Madonna i Murzyni

Odkąd dr Janusz Kochanowski objął urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, miałem mieszane uczucia. Pan Kochanowski, do którego początkowo odnosiłem się niechętnie, zyskiwał czasem moją sympatię, ponieważ umiał zająć stanowisko zgodnie z powagą swojego urzędu nawet wówczas, gdy kłóciło się ono z jego osobistymi poglądami. Jednak po dzisiejszej rozmowie z Moniką Olejnik w porannym programie Radia Zet, której wysłuchałem w drodze do pracy, uważam, że powinien się on bezwzględnie i jak najszybciej podać do dymisji.
Pan rzecznik z jednej strony uważa się za reprezentanta wszystkich i każdego z osobna, a z drugiej wykazał się w tej rozmowie całkowitym brakiem taktu i dobrego smaku, a społeczeństwo podzielił na tych, których uczuć ma obowiązek bronić, nawet jeśli zupełnie sobie uroją, że ktoś je zranił, oraz na tych, którzy mogą być bezkarnie obrażani.
Najpierw – przyparty do muru przez gwiazdę naszego dziennikarstwa – przyznał, że chociaż nie był nigdy na koncercie Madonny i nie ma zamiaru śledzić jej tournée po Europie, a czytanie doniesień prasowych na ten temat jest dla niego „za trudne”, gotów jest bronić stanowiska religijnych fundamentalistów, którzy chcą zabronić Madonnie występu w Polsce w dniu jej urodzin. Nie bardzo rozumiem, czemu miał służyć przytoczony przez niego przykład krajów muzułmańskich i Izraela, bo z logiki wypowiedzi wynikałoby, że religia w Polsce powinna mieć – zdaniem rzecznika – równą rangę, jak w Republice Islamskiej Iranu, dla przykładu. Ciekawe tylko, czemu religią tą ma być katolicyzm, a nie szyityzm czy judaizm. W występie Madonny dopatrzył się Kochanowski elementów prowokacyjnych, ale obiecał wysłać piosenkarce kosz kwiatów, jeśli podczas koncertu będzie przyzwoicie ubrana, nie będzie elementów religijnych, a koncert będzie pełen zadumy.
Jednocześnie pan Kochanowski nie widzi powodu do swojej interwencji w przypadku innej osoby, która – moim zdaniem – naprawdę poważnie obraziła uczucia religijne katolików podczas mszy świętej w jednym z największych polskich sanktuariów, na Jasnej Górze w Częstochowie. Pomijam już fakt, że Tadeusz Rydzyk wykorzystał to miejsce kultu do promocji swojej nowej sieci telefonii komórkowej oraz kart kredytowych, bo zdania RPO na ten temat nie znam. Wiem jednak, że chociaż nie spodobał mu się rasistowski dowcip Rydzyka o czarnoskórym księdzu, to znajduje dla tego niesmacznego żartu usprawiedliwienie i nie uważa, by była potrzeba rozpatrywania zajścia z punktu widzenia prawa karnego: „Chciał być spontaniczny, chciał jakoś coś powiedzieć dowcipnie i mu nie wyszło. No, ja lubię żarty i dowcipy, czasami mi też nie wychodzi.” Zaiste, bardzo to dowcipne, powiedzieć przy ołtarzu z obrazem ciemnoskórej przecież Czarnej Madonny, że „Murzyn – nie mył się”. I rzeczywiście, zupełnie to nie obraża uczuć religijnych tych milionów Polaków, którzy przychodzą w pielgrzymkach na Jasną Górę. A występ piosenkarki amerykańskiej na stadionie w Warszawie w dniu jej urodzin obraża. Bardzo ciekawa logika.
Do tego momentu można jeszcze jednak było uważać, że Kochanowski pogubił się trochę, przez nieuwagę i nie chcąc oceniać Tadeusza Rydzyka zabrnął w ślepą uliczkę i nie umiał się z niej wycofać, nie popełniając niestosowności. Później jednak było już tylko gorzej, bo koncentrując się chyba trochę za bardzo na „sympatycznym wierszyku” o Murzynku Bambo RPO przyznał się, że swojemu synkowi powiedział, że przygodnie spotkany czarnoskóry student „jest z czekolady”.
Argument obrońców Rydzyka, iż przecież ciemnoskóry kapłan nie obraził się, był uśmiechnięty, a nawet powiedział parę zdań po polsku do zebranego tłumu, świadczy w moim odczuciu co najwyżej o tym, że afrykański misjonarz miał klasę porównywalną z tą, jaką mają miliony katolików w Polsce, które słuchają Madonny i nie mają nic przeciwko jej koncertowi.
W swoim liście do Prezydent Warszawy Janusz Kochanowski pisze między innymi: „Są granice, których w imię wolności twórczej przekraczać nie należy; do nich zaliczyć trzeba poszanowanie praw innych osób, w tym ich uczuć religijnych”. Wydaje mi się, że rzecznik powinien sobie przeczytać kilka razy to zdanie, które napisał – nie wiedzieć czemu – o koncercie Madonny. I zastanowić się, czy on sam dzisiaj w rozmowie z Moniką Olejnik nie wykazał się brakiem szacunku do ludzi i do ich uczuć. Mnie obraził tak bardzo, że zdenerwowany jego występem w Radiu Zet nie miałem już nawet siły się złościć na jadącą przede mną panią, która nie umiała skręcić w lewo z Kocmyrzowskiej w Bulwarową i zablokowała na chwilę ruch na całym skrzyżowaniu.

Całej audycji Moniki Olejnik można posłuchać na stronie Radia Zet.