Wiatr historii w portalach społecznościowych

Przedziwna rzecz te portale społecznościowe. Parę lat temu musiałem usunąć z mojego bloga wszelkie dane pozwalające na zidentyfikowanie szkoły, w której uczę, by nie utożsamiano bloga ze szkołą. Dziś posunięcie takie byłoby bezcelowe, bo przez import bloga do Facebooka moi znajomi w tym portalu i tak docierają do treści przeze mnie publikowanych.
Ale to działa także w drugą stronę – w aktualnościach na temat moich znajomych wyświetlają mi się różne informacje o nich i o tym, co w internecie robią. Bywa, że z aktualności tych możemy się o naszych znajomych dowiedzieć więcej, niż byśmy chcieli i niż nam potrzeba. Ostatnio na przykład zaobserwowałem, że jeden z moich uczniów z drugiej klasy technikum zapisuje się namiętnie do wszelkich możliwych inicjatyw lesbijskich i gejowskich oraz powstających na portalu grup nacisku walczących o prawa par homoseksualnych do zawierania małżeństw. W kalendarzu nadchodzących imprez zadeklarował też, że 13 czerwca wybiera się do Warszawy na tegoroczną Paradę Równości.
Przedziwna rzecz, te portale społecznościowe. Mojego studenta Sławka ktoś zgłosił do sprawdzenia, bo jego nieszczególnie pobożny awatar przypominał komuś wizerunek Jezusa Chrystusa (a Sławek – tak się składa – całkiem jest do Jezusa podobny). A na stronie jednej z grup, do której zapisał się mój osiemnastoletni uczeń – aktywista, znalazłem rysunek, treść którego na pewno głęboko poruszy mojego przyjaciela Jacka i skłoni go do zamieszczenia obszernego komentarza, na który czekam z niecierpliwością. Na tym rysunku widać moim zdaniem, jak wieje wiatr historii.