Szkockie szaleństwo

Zerwałem się o piątej nad ranem, biegiem do telewizora, włączam telewizję informacyjną, żeby sprawdzić, jak tam szkockie referendum niepodległościowe. Wieczorem exit polls nie było, rano część głosów jest już zliczona, chcę sprawdzić, czy Szkocja zostanie w Wielkiej Brytanii, czy z niej wystąpi.
Podekscytowani dziennikarze polskich stacji telewizyjnych biegają po ulicach Londynu i Edynburga i nerwowo komentują, co im ślina na język przyniesie. Jeden nawet przez przejęzyczenie mówi w pewnym momencie, że premier Wielkiej Brytanii jest orędownikiem wyjścia Anglii z Wielkiej Brytanii. Za plecami dziennikarzy mżawka, ciemność, pustka. Z rzadka przejeżdża jakiś pusty autobus, mruga sygnalizacja świetlna.
Wyniki z 60 % komisji wskazują na to, że Szkoci odrzucili niepodległość. Na jednym z kanałów informacyjnych szczęśliwemu dziennikarzowi przy wyjściu z londyńskiego dworca kolejowego udaje się złapać dwóch przechodniów i spytać o ich reakcję. Co sądzą o wynikach szkockiego referendum?
Pierwszy pytany robi dziwną minę, jakby nie wiedział, o co chodzi, a po chwili konsternacji pyta, jakie są te wyniki?
Drugi odpowiada w wymijający sposób, że to nie jego sprawa, że nie wtrąca się w sprawy Szkotów, że to ich decyzja i tylko oni mają w tej sprawie prawo zabierać głos.
Zastanawiam się, kto tu oszalał. Czy ci Londyńczycy, którzy spokojnie idą do pracy robić swoje i głosowanie na północy mało ich obchodzi? Czy może ja, że się zrywam o piątej rano i włączam telewizor, zamiast spokojnie pospać jeszcze godzinę, a potem – po wyjściu z łóżka – iść spokojnie do łazienki, wyprowadzić psa, zrobić sobie kawę, a dopiero potem włączać telewizor? A może te stacje telewizyjne, które wysłały całe ekipy na drugi koniec kontynentu po to, by w ciemnościach zaczepiać zaspanych ludzi i pytać ich o politykę?

Jeden komentarz

  1. „że premier Wielkiej Brytanii jest orędownikiem wyjścia Anglii z Wielkiej Brytanii”

    Nie śmiej się Dziadku z cudzego przypadku!

    Jak się nazywa prowincja tuż obok Twojej Częstochowy i naszego ukochanego Krakowa?
    Nie tak dawno Twoi Starzykowie przekraczali 2 granice żeby podróżować pomiędzy tymi miejscowościami…

    Popatrz na Ukrainę, jak wyciśniętą już cytrynę ciągle jeszcze można dociskać, może coś jeszcze skapnie. Sponsorzy żyją daleko i wygodnie. Szukający guza mogą się wyszaleć. Po raz kolejny nie trzeba gnać do Legii w Afryce… Rozrywka murowana. Głupich nie brakuje.

    Ukraińcy mówią, że żeby nie obcy – u nich byłoby spokojnie, nikogo z sąsiadów nie było stać na protesty, nie mówiąc już o karabinach…

    Getto to przekleństwo XX wieku. Możemy się śmiać z Polskiego Chicago – jak w „The fugitive” z Harrisonem Fordem, ale 3 stopnie separacji: język, religia i codzienne nawyki, to ogromna przeszkoda na drodze do integracji, dlatego 3cie pokolenie imigrantów to tak popularne żywe bomby na Bliskim Wschodzie. Easy come easy go! Nikt im nie ufa i słusznie.

    Bardzo się śmiałem, z satysfakcją, kiedy 20 letni etniczny Azjata, recepcjonista w Lausanne, częstując mnie fantastyczną czekoladą „on the house”, tłumaczył zawiłości miejscowej polityki: „bo u nas w Szwajcarii, my Szwajcarzy…”

    Jeśli Szkockie referendum wiedzie do takiej właśnie integracji, to ja nie mam nic przeciwko głosowaniu, ale jeśli ma to doprowadzić do kibolskich igrzysk ala „Zaporoże”, to ja pięknie dziękuję. Ochotnikom polecam szczerzące zęby w uśmiech truchło Jaremy na Świętym Krzyżu, i pomyśleć, że bogu ducha winnemu Drakuli, zepsuto reputację, dlatego Wiśniowiecki śmieje się do rozpuku!

    Pozdrawiam.
    Fajny tekst.

    PS. … w BBC słyszałem wywiad z Angielskimi aktywistami niepodległościowymi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.