Dzień Nauczyciela

W poniedziałek po południu, w zajeździe na rubieżach województwa śląskiego jem obiad, a przy sąsiednim stoliku nauczycielskie małżeństwo z dwójką dzieci pałaszuje pierogi i rozmawia. Nie podsłuchuję, ale nie da się – tym bardziej, że jestem sam – nie usłyszeć ich rozmowy.
Ona jest anglistką, on uczy wychowania fizycznego. Pracują w tej samej szkole. Ona jest bardzo zdenerwowana na koleżankę, która wzięła jej klasę na zastępstwo, dała im piłkę i kazała grać w siatkę, a sama sobie gdzieś poszła. Teraz koleżanka dostanie kasę za zastępstwo, a przecież wypadałoby w dzienniku przekreślić na czerwono temat przez nią wpisany i odnotować, że klasa pozostawała bez opieki. Podobno się o to pokłóciły.
Dzieci rozkosznej pary to chłopiec i dziewczynka, oboje bardzo niezwykle grzeczni, chłopiec odrobinę starszy. W pewnej chwili chłopiec włącza się do rozmowy i daje wyraz swojej radości z tego, że w środę nie ma lekcji, jest akademia ku czci nauczycieli. Dopytuje, czy to prawda, że mają z siostrą być ładnie ubrani, bo tak im pani zapowiedziała.
Rozmowa schodzi na temat Dnia Edukacji Narodowej. Tak, na szczęście następny dzień to święto. To dzień wolny od zajęć dydaktycznych, ale anglistka i wuefista mają w ogóle wolne. Na szczęście. Ona ma już dość tej zarozumiałej koleżanki, która zgarnie kasę za fikcyjne zastępstwo, a w ogóle chętnie sobie odpocznie. On pyta, o której będzie w Dzień Nauczyciela wolna, bo można by skoczyć na zakupy. Okazuje się, że – korzystając ze święta – umówiła uczniów na korepetycje nie tylko po południu, do osiemnastej, ale też tego, co zwykle przychodzi wieczorem, przerzuciła na rano (bo on też nie idzie do szkoły w Dniu Nauczyciela). Mogą więc wieczorem przejechać się do centrum miasta.
Dzień Edukacji Narodowej, dawniej zwany Dniem Nauczyciela, jest moim rówieśnikiem. Świętujemy go od 1972 roku. Jeśli mamy świętować w obecnej formie, chyba pora z tym skończyć. To jest dzień, w którym powinny być normalne lekcje, w którym w szkole nie powinno brakować uczniów i uczennic. To dla nich szkoła istnieje i nie ma bez nich najmniejszego sensu.

Studentom II roku informatyki, którzy w tzw. „Dniu Edukacji Narodowej” nie dali się przegonić z zajęć przed godziną 21:00, serdecznie dziękuję.

Zuzanka

No proszę, myślałem, że tylko dyktatorzy doczekują się uznania w postaci pomników, placów i ulic za życia. A tu okazuje się, że nawet moja poczciwa suka znalazła uznanie u mieszkańców Podzamcza, o którym kiedyś już zresztą pisałem. W imieniu Zuzanny serdecznie dziękuję i zapewniam, że zasłużyła sobie na ten zaszczyt.

Wielki i sztywny?

Jakiś czas temu Kraków śmiał się z niefortunnej nazwy hotelu na rogu Rynku Głównego i ul. św. Jana, a turyści z Wielkiej Brytanii fotografowali się pod szyldem zawieszonym na reprezentacyjnej Kamienicy Bonerowskiej równie chętnie, jak Polacy przed zakładami szewskimi w Budapeszcie.
Sprawa była dość głośna, ale widać nie dotarła do powiatu zawierciańskiego, u stóp ogrodzienieckiego zamku nadal można bowiem zobaczyć równie dwuznaczny szyld. Albo znajomość języka angielskiego wśród mieszkańców i turystów w Podzamczu jest mniejsza, albo Podzamcze – być może korzystając z położenia pomiędzy lotniskami w Balicach i Pyrzowicach – chce przyciągnąć młodych Anglików przyjeżdżających do Polski na wieczory kawalerskie?