Z większością najczęściej powtarzanych bzdur na temat uchodźców z Syrii świetnie sobie poradził mój znajomy z Twittera w swoim bardzo profesjonalnym wpisie internetowym. Lepiej od niego na pewno tego nie zrobię i nawet nie próbuję.
Ale po prostu muszę się podzielić brednią, przez którą ćwiczę mięśnie brzucha od kilku dni, a która to brednia padła na antenie jednej z ogólnopolskich telewizji. Otóż, jak się tam dowiedziałem, uchodźcy z Syrii nie przyjadą do Polski nie dlatego, że to nie jest ich kraj docelowy i że nie po drodze im przez Polskę do Niemiec czy Szwecji (naprawdę?). Nie przyjadą dlatego, że granica Polski jest naturalną barierą geograficzną trudną do pokonania. Trzeba przejść przez wysokie, niebezpieczne góry, co całkowicie przerasta możliwości uchodźców.
Tak, taki dwudziestoparoletni Syryjczyk, który właśnie się pobił na granicy węgierskiej z policją, a wcześniej przepłynął na pontonie przez Morze Śródziemne, na pewno nie da rady przejść przez te polskie łańcuchy górskie, przez przełęcze pomiędzy nimi, a jak zobaczy Bieszczady, Beskidy czy Sudety, to się po prostu ze strachu posika w majtki.
Z litości dla dziennikarki nie podam jej imienia i nazwiska ani stacji, dla której pracuje.
Zastanawiam się nad czym innym: od 10 lat mniej więcej, chaotyczne bandy niechcianych biedaków z różnych stron świata wałęsają się po bezdrożach i zakamarkach EU i do tej pory media głównie zajmują się ich socjalną charakterystyką, przekazując nam różnorodne „odkrycia” na ich temat a brakuje konkretnych działań i decyzji.
Skąd są i dokąd idą. Czy maja zarejestrowane papiery i są obecni w „naszej” bazie danych. Jak ich rozlokować i gdzie mogliby się uczyć żyć w nowych warunkach. Do tak licznych gromad potrzeba armii urzędników, mnóstwa kamer i komputerów, nauczycieli, policjantów i wszelkiego rodzaju pracowników socjalnych…
Jak do tej pory pracuje garstka ochotników, dziennikarze robią szum i światła a politycy dobre miny – różne, dla każdego według potrzeb.
Mam poczucie nadchodzących dużych kłopotów, których nikt nie chce nawet publicznie przyjąć do wiadomości.
Do czasu kiedy wojny na Bliskim Wschodzie nie ostudzą rozpalonych głów, oni nie przestana maszerować, a my – zagadując się na śmierć i pogrążymy nasz raj w chaosie. Bezsensowne filmy o Zombi staną się modelem przyszłości tej „cywilizacji półgłówków”.
Myślę że mamy bardzo ograniczony czas na skuteczną reakcję, Co z tymi ludźmi zaczniemy robić teraz, wróci za dwa pokolenia albo falą nienawiści albo pokojowym istnieniem… Wyboru musimy dokonać dzisiaj.
Pozdrawiam.
Wyboru powinniśmy byli dokonać wczoraj. A tak poza tym masz absolutną rację.
Najbardziej trudne do przebycia są złogi głupoty. Ale one mogą (i powinny) przerazić nie tylko Syryjczyków.
Przy okazji, skoro w temacie, a galopujący major tego nie porusza: w okresie nieistnienia państwowego wchłonęliśmy olbrzymią dawkę nastawień i przesądów mocarstw kolonialnych — nie wiem czy tu zadziałało jakieś prawo psychologicznej kompensacji czy narodowa potrzeba bajek, ale na pewno nie przyczynili się do tego polscy zesłańcy, którzy na ogół z szacunkiem i usiłowaniem zrozumienia traktowali różne azjatyckie ludy, wśród których musieli żyć. No a ta kolonialna mentalność zawsze była podszyta grubą warstwą strachu, zresztą zupełnie uzasadnionego, bo przecież z tego, co różne nacje zachodniej Europy wyprawiały po świecie można skompilować encyklopedię ignorancji, okrucieństwa i wyzysku. Późniejsze uwalnianie się od kolonialnych najeźdźców pokazało, że mieli czego się bać. No ale musiały te kraje wziąć do siebie rzesze byłych kolaborantów i ich rodzin a także tych, co byli na uboczu konfliktu, ale nowe władze były im groźne.
Rzecz w tym, że synowie i córki kolaborantów mogli mieć zupełnie odmienne nastawienie tak do starej jak i nowej ojczyzny. I stąd brać się może duża część zbuntowanych ludzi, muzułmanów czy nie, winiących swe nowe kraje za swój niedobry los. Ale gdzie powody, by Polacy mieli się ich bać?
Wiem gdzie. W absurdalnym popieraniu przez władze wszystkich awantur na Wschodzie, jak gdyby zrobienie z siebie przydupasów Stanów Zjednoczonych mogło być ochroną przed groźbą rosyjską.