Przemek, Mstów, Czarna Woda


Spotykam się z Przemkiem raz na parę lat. Ale zawsze kiedy się widzimy, rzucamy się sobie w ramiona. Chodziliśmy razem do liceum, a Przemek i jego brat Piotrek na długie lata wytyczyli mi drogę, z której chyba do tej pory nie całkiem jeszcze zboczyłem i pewnie już nigdy nie zboczę. Mimo że Przemka widuję raz na parę lat, a na Piotrka i jego żonę wpadłem podczas zakupów w Auchanie ze dwa lata temu i właściwie w ogóle nie mamy kontaktu odkąd Przemek z Piotrkiem wyprawili mi dwudzieste urodziny na jurajskich skałach koło swojego domu.
Przemek to jeden z moich największych i najcenniejszych przyjaciół, a jednocześnie idoli. Jest marynarzem i doktorantem Akademii Morskiej w Gdyni. Ostatnio, gdy przyjechał wygłosić jakiś wykład w Krakowie i przy okazji wypiliśmy parę piw w knajpie na Małym Rynku, zdumiały mnie jego siwe włosy. Nawiasem mówiąc nie wiem czemu, ale podczas naszego tegorocznego spotkania napiliśmy sie piwa we wszystkich knajpach Krakowa, które są w moim życiorysie istotne: dwie knajpy na Tomasza i jedna na Małym Rynku.
Ale jeszcze bardziej zdumiało mnie coś całkiem innego. Otóż Przemek przypomniał mi, że kolega z naszej klasy, Marek, wcale nie zdawał z nami matury. Chorował, nie zdał na rok przed maturą. W maturalnej klasie chodziliśmy do niego w odwiedziny, ale szkołę ukończył i maturę zdał dopiero rok później. Pamiętam Marka, kojarzę sklep z meblami na Krakowskiej i warsztat stolarski na Białostockiej, ale nie pamiętałem w ogóle, że Marek nie zdał i że nie przystępował z nami do matury. Przemek przypomniał mi o czymś, co widzę jak przez mgłę i nie do końca jestem pewien, czy dobrze kojarzę.
Kątem oka w telewizorze oglądam transmisję z sądu lustracyjnego, na którym jakiś szeregowy funkcjonariusz służby bezpieczeństwa z okresu schyłkowego komunizmu w Polsce, a więc z czasów, gdy my z Przemkiem zdawaliśmy maturę, próbuje wytłumaczyć, że nie pamięta, z kim wypił kawę w jakiej kawiarni którego dnia którego miesiąca. I myślę sobie, jaka bzdurna ta Polska w 2006 roku, w której prezydent, premier, partie koalicyjne mają w dupie wszystko poza jakimiś głupimi teczkami sprzed lat i tym, czy czyjeś nazwisko tam widnieje, czy nie. I w jakim kontekście. I tak się zastanawiam, co ja pamiętam z roku 1989. Roku, kiedy moi obecni maturzyści mieli dwa latka, a teraz są to dorosłe chłopy mające prawa jazdy, bogate życie seksualne, wyrobione poglądy na wiele różnych spraw, o których ja w roku 1989 nie miałem nawet pojęcia, bo świat był wtedy prostszy i głupszy.
Nie pamiętam, że Marek nie zdał. Ale ten funkcjonariusz ma pamiętać, z kim pił kawę wówczas, gdy ja zdawałem maturę. I to jest podstawa do odsunięcia od władzy wicepremiera Rzeczpospolitej, w której mieszkam i której obywatelem jestem w roku 2006. Przemek ma syna i córkę. Za lat dwadzieścia żadne z nich nie będzie mam nadzieję pamiętać, że jak jechali z mamą i tatą do babci i dziadka czy do wujka Piotrka do Mstowa pod Częstochową, to nie wszędzie po drodze była autostrada. Mam nadzieję, że nie będą pamiętać, że prezydentem RP w ich dzieciństwie był brat premiera. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi. I mam nadzieję, że będę z Przemkiem jeszcze pijał piwo za lat dwadzieścia. I że będę z niego tak dumny wówczas, jak i jestem teraz. Z powodów bardziej wiecznych, bardziej nieprzemijalnych niż głupie, esbeckie teczki, którymi nasze oszołomskie władze próbują walczyć z ludźmi w roku 2006.