzi ta kadencja, że Kamila Gasiuk-Pihowicz będzie miała w historii zapisane miejsce po zupełnie innej stronie niż, dajmy na to, Dominik Tarczyński. Ale jakie będzie miejsce Pawła Kukiza, dość trudno dzisiaj wyrokować.
Kiedyś Kukiza wzruszała pieśń patriotyczna Jacka Kaczmarskiego. Wczoraj – tak przynajmniej to zrozumiałem – Paweł Kukiz uznał, że nie może przeszkadzać w noszeniu cegieł na budowę muru. Patrząc na głosowania posłów jego ugrupowania w różnych sprawach w tym i w ubiegłym roku, trudno się oprzeć wrażeniu, że stoją czasami przy betoniarce ramię w ramię z jedynie słuszną partią władzy.

Język władzy

W marcu 1954 Józef Cyrankiewicz groził temu, kto ośmieli się podnieść rękę na władzę ludową, odrąbaniem jej. Gdy słucham wypowiedzi obecnej władzy i parlamentarzystów, nie jestem pewien, czyj język cechuje większa doza barbarzyństwa. Gdy bowiem zobaczyłem na własne oczy, że poseł Paweł Kukiz publicznie zwraca się do mnie i wielu moich znajomych słowami „Jak ja was kurwy nienawidzę” (cytat dosłowny), trudno mi było uwierzyć, że tak się naprawdę stało.
Do obelg ze strony Jarosława Kaczyńskiego niejako już przywykłem. Że jestem Polakiem najgorszego sortu, komunistą i złodziejem, współpracownikiem gestapo, że mordowałem (ja i moi rodzice) Polaków, nic z ust Pana Prezesa już mnie chyba nie zaskoczy. Co więcej, jego maniera obrażania wszystkich na wszelkie możliwe sposoby przez wielu traktowana jest już z przymrużeniem oka, o czym świadczy chyba dobitnie chociażby stale rosnąca na Allegro liczba aukcji z gadżetami „najgorszego sortu” – koszulki, kubki, magnesy na lodówkę, naszyjniki, przypinki…
Poziom dyskusji publicznej jest żenujący i nie pozostaje to bez wpływu na język i środki wyrazu, jakimi posługują się przeciętni Polacy. Nie podobały mi się na jednej z sobotnich demonstracji antyrządowych dzieci z transparentem przedstawiającym strzelbę wycelowaną w kaczkę, ale prawdziwy martwy lis obnoszony przez uczestników demonstracji prorządowej w ubiegłą niedzielę był w co najmniej równym stopniu szokujący.
Na szczęście Polacy oglądają jeszcze mecze siatkówki i piłki nożnej, chodzą na spacery, do teatru i do kina (nie tylko na premierę kolejnej części „Gwiezdnych Wojen”). Gdyby oglądali wyłącznie przekazy z Sejmu, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Pałacu Prezydenckiego, przy niejednym wigilijnym stole mogliby sobie wzajemnie poodrąbywać ręce albo głowy…
„Jak zostanę politykiem, to naplujcie mi w ryj i mówcie do mnie szmato”. Tak powiedział niegdyś Paweł Kukiz, w niewybrednych słowach. Jeśli ktoś z czytelników spotka go w najbliższym czasie, proszę go ode mnie… pogłaskać po głowie. Spokojnych Świąt i normalnego Nowego Roku.

Ustępujmy pierwszeństwa

Dziś Krzysztof Bosak zrezygnował ze startu w wyborach parlamentarnych z pierwszego miejsca na jednej z list Pawła Kukiza. Chociaż to w gruncie rzeczy nie moja sprawa i trochę nie moja bajka, życzę Krzysztofowi, by ewoluował, rozwijał się, i by odegrał jeszcze ważną rolę na polskiej scenie politycznej.
Czy widzieliście zdjęcie Krzysztofa Bosaka z kwiatem ze zdemontowanej tęczy na placu Zbawiciela (podobno w pierwszej chwili włożył go we włosy), podarowanym przez autorkę instalacji, Julitę Wójcik? Powiem szczerze, że Krzysztofa Bosaka – mimo oczywistej różnicy poglądów – darzę pewną sympatią i szacunkiem. Wolę Bosaka, który umie się spotkać w jednym studiu telewizyjnym i dyskutować z Krystianem Legierskim, albo który wzywa narodowców do działania w granicach prawa, niż większą część polskich polityków, którzy tak naprawdę nie mają zdania ani poglądów w żadnej sprawie, dopóki nie sprawdzą sondaży opinii publicznej, albo fanatyków z lewa i prawa, którzy nie potrafią rozmawiać z nikim, a każdego, kto dystansuje się – choćby lekko – od ich poglądów, najchętniej by po prostu wyeliminowali.
Spacerując po Londynie i widząc znaki drogowe, które – w chyba uzasadnionym przekonaniu, że mieszkańcy wysp potrafią czytać dużo lepiej od Polaków – bardzo często są podpisane, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że znak „ustąp pierwszeństwa” ma jakieś magiczne znaczenie. Uczeni od dziecka, że należy ustępować miejsca starszym w tramwaju czy autobusie, mamy pewien problem ze zrozumieniem czegoś, co dla mnie od lat jest oczywiste i naturalne, i co od początku stanowiło swoiste motto tego blogu. Miejsca – nie w tramwaju, ale w społeczeństwie, w życiu, w kulturze – należy ustępować młodszym. Przychodzą po nas i to oni od nas przejmują świat. Są od nas mądrzejsi w wielu dziedzinach, które dla nas były zupełnie nieosiągalne lub abstrakcyjne i to oni będą znajdować rozwiązanie problemów, których my już nawet nie będziemy mogli pojąć.
Mam bliskich młodszych od siebie, z których poglądami społecznymi czy politycznymi nie zawsze się zgadzam, ale staram się je szanować i myślę, że oni szanują też moje. Czas płynie i jestem już na tyle stary, że mam świadomość, że i ci o pokolenie młodsi ode mnie ludzie też kiedyś będą musieli ustąpić miejsca swoim sukcesorom. Ustępujmy pierwszeństwa tym, którzy zajadą dalej od nas. Przyszłość świata należy do tych, którzy dalej w tę przyszłość sięgną i bardziej to jest świat tych, którzy będą na naszych pogrzebach, niż nasz.
Krzysztofie, powodzenia!

Republika Kukiza

Jak widać na powyższym zdjęciu, prowadząca program w Telewizji Republika Katarzyna Gójska-Hejke wycisnęła z niedoszłego prezydenta Pawła Kukiza straszne poty podczas wczorajszego wywiadu. Środowiska dziennikarskie, oburzone tym, jak dał się wytrącić z równowagi, a także wulgarnymi słowami, których użył żegnając swoją rozmówczynię, zawzięcie powtarzają (od lewa do prawa, co dość symptomatyczne), że to już koniec kariery politycznej Kukiza, że pogrążył się już doszczętnie i że nie ma już szans na przekroczenie progu wyborczego.
Obejrzałem wywiad i powiem tak: aczkolwiek nie zgadzam się z większością poglądów Pawła Kukiza, to nie wypadł w nim aż tak tragicznie, jak można by się spodziewać po dzisiejszym ostracyzmie ze strony dziennikarzy i po medialnej nagonce, jakiej się stał ofiarą. O wpadce Prezydenta Dudy w postaci przez nikogo nieoczekiwanej inicjatywy ukraińskiej wiedział wyraźnie więcej niż goszcząca go w studiu dziennikarka. Nerwy poniosły go w ostatniej minucie programu, więc można się z tej rozmowy jednak co nieco dowiedzieć o jego poglądach, a nie tylko tego, że uważa Panią Katarzynę za „pisowską k***ę”. Na początku programu pada przedziwna gafa, z której można wnioskować, że Senat Rzeczpospolitej nie jest częścią polskiego parlamentu, ale to pewnie przejęzyczenie. Potem dziwnie się Paweł Kukiz mota opowiadając coś o kupnie polskiej ziemi przez cudzoziemców w odpowiedzi na pytanie o politykę zagraniczną. Ale tak poza tym mówi dość składnie i logicznie, nawet jeśli jego poglądy są całkowicie rozbieżne z moimi (na przykład w kwestii ordynacji wyborczej). Warto czasami posłuchać kogoś, kto mówi coś, co jest zupełnie nie po naszej myśli. Można się przynajmniej czegoś dowiedzieć i wyrobić sobie poglądy, dlatego bardzo serdecznie polecam ten wywiad.

Źródło zdjęcia i filmu to strona Telewizji Republika.

Jednopunktowy program wyborczy

Paweł Kukiz z dumą, emocjonalnym tonem i przy użyciu paru nieparlamentarnych wyrazów ogłosił, że programu nie ma i mieć nie będzie, i jedyne, na czym nam ma zależeć, to zmiana ordynacji wyborczej, a potem dopiero się weźmiemy za wspólnego wroga i za walkę o wspólne dobro.
Problem w tym, że w XXI wieku tylko w krajach politycznie (a zwykle i gospodarczo) bardzo zacofanych i takich, do których Paweł Kukiz na pewno się nie odwołuje, społeczeństwo ma jednego wspólnego wroga i jednomyślnie postrzega wspólne cele.
Poza tym konia z rzędem, albo i królestwo zamiast konia każdemu, kto przekona mnie, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze są cudowną receptą na wszystko i nie mają wad. Wystarczy się wsłuchać w to, jak okręgi jednomandatowe funkcjonują w niezbyt przecież odległej Wielkiej Brytanii, w której mieszka – bądź co bądź – wielu znajomych każdego z nas. 61% Brytyjczyków chce odejścia od JOW-ów. Od dziesiątków lat pogłębia się dysproporcja między procentem głosów oddanych na kandydatów największych dwóch partii (coraz mniejszym) a ich dominującą obecnością w parlamencie. W dobitny sposób próbował to pokazać Kukizowi Janusz Korwin – Mikke, ale argumentacja – widoczna gołym okiem dla każdego, kto potrafi wykonywać elementarne działania arytmetyczne – jakoś do przywódcy woJOWników nie dotarła.
Wskutek funkcjonowania ordynacji jednomandatowej, szkoccy nacjonaliści, którzy zdobyli w skali kraju zaledwie 4,7% głosów, są w parlamencie trzecią siłą. Liberalni Demokraci, którzy zdobyli 2,5 miliona głosów mają osiem mandatów, a UKIP – uzyskawszy 4 miliony głosów – wprowadził tylko jednego reprezentanta do parlamentu. Taka izba absolutnie nie odzwierciedla rzeczywistych nastrojów społecznych i poparcia dla poszczególnych ugrupowań.
Jak fatalnie wyglądałyby skutki wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w Polsce, pokazuje też bardzo wyraźnie nasza izba wyższa. W senacie mamy praktycznie samych senatorów PO i PiS. Co więcej, można się właściwie umówić, że polityczna mapa Polski jest na stałe zabetonowana wzdłuż granicy północ – południe, gdzie w jednomandatowej ordynacji na zachód od tej granicy nikt poza kandydatami Platformy nie ma szans dostać się do Senatu, a na wschód od niej – może z wyjątkiem paru wysp w wielkich miastach – senatorami zostają tylko kandydaci PiS-u.
Jest jeszcze jeden aspekt. W wyborach proporcjonalnych wprowadzono mechanizm progu wyborczego, który skutecznie zapobiega rozdrobnieniu na scenie politycznej. Głosy niektórych wyborców niejako się w związku z tym marnują, ponieważ są oddawane na partie, które w ogóle nie dostają się do parlamentu. W przypadku ordynacji jednomandatowej jest jednak jeszcze gorzej. Większość wyborców głosuje na osoby, które do parlamentu się nie dostają. Głos większości wyborców jest w tych wyborach ignorowany. W prosty sposób prowadzi to nie do większego poczucia więzi między obywatelami okręgu a wybranym kandydatem, lecz do rosnącej alienacji i wyłączenia się z polityki coraz większej liczby obywateli.
Moi kochani młodzi czytelnicy, studenci, przyjaciele – oto wyzwanie dla was. Przekonajcie mnie, że jednomandatowe okręgi wyborcze to lek na całe zło, jakie czyha na nas za każdym rogiem w naszej ukochanej ojczyźnie. I że warto ufać komuś, kto na całe to zło wypisuje receptę w postaci jednej magicznej pigułki.