Koszmar w raju

Wczoraj wieczorem, gdy Paweł Wimmer wrzucił na swoim profilu mapę wyspy Utøya, był to chyba najlepszy z wszystkich komentarzy, jakie na temat tragicznych wydarzeń widziałem. Od tamtej pory nie mogę się otrząsnąć ze zdziwienia. Nie tylko, że mogło dojść do czegoś takiego (zamachowiec przebrany za policjanta wystrzelał kilkadziesiąt osób na obozie młodzieżowym). Nie mogę wyjść z podziwu, jak różne to budzi reakcje ludzi. Niektórzy są wstrząśnięci, ale inni nie kryją obojętności na wydarzenia, które dotknęły obcych im ludzi wypoczywających na wyspie, o której nigdy dotąd nie słyszeli. Niektórzy, nie zważając na to, że sprawca miał fundamentalistyczne chrześcijańskie poglądy i był nacjonalistą, lamentują nad liberalną polityką imigracyjną i straszą islamskim terroryzmem. Są wreszcie i tacy, którzy otwarcie się cieszą ze śmierci „młodzieżówki Lenina”, i dają temu wyraz w komentarzach pod krótkim, drastycznym filmem, pokazującym usłany trupami brzeg sielskiej wyspy z płynącej wzdłuż niego łódki. Tak jakby czyjakolwiek narodowość, rasa czy poglądy polityczne były wystarczającymi przesłankami, by go zamordować.
Niektórzy zachwycają się rzekomą głębią przesłania, jakie na swoim Twitterze zamieścił sprawca: 

One person with a belief is equal to the force of 100 000 who have only interests.


W moim odczuciu, najtrafniej i najmądrzej podsumował to przesłanie ktoś, kto odpowiedział:

Yes indeed. It only takes one shit to evacuate the swimming pool. Very sad.


I to chyba – obok mapy zamieszczonej przez Pawła – drugi najlepszy komentarz.