Dziewczyny moich chłopaków

W starszych klasach szkoły średniej zdarza się, że dziewczyna ma bardzo dobry wpływ na naukę angielskiego (a może i innych przedmiotów) przez mojego ucznia, ponieważ – pod pretekstem wspólnego odrabiania lekcji czy tłumaczenia sobie rozmaitych szkolnych zawiłości – można sobie pozwolić na wiele innych, o wiele przyjemniejszych rzeczy. Od paru miesięcy obserwuję jednak zastanawiające nowe zjawisko, chociaż – na mniejszą skalę – miało już ono miejsce cztery lata temu, gdy wypuszczałem w świat jako nauczyciel podobną ilość maturalnego chłopa, co w tym roku.
Zaczęło się wiosną od Krzysia, ale od tamtej pory już chyba sześciu moich uczniów bije przede mną pokłony i nie kwestionuje mojego autorytetu, bo „tak im ich dziewczyny kazały”. Z tymi pokłonami to może przesadziłem, ale z pozytywnym wpływem życiowych partnerek moich uczniów na mój autorytet już na pewno nie. Przytłaczająca część moich chłopaków w zasadzie niczego nie czyta i jakakolwiek ilość tekstu nie mieszcząca się w jednym SMS-ie to dla nich zdecydowanie za dużo, więc choćbym nawet napisał o nich samych i o ich wychowawcy, raczej ich to szczególnie nie zainteresuje. Może zresztą dobrze, bo przecież nie piszę bloga dla uczniów. I dobrze, że ci z nich, którzy decydują się jednak coś czytać, wybierają rzeczy dla nich pożyteczne, jak Robert, który wyleciał ostatnio z pracowni technicznej, bo czytał magazyn motoryzacyjny.
Natomiast bardzo liczna i wierna grupa czytelników, a właściwie czytelniczek mojego bloga, to dziewczyny moich chłopaków. Nie bardzo wiem, co w moim blogu je przyciąga, ale – jak wynika z tego, co mówią mi czasem panowie – lektura bloga wzbudza w paniach pełne zaufanie do mojej osoby, a oni dowiadują się od swoich dziewczyn, że mają się mnie słuchać, że jestem bardzo mądry i że wiem, co robię, nawet jeśli im się czasami wydaje inaczej.
Dziękuję Wam bardzo, drogie Czytelniczki. Nawet jeśli nie miewam jakichś poważnych problemów w dialogu z Waszymi chłopakami, to dodatkowe wsparcie bardzo wyraźnie odczuwam, chociaż pewnie po trosze jest to też zwyczajnie zasługa tego, że bardzo przez tych parę lat dorośli. Przy Waszym boku dorastają chyba jednak jeszcze lepiej, więc opiekujcie się nimi i wpływajcie na nich dalej. I przy okazji – weźcie ich czasem do Plazy czy do Multikina, żeby pooglądali trochę filmów w oryginale. Zresztą, co ja Wam będę podpowiadał, na pewno same wiecie najlepiej, co by się jeszcze każdemu z nich przydało zanim w maju przystąpi do matury z angielskiego.