Mordercy na rowerach

Gdy czasem zagapię się wychodząc z pracy i idąc na skróty do sklepu spożywczego pomylę chodnik ze ścieżką rowerową, zdarza mi się usłyszeć pod moim adresem przekleństwa tak soczyste, tak wulgarne, groźby karalne wręcz, że aż trudno uwierzyć, gdy rower zza moich pleców śmignie do przodu i ukaże mi się przed oczami, że bluzgi te mogły wyjść z ust istoty tak pięknej, a przynajmniej o tak pięknych nogach (i nie tylko).
Zastanawiam się, jak powinienem się zachować wobec rowerzystów, którzy na najruchliwszych ulicach miasta, na trasach szybkiego ruchu a nawet na autostradzie potrafią nagle wyskoczyć mi przed kołami samochodu. Jeśli miałbym zachować proporcje, to nie wystarczy chyba kląć i trąbić, nie wystarczyłoby nawet celowo potrącać. Nie, jeśli mój jako kierowcy poziom agresji w stosunku do rowerzystów miałby odpowiadać poziomowi agresji rowerzystów wobec mnie jako pieszego, powinienem wozić ze sobą karabin i strzelać bez ostrzeżenia do każdej – bez względu na płeć i wiek – osoby, która na rowerze zajedzie mi drogę, gdy będę prowadzić samochód.
Rowerzystom – z okazji lata – życzę lepszego humoru.

4 komentarze

  1. Niektorzy ni potrafia prowadzic samochodu, inni roweru, jeszcze inni wozka dzieciecego. Chamstwo jest chamstwe, czy to na rowerze, w pociagu czy nawet na zwyklej lawce w parku.

  2. nie generalizuj!
    pomysl, ze czasem rowerzysta obtrąbiony na ulicy, zwyzywany na chodniku też może się zdenerwować jak mu po ścieżce piesi chodzą 🙂

  3. Muszę się chyba nauczyć precyzyjniej pisać. Z komentarzy na fb, Operze i tu wynika, że nie udało mi się w ogóle nikomu zwrócić uwagi na to, co tak naprawdę dla mnie jest denerwujące i co naprawdę powinno być surowo karane: rowerzyści jeżdżą po trasach szybkiego ruchu, a nawet po autostradzie.

  4. Zgadzam się w 100% – od dłuższego czasu usiłuję przekonać Gazetę Wyborczą w Krakowie, że przydałaby się akcja 'rowerzysto, ciebie też obowiązuje kodeks drogowy’, bo wkurza mnie poczucie wyższości rowerzystów, którym najwyraźniej wydaje się, że nagminne łamanie przepisów jest cool, albo też oni są wyższymi istotami, których przepisy nie dotyczą. I niestety mam ochotę takiemu parasol między szprychy włożyć, kiedy wypada pędem zza rogu ulicy na chodniku, albo też również pędem wyjeżdża z podporządkowanej ulicy (na dodatek jadąc pod prąd) lub w najlepsze przejeżdża na czerwonym świetle. I skrajnie irytujący jest brak reakcji – 'na głuchego’ jak to określam – chyba jeszcze gorszy niż bluzgi, jakie można usłyszeć.

    Nawiasem mówiąc jak kiedyś w Cambridge przez przypadek, nie znając miasta, wjechałam na rowerze wieczorem (zerowy ruch) w ulicę pod prąd, to natychmiast spod ziemi wyrósł policjant, który bardzo grzecznie zwrócił mi uwagę, że muszę pojechać inaczej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.