Ożenki i zamążpójścia

Trochę o tym, jak zmiany społeczno – kulturowe skutkują powstawaniem problemów językowych wcześniej niewyobrażalnych.
Od paru tygodni w Nowym Jorku trwa gorączkowe nadrabianie zaległości i pobieranie się przez pary, które dotąd miały z tym pewien problem, ponieważ nie były (i nadal nie są) mieszane, a w każdym razie nie ze względu na płeć.
Donosząc o tym w internetowym wydaniu „Wysokich Obcasów” Barbara Szelewa zaniepokoiła mój wyczulony ostatnio* zmysł językowy rodzimego użytkownika polskiej mowy, tytułując swój artykuł „Nowy Jork żeni się w niedzielę„.
W polszczyźnie obowiązuje taki słowny stereotyp, że mężczyzna się żeni, a kobieta wychodzi za mąż. Słowny, bo nie do końca pasujący do opisywania współczesnej, globalnej rzeczywistości. Cóż bowiem oznacza „żenić się”, jeśli nie „stawać się żonatym”, czyli takim, który ma żonę? Podobnie jak „wychodzić za mąż” to przecież nic innego, jak „stawać się zamężną”, czyli taką, która ma męża. Gdy małżeńską przysięgę składa sobie dwóch mężczyzn, żaden z nich się nie żeni. Gdy przed ołtarzem stają dwie kobiety, żadna z nich nie wychodzi za mąż.
Ciekawe, ale wydaje mi się, że przymiotniki „zamężny” i „żonata”, jako ogólnie zrozumiałe i jednoznaczne, przyjmą się w języku polskim o wiele szybciej, niż poprawne stosowanie wyrażeń „wychodzić za mąż” i „żenić się” w przypadku par tej samej płci. Tym bardziej, że dla osób pozostających w związku małżeńskim brak uniwersalnego określenia stanu cywilnego, które nie zdradzałoby nijak płci współmałżonka, takiego jak określenie „wolny” lub „wolna” zamiast „kawaler” i „panna”.
Mamy tu w języku polskim do czynienia z fenomenem niespotykanym w angielszczyźnie, w której wszystkie najbardziej naturalne określenia czynności związanych z ożenkiem lub zamążpójściem są neutralne i pozbawione wszelkich oznak seksizmu. Po polsku można wprawdzie mówić o „pobieraniu się”, „stawaniu przed ołtarzem” czy „wchodzeniu na nową drogę”, ale „żenić się” i „wychodzić za mąż” kolokwialnie triumfują, tyle że nie zawsze poprawnie, zwłaszcza to pierwsze.

* Niedawno pisałem o wpadkach językowych w reklamie Banku Gospodarki Żywnościowej i informacji o śmierci Andrzeja Leppera na głównej stronie Onetu