Z dresu w garnitur

Rozmawiałem z kilkoma osobami, którym w pierwszej turze wyborów mocno utkwił w pamięci widok Maćka zasiadającego w obwodowej komisji wyborczej. Niektórzy nawet mocno kręcili nosem i kwestionowali jego kompetencje, bo kto to widział, żeby ten „dresik”, zwykle chodzący z kapturem na głowie i spoglądający spode łba złym wzrokiem, popijający z kolegami piwo marki bojkotowanej przez prawdziwych patriotów, nagle zakładał garnitur i udawał urzędnika państwowego.
A mnie się to, szczerze mówiąc, bardzo podobało. Latek mi wcale nie ubywa i wiek podeszły, wraz ze wszystkimi swoimi ułomnościami, zbliża się do mnie szybkim krokiem. Świadom ciężaru, jakim jest otaczająca nas rzeczywistość, państwo, miasto czy gmina, ze spokojem oddaję to wszystko w ręce takich, jak Maciek. Młodszych i mądrzejszych.
Troje moich maturzystów – Damian, Eliza i Paweł – zliczało głosy wyborców w pierwszej turze. Jakoś mi nie żal pieniędzy, które w ten sposób zarobili, ani mi nie zależy, na co je wydadzą. Ich sprawa. Podobnie jak przyszłość, którą sobie sami wykreują, i w której ja już nie będę miał wiele do gadania.