Rzadki przypadek na AGH

Od lat jeżdżę na organizowane przez miesięcznik edukacyjny Perspektywy Salony Maturzystów. Przybliżam tam uczniom i uczennicom ostatnich klas liceów i techników zasady oceniania i mówię o błędach, jakie często popełniają, pułapkach, jakie na nich czyhają, obalam stereotypy i mity na temat egzaminów z języków obcych i tego, jak są oceniane. W tym roku byłem i w Lublinie, i w Krakowie, i jadę za chwilę do Rzeszowa. Doroczna impreza ma jednak charakter ogólnopolski i odbywa się w wielu miastach.

Na Salonach maturzyści mogą się także zapoznać z ofertą edukacyjną wielu uczelni, niekiedy z bardzo odległych ośrodków akademickich. Uczelnie mają swoje stanowiska, na których rozdają informatory i gadżety, a w salach wykładowych także przedstawiają swoją ofertę w formie prezentacji.

Ostatnio na Krupniczej podpatrzyłem, jak Akademia Górniczo-Hutnicza, której siedziba jest praktycznie po sąsiedzku, zachęca maturzystów do studiowania u siebie, zapewniając dostępność akademików. Jest jeszcze szansa, by przed Salonami w Rzeszowie przemyśleć, czy przy okazji reklamowania uczelni AGH chce się również chwalić użyciem niewłaściwego przypadka na slajdzie. „Akademiku” to wołacz, nie dopełniacz. Szacunek za używanie rzeczowników w wołaczu, we współczesnej polszczyźnie potocznej wołacz może jeszcze nie jest na wymarciu, ale coraz częściej bywa zastępowany przez mianownik. Ale używajmy tego przypadka tylko tam, gdzie trzeba.

Niniejszy wpis z nieśmiałością dedykuję dr. Janowi Gościńskiemu z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, za którego zajęciami bardzo będę w tym roku akademickim tęsknić, a który nauczył mnie prawidłowo odmieniać słowo „przypadek” w zależności od znaczenia. Przy okazji polecam osobom zajmującym się tłumaczeniami studia podyplomowe „Cyfrowy tłumacz – nowe technologie w przekładzie” organizowane przez Katedrę Dydaktyki Przekładu i Instytut Filologii Angielskiej UP.