Dowartościowany

Poproszony przez młodego amerykańskiego turystę na moście nad Sekwaną o zrobienie mu kilku fotografii wdałem się z nim w krótką i nieszczególnie głęboką rozmowę. W trakcie naszych pogaduszek starał się do mnie mówić po francusku, ja z kolei mówiłem do niego cały czas po angielsku, bo było dla mnie oczywiste, że to Amerykanin. Na odchodnym, mój sympatyczny rozmówca pochwalił mnie, że bardzo dobrze – jak na Francuza – mówię po angielsku, i że nie spotkał dotąd w Paryżu nikogo z tak poprawną wymową. Nie pozostając mu dłużny pochwaliłem go, że jego francuski również jest znakomity.
Cóż, wróci chłopak do Stanów dowartościowany i pewnie dalej będzie szlifować swój francuski i fascynować się zabytkami Paryża, na tle których go sfotografowałem.
No i dobrze, trzeba się wzajemnie dowartościowywać. Tylko że ja się chyba powinienem zabrać za swój francuski, bo gdyby mnie usłyszał, jak kaleczę język, którego on się uczy, pewnie by mu zrzedła mina.