Na wolności

Po powrocie z Zuzanną z koncertu Manaamu, na którym – z jakiegoś powodu – spotkaliśmy niejaką Olgę J., odetchnąłem z ulgą.
Od kilku dni całymi godzinami słucham w mediach o tym, jak to żoliborska prokuratura postawiła Oldze J. zarzut posiadania 2,83 grama marihuany i jak to sprawa trafi do sądu, gdzie Oldze J. grozi do trzech lat więzienia.
W dodatku od wczoraj słyszę co chwila o tym, jak to na wniosek znanego, atrakcyjnego emeryta z jedynie słusznej partii, policja przeszukała gościa wychodzącego ze stacji telewizyjnej po programie, ponieważ przypiął sobie do klapy 0,2 grama nieznanej substancji.
Zastanawiałem się, czy miałbym z kim zamienić kilka ciepłych słów podczas kolejnego wieczornego spaceru z Zuzanną, gdyby policja zatrzymała wszystkie osoby posiadające 3 gramy marihuany albo 0,2 grama nieznanej substancji. Myślę, że wyglądałbym jak Will Smith ze swoim owczarkiem niemieckim na pustych ulicach Nowego Jorku w scenach z filmu „I Am Legend”.
Olga J. pojawiła się na koncercie Manaamu, tysiące ludzi po koncercie, na którym wcześniej wystąpiła Sylwia Grzeszczak, wypiło spokojnie piwo siedząc na ławkach na skwerach między blokami, ja przeszedłem przez dwa osiedla z psem bez kagańca, i wszyscy jesteśmy nadal na wolności. Może jest jeszcze jakaś nadzieja, że filmy katastroficzne pozostaną w sferze fantazji.

Dotknięci mackami

Podczas gdy część młodzieży nie ustaje w wysiłkach, by postawić przed komisją dyscyplinarną nauczycieli, którzy zorganizowali uroczystości szkolne na terenie kościołów lub „wzbogacili” program uroczystości szkolnych o nabożeństwa religijne, inni bywalcy mojego blogu odnajdują w swoim życiu miejsce dla religii.
Dotknięta makaronowymi mackami młodzież z Radomska zabiera właśnie głos w pierwszym ważnym wydarzeniu lokalnej wspólnoty od czasu powołania ich radomszczańskiego koła wyznawców.

Brawo dla młodzieży, która ma coś do powiedzenia i działa w granicach wyznaczonych prawem. Dla takiej młodzieży warto pracować w szkole, od takiej młodzieży można samemu się czegoś dowiedzieć czy nauczyć, więc nie rozumiem zupełnie, skąd pomysł wyrzucenia Damiana Jaworskiego z katolickiego liceum w Zakopanem. Damian nie rozdawał na Krupówkach marihuany, tylko nawoływał do debaty społecznej na temat jej legalizacji. Czy nam się podobają takie poglądy czy nie, nie ma znaczenia, podobnie jak niezależnie od tego, co sądzimy o narodowcach, ich ideałach i symbolice, mieli prawo złożyć kwiaty pod pomnikiem Romana Dmowskiego w Święto Niepodległości. Całkiem poważne autorytety prowadzą dyskusje nad o wiele mniej prawdopodobnymi zmianami prawnymi, na przykład przywróceniem kary śmierci, i nikt nie ma im tego za złe.
Na szczęście jest odpowiednia procedura i małopolskie kuratorium z pewnością pogodzi Damiana z jego nauczycielami, podobnie jak stołeczne kuratorium doprowadzi do kompromisu między uczniami a dyrektorami w VIII LO, XXVII LO, XXXIII LO, XLIII LO, XLIV LO, XLVI LO, LXXIII LO, LXVII LO oraz Technikum Nr 2 i Technikum Nr 7 1 w Warszawie. Jak bowiem powiada Latający Potwór Spaghetti, którego wszyscy jesteśmy ponoć stworzeniami, „Naprawdę wolałbym, żebyś nie zachowywał się jak jakiś świętoszkowaty, fałszywie pobożny dupek, gdy opisujesz Mą Makaronową Doskonałość. Jeśli niektórzy ludzie nie wierzą we mnie, to trudno, nic się nie stanie. Naprawdę, nie jestem do tego stopnia próżny”. Bierzmy z niego przykład, nawet jeśli weń nie wierzymy.