Sylwester filozofów

W lasku przy pętli autobusowej na moim osiedlu funkcjonuje nadal coś na kształt Akademii Platona. Panowie, popijając trunki w małych buteleczkach, zakupione w małym markecie po drugiej stronie ulicy, oddają się uczonym dyskusjom. Pamiętam, że – przechodząc kiedyś nieopodal z psem – byłem pod wrażeniem ich dyskusji o przyczynach katastrofy smoleńskiej i wydawało mi się, że są specjalistami wysokiej klasy, w żadnym stopniu nie ustępującymi poziomem wiedzy członkom niektórych komisji parlamentarnych zajmujących się tą sprawą, pokazywanych i komentowanych nieustannie w ogólnopolskich mediach. Wystarczy też sięgnąć do dzieł Platona, Arystotelesa czy Sokratesa, by ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że znajomość fizyki, chemii i geografii u tych współczesnych filozofów jest nieporównanie lepsza.
Dzisiaj, widząc na każdym osiedlowym trawniku pogorzelisko po nocnym festiwalu sztucznych ogni, tony potłuczonych butelek i innych, bliżej niezidentyfikowanych śmieci, byłem pod wrażeniem widząc, że filozofowie z lasku na moim osiedlu są nie tylko osobami uczonymi, ale i kulturalnymi. Ich akademia w Nowy Rok rano okazała się istną oazą czystości i porządku, a pozostałości po sylwestrowej sesji starannie pozbierano i zawieszono w worku na drzewie.

Lot nad kukułczym gniazdem (z pochodniami)

Podczas spaceru po aspirynę na stację benzynową zaintrygował mnie powieszony w przejściu podziemnym plakat. Czy da się zorganizować w Bazylice Jasnogórskiej koncert bez wiedzy władz klasztoru? Czy da się odprawić mszę inicjującą wyjście z pochodniami na miasto w Kaplicy Cudownego Obrazu bez oficjalnego zamówienia takiej intencji w furcie? I czy można sobie dowolnie nazwać jakieś miejsce w Częstochowie wymyśloną przez siebie nazwą, nie konsultując tego z nikim i nie przeprowadzając stosownej procedury w Radzie Miasta?
Jeśli nie można, to odetchnę z ulgą, a stopień opętania zwolenników teorii spiskowych wydaje się usprawiedliwiać wszystko, co wypisują na swoich ulotkach i ogłoszeniach, natomiast ich dywagacje i insynuacje mogłyby się stać przedmiotem rozważań nie tyle prokuratury, co psychiatrów. Mam nadzieję, że – jeśli nawet w bazylice odbędzie się jakiś koncert związany z drugą rocznicą katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem – nie przyświeca mu idea ta sama, co organizatorom marszu. Jeśli nawet ktoś zamówił mszę w kaplicy w związku z tą rocznicą, to podczas tej mszy nie będzie się szerzyć nienawiści, nieufności i teorii spiskowych.
Jeśli by z kolei Ojcowie Paulini oficjalnie błogosławili takim wątpliwym moralnie imprezom, to trzeba by się poważnie zastanowić nad celowością chodzenia na pielgrzymki na Jasną Górę i jeżdżenia tam na wycieczki szkolne.

Mimozami jesień się zaczyna

A na zdjęciach nawłóć późna, czyli to jeszcze nie jesień. Cieszmy się latem i wakacjami, póki jesień jeszcze nie przyszła.
Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Częstochowa

Dzień Niepodległości

Każdy, kto widział Independence Day, nie da się oszukać i domyśli się, że te chmury nad Częstochową kryją przed naszym wzrokiem statki Obcych. Jakże inaczej wyjaśnić potworny cień wysoko na niebie, ponad znajdującymi się wyraźnie dużo niżej białymi kłębami mniejszych chmur? Dlatego mają bez wątpienia rację ci, którzy nie chcą pozwolić na wyniesienie sprzed Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu krzyża, ustawionego tam spontanicznie i tymczasowo przez harcerzy 15 kwietnia, po katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem.
W ramach zgniłego kompromisu między prezydentem – elektem i jego kancelarią, władzami stolicy a władzami kościelnymi, krzyż ma dzisiaj zostać przeniesiony do kościoła św. Anny, gdzie miałby z czasem stać się uwieńczeniem znajdującego się tamże w kaplicy loretańskiej pomnika katyńskiego, a w międzyczasie jeszcze akademicka pielgrzymka warszawskich studentów ma go zanieść na Jasną Górę. A co, jeśli unoszące się nad Częstochową statki Obcych porwą ten krzyż i wywiozą go w odległy zakątek galaktyki?
Patrząc na histerię na Krakowskim Przedmieściu, na którym – wbrew władzom świeckim i duchownym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew chrześcijańskim ideałom miłości – gromadzi się właśnie coraz większy tłum wymachujących pięściami i krzyżami ludzi, nazywających siebie „obrońcami krzyża”, chcących przed siedzibą głowy państwa postawić „las krzyży” i próbujących zadźgać krzyżem resztki patriotyzmu w przyzwoitych, nieogarniętych fanatyzmem ludziach, pokładam całą moją nadzieję… w Obcych.

Święto pluralistyczne

Władze Częstochowy postawiły na swoim i wbrew bardzo jednoznacznej opinii mieszkańców odsłaniają jutro na placu Daszyńskiego ośmieszający Jana Pawła II pomnik. Pomnik sam w sobie nie byłby może śmieszny (chociaż zdaniem wielu Częstochowian jest niepotrzebny i brzydki – z tym drugim się nie zgadzam), ale dzięki postawieniu drugiego pomnika Jana Pawła II w centrum miasta odradza się anegdota sprzed lat.
Gdy w PRL-u na placu Daszyńskiego stał pomnik wdzięczności Armii Czerwonej, a na wysokim postumencie nad placem Biegańskiego radziecki żołnierz wskazywał listkiem laurowym kierunek na zachód, mówiło się, że „Wania” z placu Biegańskiego woła chłopaków z placu Daszyńskiego – wówczas Nowotki – i krzyczy do nich „Chłopaki, znalazłem kibel!”. Teraz miasto ma dwa pomniki Jana Pawła II na dwóch końcach Alei, także zwrócone przodem do siebie.
Na szczęście nie wszyscy czczą papieża w sposób nie przynoszący żadnej korzyści żywym (ani umarłym), bardzo podoba mi się akcja „Jan Paweł II wychowawcą młodych”, dzięki której na ulicach Krakowa pełno jest billboardów i plakatów z golącym się nad rzeką Karolem Wojtyłą, a wielu moich znajomych wysłało SMS-y, które zasilą fundusz stypendialny dla młodych.
Spodobały mi się także słowa Prymasa, który w orędziu na VIII Dzień Papieski, otoczony grupą młodzieży pod kościołem św. Anny na Krakowskim Przedmieściu, nazwał młodych ludzi najlepszym żywym pomnikiem Jana Pawła II, nawiązując do tablicy pamiątkowej na ścianie kościoła ze słowami: „Szukałem Was, Wy teraz przyszliście do mnie, za to Wam dziękuję”. Ale cóż – jedni wolą pomniki żywe i spontaniczne, inni ze spiżu i marmuru.
A Tomek Łysakowskiprzypomina, że na całym świecie dzisiaj, a w Wielkiej Brytanii właśnie jutro obchodzi się Dzień Wychodzenia z Szafy. Polecany przez Tomka film jest niesamowity – język angielski i jego bogactwo leksykalne po prostu rzucają na kolana. W każdym razie w języku polskim mój bierny zasób słownictwa o tej tematyce jest o wiele uboższy.

Szubienica i krzyż

Szubienica i krzyż mają ze sobą bardzo wiele wspólnego. Jedno i drugie było narzędziem służącymi do wykonywania kary śmierci. Jedno i drugie jest znakiem cywilizacji, które dawno przeminęły. Nie krzyżuje się już ludzi, nie wiesza się już na szubienicach.
Wczoraj na Jasnej Górze dwieście tysięcy pielgrzymów przywitała między innymi szubienica, przy której Liga Polskich Rodzin zbierała podpisy poparcia dla przywrócenia kary śmierci. Akcja polityczna została przeprowadzona w pewnej odległości od ołtarza, ale tuż przy nim na trybunie honorowej zasiadł między innymi poseł LPR Wojciech Wierzejski, osoba popierająca karę śmierci, znana z nawoływania do przemocy w stosunku do pokojowych demonstracji, współodpowiedzalna wraz z całym swoim ugrupowaniem za kompromitującą nas rezolucję Parlamentu Europejskiego z 15 czerwca br.
Zdaniem Wojciecha Wierzejskiego tolerancja ma swoje granice. Zgadzam się z nim w zupełności. Dla mnie też istnieją granice tolerancji. Nie wyobrażam sobie modlić się w kościele, w którym modli się pan Wojciech Wierzejski. Jestem zwolennikiem wolności i demokracji i nie bronię panu Wierzejskiemu modlić się gdzie zechce. Nie bronię kościołom, by sadzały pana Wierzejskiego na miejscu honorowym. Ale ja takie kościoły będę omijać szerokim łukiem.
Można pięknymi słowami wyrażać różne rzeczy. Pięknymi słowami można mówić o rzeczach dobrych, ale i o rzeczach złych. W atmosferze uniesienia łatwo jest dać się ponieść emocjom. Dlatego to takie ważne, żeby umieć czytać ze zrozumieniem i czytać między wierszami. Ta pieśń poniżej jest bardzo piękna i porywająca na przykład. I może dlatego mniej się boję ludzi, którzy mówią, że Polska nie znaczy dla nich nic, niż ludzi, w których słownictwie wyraz patriotyzm pojawia się częściej niż chociażby śniadanie.

The sun on the meadow is summery warm
The stag in the forest runs free
But gathered together to greet the storm
Tomorrow belongs to me

The branch of the linden is leafy and green
The Rhine gives its gold to the sea
But somewhere a glory awaits unseen
Tomorrow belongs to me

The babe in his cradle is closing his eyes
The blossom embraces the bee
But soon says the whisper, arise, arise
Tomorrow belongs to me
Tomorrow belongs to me

Oh Fatherland, Fatherland, show us the sign
Your children have waited to see
The morning will come
When the world is mine
Tomorrow belongs to me