W drodze na pogrzeb

W filmie Cat On A Hot Tin Roof jest taka scena, w której Elizabeth Taylor czarująco przytula się do Paula Newmana. Stojąc za nim, obejmuje go ręką i kokieteryjnie opiera głowę na jego lewym ramieniu. Na pierwszym planie Newman w szlafroku, ze szklanką whisky, stojąca za nim Taylor zdaje się kusić zmysłowością misternie zgiętej szyi, a ramiączko koszuli nocnej jest tak cienkie i tak blade, jakby go wcale nie było. Jedna z najbardziej erotycznych scen kina, jakie znam, a jednocześnie jeden z najbardziej uderzających obrazów, jakie widziałem.
Od kilku lat, ilekroć widzę tę scenę, nie mogę jakoś się oprzeć myślom, iż ani Paul Newman, ani Elizabeth Taylor nie mają już po lat dwadzieścia czy trzydzieści, nie mogliby już w sztuce Tennessee Williamsa zagrać małżeństwa przeżywającego pierwsze kryzysy. Co gorsza, nie mogę jakoś uwolnić się od strachu przed pustką, jaką mogę kiedyś poczuć, gdy dowiem się, że któreś z nich odeszło.
A tu nagle odchodzi ktoś zupełnie inny, komu nie współczułem jakoś szczególnie przegranego wyścigu do Oscara, chociaż przed obejrzeniem filmów Crash i Capote wydawał mi się bezkonkurencyjny. Myślałem, że przed Heathem Ledgerem jeszcze dziesiątki szans na Oscary – był młodszy od niektórych moich byłych uczniów. Ale życie jest, jakie jest. Nie można za dużo planować, nie można przewidywać. Nigdy nic nie wiadomo: przejmuję się pustką, jaką poczuję po śmierci Newmana czy Taylor, a przecież – zanim dowiem się o ich śmierci – mogę trafić na swój własny pogrzeb…



Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bez kategorii Tagi