Pamiętam, jak w podstawówce wsypywaliśmy mojej polonistce do kawy ziemię z doniczek albo okruchy kredy, albo jak się z niej nabijaliśmy, gdy puściło jej oczko w rajstopach. Nie żebym był dumny z tego, co z nią wyprawialiśmy, albo żebym dzisiaj, po latach, odczuwał jakieś potworne wyrzuty sumienia i nie mógł spać po nocach.
Ale podziwiam panów z II b, którzy ostatnio na lekcji ostrzegli mnie, że się niechcący przywiązałem do krzesła i mogę się przewrócić. Na ich miejscu czekałbym w napięciu na moment, kiedy zaplątana wokół nogi od krzesła sznurówka zrobi swoje i będzie „beka”. Co za szlachetne pokolenie, co za bezinteresowność!
To się proszę Pana nazywa szacunek na który zapracował Pan sobie u tej młodzieży. Większość nauczycieli trwa w błędnym przekonaniu, że należy im się on z automatu.
Pamiętam jak wstawiliśmy naszemu matematykowi jego Poloneza do takiej murowanej zagrody na śmietniki, tak, że wyjechać się nie dało. Poczciwiec przyszedł na inną lekcję, „pożyczył” sobie 15 chłopa i grzecznie poprosił o wyparkowanie, bo jedzie do domu. Po tym jak wynieśliśmy mu auto na wolna przestrzeń, grzecznie podziękował, zasugerował, że odgrzewane kawały i kotlety są niefajne, po czym pojechał. Swoją drogą to był człowiek, który w stanie wojennym zapłacił posadą dyrektora szkoły za to, że pomimo „sugestii” władzy trzech chłopaków zdało maturę po jakiejś prowokacji politycznej na akademii szkolnej. Teodor Paliczka.
Nauczycieli z prawdziwego zdarzenia jest po prostu niewielu i Pańscy podopieczni w ten sposób dają to do zrozumienia.
Serdeczne Pozdrowienia, dzięki takim ludziom jak Pan ten kraj może będzie odrobinę mniej beznadziejny za jakiś czas…
Przeczytałam całe archiwum Pańskiego bloga i nie dziwię się, że ma Pan taki autorytet wśród uczniów. 🙂
Aczkolwiek zastanawia mnie, w jaki sposób można niezauważalnie przywiązać komuś sznurówki do krzesła.
Kiwałem się na krześle i noga krzesła weszła w pętlę sznurówki.
A z tym autorytetem to nie przesadzajcie…