Niczego nie będzie

Za sprawą podręcznikowego wręcz przykładu hackingu w białym kapeluszu, dokonanego przez uczniów technikum informatycznego, wybuchła afera, a w jej rezultacie Facebook, Nasza Klasa i parę innych zakątków sieci stały się niedostępne na komputerach w naszej szkole. Dołączyliśmy do tysięcy placówek na całym świecie, w których – przynajmniej za pośrednictwem szkolnych serwerów proxy – dostęp do największych serwisów społecznościowych został zablokowany. Z jednej strony nie przeszkadza mi to szczególnie w pracy, a bezrozumne przeglądanie zdjęć użytkowników Naszej Klasy zawsze wydawało mi się mieć zgubny wpływ na odbiorców tej wątpliwej jakości rozrywki, ale patrząc na to z innej perspektywy, coś się nie zgadza.
Przypadek lekkomyślnego udostępnienia publicznie swojego loginu i hasła do portalu społecznościowego na publicznym komputerze przez jednego z uczniów należałoby raczej wykorzystać do zwrócenia uwagi na bezpieczeństwo w internecie i napiętnowanie takiego bezmyślnego postępowania. Tym bardziej, że korzystający z tego aktu beztroski „hakerzy” nie zrobili niczego destrukcyjnego, a jedynie pozwolili sobie na w gruncie rzeczy nieszkodliwy żart. „Ofiara” powinna właściwie być wdzięczna „hakerom” za zwrócenie jej uwagi na kwestie bezpieczeństwa i prywatności przy korzystaniu z komputera, do którego dostęp mają inne osoby. Nie utraciła kontroli nad swoim kontem, o którego prywatność niewiele dotąd dbała, a umieszczone przez „hakerów” treści z łatwością usunęła.
Portale społecznościowe to dzisiaj integralna część internetu i wiele witryn po prostu nie działa prawidłowo po wyłączeniu społecznościowych funkcji. Konto na Facebooku jest używane jako mechanizm logowania na milionach stron poza samym Facebookiem, a część użytkowników wykorzystuje zintegrowaną skrzynkę wiadomości na portalu jako swoją pocztę email. Co jeszcze ciekawsze, portale społecznościowe to nie tylko miejsce grania w idiotyczne gierki i przeglądania „sweet foci”. Kilka klas w naszej szkole ma na Facebooku tajne lub zamknięte grupy, w których notują zadane z różnych przedmiotów prace domowe i terminy ich oddania, pomagają sobie w ich odrabianiu, przygotowują się razem do klasówek. Wydaje się, że zablokowanie im dostępu do tych grup w szkole jest bardzo lekkomyślne i nie prowadzi do niczego dobrego.
YouTube to miejsce, gdzie uczniowie oglądają setki głupawych filmików, ale nie brak tam także kanałów edukacyjnych i materiałów, które można wykorzystać przy nauce każdego praktycznie przedmiotu. Natura internetu jest taka, że perły znajdują się na śmietniku. Pytanie, czy szkoła ma zakazać szukania tych pereł, czy powinna wspomagać ich wyławianie i uczyć, jak się przy tym nie pobrudzić?
Jeden z trzecioklasistów wybił ostatnio zęba przewracając się na kaloryfer. Stosując logikę przyjętą po zajściu w technikum informatycznym powinniśmy poważnie się zastanowić nad likwidacją centralnego ogrzewania.

Oszczędzam na myjni

Przeprosiłem ostatnio panów z trzeciej klasy technikum, bo po kilku tygodniach jeżdżenia brudnym, podpisanym przez nich „III TMR” autem, pojechałem w końcu na myjnię i czar prysł. Służbowe auto nauczyciela trzeciej klasy technikum przestało być służbowe, stało się takie zwykłe, prywatne. Napis, z którym zjeździłem cały Kraków, Rzeszów, Lublin, Częstochowę, zniknął. Przyjęli łaskawie moje przeprosiny i kazali mi się nie przejmować, zapewniając jednocześnie, że znajdą jakieś rozwiązanie, by napis był trwalszy, na przykład wyryją go gwoździem.
Patrzę, a tu dziś znowu służbowa fura.

Panom z trzeciej klasy przypominam, że moje auto właściwie dawno jest już służbowe. Z tegorocznymi absolwentami sprawiliśmy sobie nawet specjalne naklejki i jeździmy oznaczonymi, budzącymi respekt samochodami.

Tajemnica sukcesu

Od jakiegoś czasu młodzież chwali sobie hamburgery w szkolnym sklepiku, podobno są jeszcze lepsze, chociaż cena nie uległa zmianie. Moi mechanicy odkryli dzisiaj na półce składnik, który podejrzewamy wspólnie o to, że jest kluczem do sukcesu ulepszonych hamburgerów. Wydaje się, że to jakiś sos robiony między innymi z pomidorów. Nazywa się „keczub”.

Hotelarz po angielsku

Niektórzy uczniowie w technikum hotelarstwa, a – co gorsza – część ich nauczycieli, nie mają pojęcia, jak ważnym elementem egzaminu sprawdzającego przygotowanie zawodowe jest zadanie, które należy napisać w języku obcym. Można za nie uzyskać aż 18 ze stu możliwych do zdobycia punktów na egzaminie, tymczasem część zdających rezygnuje z pisania tego zadania lub pisze je w języku polskim, a tym samym ogranicza potencjalną liczbę punktów do 82, czyli zostawia sobie miejsce na utratę co najwyżej 7 punktów w pozostałych zadaniach (próg zaliczenia egzaminu zawodowego to 75%).
Jak podaje OKE Wrocław w jednym z opracowań, w dużej liczbie prac egzaminacyjnych zdający w ogóle nie wykonują tego elementu pracy, albo wykonują go fragmentarycznie, na przykład ograniczają się do zwrotu „Serdecznie witamy” w liście powitalnym. W pozostałych, obszerniej prezentujących umiejętności językowe i fachowe zdających, najczęściej popełniane błędy to:
• błędy językowe,
• niewłaściwa forma listu,
• brak podpisu i/lub daty,
• brak właściwych lub w ogóle brak zwrotów grzecznościowych.
Z drugiej strony, wachlarz możliwych do napisania na egzaminie praktycznym zadań w języku obcym jest ograniczony i można się przygotować do wykonania tego zadania o wiele łatwiej, niż do matury z języka, gdyż prace są szablonowe, pozwalają się wykazać znajomością gotowych, schematycznych, przewidywalnych sformułowań i specjalistycznego słownictwa.
Wśród form, które mogą wystąpić w części praktycznej egzaminu zawodowego w zawodzie technik hotelarz, należy wymienić:
• zaproszenie
• list powitalny
• potwierdzenie rezerwacji
• odmowę rezerwacji
W innym opracowaniu z komentarzami na stronie OKE Wrocław podano przykładowy wzorcowy list powitalny, cytowany z pracy zdającego w jednej z poprzednich sesji:

Dear Mr George Collins,
We are greatly honoured to welcome you to the Saturn Hotel in Polanica Zdrój.
We would like to assure you that we will do our best to make your stay a most memorable experience.
We wish to invite you to use a great variety of hotel facilities. There is a swimming-pool at your disposal.
Please visit our hotel restaurant which serves tasty dishes from around the world.
I would like to invite you to supper with me on 22.07.2009 at 6 p.m.
Please feel free to taste the wine and fruit which are prepared in your room*.
We hope we will come up to your expectations. We wish you a pleasurable stay in our hotel.
Yours sincerely,
Artur Kowalski
The hotel manager

W tegorocznej sesji egzaminacyjnej zdający również pisali list powitalny w języku obcym i spora część cytowanych powyżej zwrotów mogła z powodzeniem znaleźć zastosowanie. Należy jednak pamiętać o tym, by praca była zgodna z poleceniem, to znaczy by nie sprawiała wrażenia gotowca listu powitalnego pasującego do każdej sytuacji, ale by odnosiła się do sytuacji określonej w poleceniu zadania egzaminacyjnego. Na przykład w tym roku zdający miał sformułować list powitalny do zagranicznego gościa zapraszanego do hotelu przez kółko łowieckie, a w liście należało zawrzeć informacje o planowanej prelekcji o przyszłości łowiectwa w Unii Europejskiej, polowaniu i uroczystej kolacji. Niektórzy zdający – zapewne przez nieuwagę – adresowali list powitalny do kółka łowieckiego organizującego imprezę, zamiast do gości. Inni pisali powitania, w których nie było ani słowa o szczegółach programu, tym samym niemożliwe było przyznanie przez egzaminatorów punktów za właściwą formę i język zaprezentowany w pracy.
Część zdających nie miała problemów z wyrażeniem informacji o prelekcji, polowaniu i uroczystej kolacji. Zwłaszcza to ostatnie wydawało się być obecne w obszernym zasobie gotowych zwrotów, jakie mieli w głowie. Ale byli i tacy, którym udało się przekazać informacje mimo wyraźnych braków leksykalnych, np. zamiast na prelekcję zapraszano gościa na meeting to talk about…, speech, lecture, discussion. A jeden ze zdających, który nie umiał sobie poradzić ze słowem polowanie, a raczej z jego nieznajomością, wybrnął w bardzo ciekawy sposób: After dinner you and your friends are going to the forest where you can kill some wild animals together. Kółko łowieckie, które było organizatorem imprezy, sporadycznie tłumaczono całkiem zgrabnie, np. hunting society, hunting club, ale niektórzy zdający radzili sobie pisząc, na przykład, Animal Killers, Animal Shooters itp.
By otrzymać dużą liczbę punktów z tego zadania, warto uważać, by nie pomylić powitania z zaproszeniem, a także by nie pomylić ról (osoba zapraszająca, hotel, gość itp.). Należy w spójny i przejrzysty sposób zaprosić do skorzystania z usług hotelu, wymieniając niektóre z nich, zwracać się – przynajmniej w niektórych zdaniach – bezpośrednio do witanego gościa, a nie bezosobowo, zdaniami cytowanymi jakby z folderu reklamowego. Należy także, podobnie jak na maturze, pamiętać o zachowaniu odpowiedniej struktury listu, ze zwrotami grzecznościowymi na powitanie i na zakończenie. Dodatkowo jednak, w przeciwieństwie do listu maturalnego, należy zawrzeć nagłówki z danymi odbiorcy i adresata oraz miejscowość i datę. Napisanie ich nie tylko zwiększa przejrzystość listu i pomaga zachować odpowiednią formę, ale zmusza zdającego do zastanowienia się nad tym, kto, do kogo i w czyim imieniu kieruje list powitalny.

* w cytowanej pracy poprawiono błąd językowy

Egzamin z wiedzy tajemnej

Ten wpis ujawni czytelnikom pilnie strzeżony sekret. Od wczoraj kolejne osoby nerwowo pytają mnie, czy nie mam czasem wiedzy tajemnej o tym, kiedy odbywa się egzamin potwierdzający kwalifikacje zawodowe dla absolwentów techników i szkół policealnych. Otóż mam.
Zgodnie z wiadomym od wielu miesięcy poufnym harmonogramem, absolwenci szkół średnich technicznych w całej Polsce przystępują do części pisemnej egzaminu jutro (poniedziałek, 13 czerwca 2011) w samo południe (ciekawe, czemu, przecież północ bardziej by była pomocna w zachowaniu dyskrecji). Kolejny harmonogram, równie tajny, pozwala się zorientować, kiedy zdajemy część praktyczną egzaminu.
Strażnikami sekretu, który niniejszym ujawniam, pilnie strzegącymi go przed absolwentami techników, są Centralna Komisja Egzaminacyjna, Okręgowe Komisje Egzaminacyjne (m.in. nasza, w Krakowie), Ministerstwo Edukacji Narodowej, liczne fora internetowe, a nawet Wujaszek Google.
Za zdających jutro egzamin trzymam kciuki. Oby to nie był dla Was arkusz wiedzy tajemnej.

Czysta krew

Mam obecnie czterdziestu jeden uczniów, o których nie przywykłem słyszeć dobrego słowa, ponieważ – sądząc po płaczu i zgrzytaniu zębów nauczycieli – są oni koszmarami śniącymi się po nocach, a lekcja z nimi to prawdziwa udręka, po której niejeden mój kolega i niejedna koleżanka nerwowo dzielą się swoimi frustracjami w pokoju nauczycielskim. Początkowo, będąc świadkiem wyjątkowo emocjonalnych reakcji, okazywałem zdziwienie i próbowałem tych uczniów bronić, ale z czasem przestałem zabierać głos i przyzwyczaiłem się, że w nauczycielskim slangu otrzymali oni jednoznaczną, dla wszystkich innych zrozumiałą ksywę. Stali się „wampirami”, bo wysysają z ciała pedagogicznego krew i pozbawiają je energii.
Dziwne, bo moje akumulatory wyraźnie się podładowują, gdy idę na lekcję z tymi „wampirami”. To prawda, że wyniki meczu Wisły Kraków interesują ich bardziej, niż zdania warunkowe w języku angielskim. To prawda, że na portalach społecznościowych popisują się różnorakimi eksperymentami z ekshibicjonistycznym rozmachem, a skala tych eksperymentów może budzić podziw albo wpędzać w kompleksy. W wyrażaniu poglądów i stosunku do autorytetów są o wiele odważniejsi i bardziej bezpośredni, niż byli ich starsi koledzy kilkanaście lat temu, nie wspominając już o nas.
Ale rzeczywistość jest taka, że gdy siedzę z nimi w pracowni, prawie każdy ma podręcznik otwarty tam, gdzie należy, panuje spokój i cisza, może nie jak makiem zasiał, bo nikt nie boi się odezwać, ale też nikt nie musi podnosić głosu, by być usłyszanym. Nie przekrzykujemy się, nie przeszkadzamy sobie, robimy wspólnie to, co sobie założyliśmy. Nie mogę sobie jakoś wyobrazić, że ci sami uczniowie wdają się z niektórymi nauczycielami w wulgarne pyskówki, lekceważą ich i obrażają. Jak dla mnie, są prawie idealni i niezawodni niczym szwajcarskie zegarki. Bywa, że mnie to nawet trochę zastanawia.
Po wielu długich miesiącach przestałem się wtrącać i przerywać narzekania innych nauczycieli na wampiry z technikum. Ale tym większą niespodzianką było dla mnie niedawno, gdy taki wylew negatywnych emocji przerwała jedna z koleżanek i zaczęła ich chwalić. Powiedziała z uśmiechem na ustach, że to najbardziej dogadane chłopaki, jakich można sobie wyobrazić. Że łatwo ich jest zmobilizować do podjęcia każdego wyzwania i że we wszystko, co robią, angażują się po kres swoich możliwości. Chciałoby się powiedzieć, że wyjęła mi te słowa z ust, a wampiry znalazły kolejnego sojusznika w pokoju nauczycielskim. Szacun, Siostro, witaj w naszym gronie, rozgość się na kanapie i razem z nami rozkoszuj się smakiem krwi ulubionego typu. Od niedawna dostępna w czteropakach.

Matura z angielskiego – przeciek – angielski 2011

Jak mi donoszą moi abiturienci z Technikum Mechanizacji Rolnictwa, pojutrze na maturze z angielskiego na poziomie podstawowym będzie następujące zadanie:

Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii kupiłeś ciągnikowy kultywator sprężynowy z zapasowym kompletem lemieszy półsztywnych i skaryfikatorem. Zauważyłeś, że uszkodzone było łożysko toczne baryłkowe wahliwe w mimośrodzie oraz brakowało połączeń gwintowych ze śrubą pasowaną o trzpieniu stożkowym. W wiadomości email zgłoś chęć złożenia reklamacji. Napisz na czym polega problem oraz gdzie i kiedy nabyłeś urządzenie i zaproponuj rozwiązanie problemu. Podpisz się jako XYZ.

Przypominam wszystkim maturzystom, by myśleli taktycznie i pamiętali, że nie warto marnować czasu na szukanie w głowie lemieszy i mimośrodu, bo na maksymalną ilość punktów za to zadanie wystarczy napisać:

I have a tractor, but it is not good. It does not work well. I bought it yesterday in your shop. Please, I want my money back.

Myślcie taktycznie. Góra 5 minut na zadanie 7, góra 20 minut na zadanie 8, jeśli ktoś jest przygotowany.
Reszta czasu na to, żeby nie wystrzelać wszystkiego bezmyślnie, tylko zidentyfikować banalnie proste zadania i rozwiązać je poprawnie, a resztę zostawić sobie na koniec i dopiero w ostateczności strzelać.
Powodzenia.

Ten wpis został pierwotnie opublikowany 5 maja 2007

Nie zaśpij na maturę

Wbrew temu co pisze Dariusz Chętkowski oraz wbrew plotkom, które można przeczytać w serwisie Literka, na maturę pisemną nie można się spóźnić. Piszę o tym, bo znam gości, którzy po wyjściu z auta, a przed wejściem do szkoły nie potrafią sobie odmówić puszczenia dymka, w dodatku będą akurat jutro mieli kłopot z dojazdem wynikający ze zwyczajowego dnia targowego, więc jeśli do któregoś z nich dotrą mity i bzdury rozpowszechniane przez dość wiarygodne w końcu źródła, mogą sie poczuć usprawiedliwieni i zachęceni do przyjścia na egzamin kilka minut później, podobnie jak przez cały rok szkolny przychodzili na pierwszą lekcję.
Nie wiem, co ma na celu rozpowszechnianie tego rodzaju informacji, a raczej dezinformacji, chociaż doskonale wpisuje się to w malkontencki ton krytykowania obecnego systemu maturalnego za całe zło tego świata i deprecjonowanie wartości matury w jej obecnym kształcie.
Procedury maturalne są tutaj jednak nieubłagane i jasno określają:

Egzamin rozpoczyna się punktualnie o godzinie wyznaczonej przez dyrektora CKE od rozdania arkuszy egzaminacyjnych. Osoby zgłaszające się na egzamin po tym czasie nie zostaną wpuszczone do sali egzaminacyjnej. Przewodniczący zespołu nadzorującego zapisuje w  widocznym miejscu godziny rozpoczęcia i zakończenia pracy z arkuszem egzaminacyjnym.

Egzamin lub odpowiednia część egzaminu rozpoczyna się punktualnie o godzinie wyznaczonej przez dyrektora CKE od rozdania arkuszy egzaminacyjnych. Po rozdaniu zdającym arkuszy egzaminacyjnych zdający spóźnieni nie zostają wpuszczeni do sali egzaminacyjnej. W uzasadnionych przypadkach, jednak nie później niż po zakończeniu czynności organizacyjnych (tzn. z chwilą zapisania w widocznym miejscu czasu rozpoczęcia i zakończenia egzaminu), decyzję o wpuszczeniu do sali egzaminacyjnej spóźnionego zdającego podejmuje przewodniczący zespołu egzaminacyjnego, ale zdający kończy pracę z zestawem egzaminacyjnym o czasie zapisanym na (planszy) tablicy.

W szczególnych przypadkach losowych lub zdrowotnych osoba, która nie stawiła się na egzamin w przewidzianym terminie, ma prawo przystapić do niego w dodatkowym terminie w czerwcu. Należy tylko pamiętać, by wniosek o umożliwienie zdawania w czerwcu złożyć do dyrektora szkoły najpóźniej w dniu, w którym odbywa się egzamin. Warto też wiedzieć, że:

Niezdanie albo nieprzystąpienie do egzaminu maturalnego z przedmiotu lub przedmiotów ‎w części ustnej lub części pisemnej nie stanowi przeszkody w zdawaniu egzaminu ‎maturalnego z pozostałych przedmiotów. ‎

Jeśli więc masz zamiar przyjść na maturę pięć minut po czasie, lepiej od razu idź do lekarza i zastanów się, jak udokumentować wniosek o dodatkowy termin. Spóźniając się na maturę pisemną z języka obcego, na której przez pierwsze dwadzieścia minut odtwarzana jest płyta z nagraniami do części sprawdzającej umiejętność rozumienia ze słuchu, nawet jeśli zostaniesz przez kogoś niefrasobliwie wpuszczony do sali, dajesz punktualnym kolegom i koleżankom niepodważalny powód do unieważnienia egzaminu.