Napady złości

Mam dość realistyczne podejście do tego, co może mnie spotkać ze strony moich uczniów i nie ponoszą mnie nerwy o to, o co niektórzy moi koledzy i koleżanki kruszą kopie. Czasami nie mogę wyjść z podziwu, ile energii traci kilka moich koleżanek na wnikliwe analizowanie stroju swoich uczennic, towarzystwa w jakim się obracają na przerwach uczniowie, a nawet – jeśli ktoś mieszka w ich parafii – obserwowania ich zachowania w niedzielę w kościele czy pod kościołem.
Pamiętam jeden swój taki wybuch złości, zupełnie niekontrolowany, w technikum mechanicznym. Trafiło na grupę panów w laboratorium komputerowym, którzy mieli za zadanie przerobić pewną porcję materiału w programie Supermemo, ale jak jeden mąż robili to tak bezmyślnie, byleby tylko pasek postępu się posuwał, klik klik myszą, enter, bez refleksji. Ponieważ robili bezmyślnie, pasek postępu się posuwał do przodu, ale i przybywało błędów, więc każda rzecz przez nich zrobiona powracała za moment w powtórkach i do poprawy. A oni oczywiście od razu pretensje do całego świata, tyle że przelewane na komputery i na mnie.
I w końcu nie wytrzymałem i wydarłem się na nich okropnie. Że chłopy dorosłe, a uprawiają taką intelektualną masturbację. I czy z dziewczynami też tak robią bezmyślnie, że tylko w nie klikają, a potem enter i enter, a jak wolno któraś reaguje to ją resetują od razu? Oj głośno było.
Po przerwie jeden z uczniów przyniósł mi batona chałwy i kazał mi sobie zjeść, żebym tak ludzi nie straszył. Ale prawdę mówiąc trochę pomogło – i mnie, i uczniom. Każdy nauczyciel powinien sobie zjeść coś słodkiego, zanim go nerwy poniosą.