Albo religia, albo etyka?

W trwającym od lat dyskursie na temat obecności religii w szkole i zapewnienia alternatywy dla religii w postaci etyki zupełnie nieświadomie postawiliśmy religię i etykę na pozycjach wzajemnie sobie przeciwnych. W odbiorze potocznym, etyka stała się domeną wojujących ateistów i zwolenników laicyzacji, religia natomiast stała się nieetyczna. Choć stereotyp bezsensowny, nie znaczy wcale, że nie funkcjonuje – brak logicznego uzasadnienia to coś, co stereotyp powinno cechować z definicji. Niestety, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przekonanie o religii będącej negacją wartości etycznych ma się dobrze i przynosi coraz większe owoce.
Patrzę na to przez pryzmat ostatnich dwóch lat i moich doświadczeń z lekcjami religii odbywającymi się w mojej pracowni komputerowej pod moją nieobecność. Przez te dwa lata przez pracownię przewinęło się kilku nauczycieli, wiele grup, odbywały się lekcje różnych przedmiotów – angielskiego (nie tylko ze mną), techniki biurowej, godziny wychowawcze. Odbywały się tu wywiadówki, a nawet – chyba za sprawą dużego stołu na środku klasy, wokół którego można siedzieć – było to popularne miejsce na klasowe spotkania opłatkowe. Ale tylko po lekcjach religii pracownia wygląda tak, jakby przeszedł przez nią huragan. Czyżby na katechezie młodzież dawała wyraz temu, że dała się przekonać, iż religia stoi w sprzeczności z etyką? Nie jestem pewien, jakie cele dydaktyczne i wychowawcze stawia sobie katecheta, ale uczniowie zdają się poświęcać cały swój czas i energię na ćwiczenie umiejętności związanych z postawami destrukcyjnymi, przede wszystkim z wandalizmem.
Jakiego rodzaju ćwiczenia w demolowaniu może wykonywać uczeń na lekcji? Lista jest bardzo długa. Do trudno zauważalnych i mało uciążliwych dowcipów należy wyjmowanie i przekładanie klawiszy w klawiaturach – na pierwszy rzut oka klawiatura jest w porządku, pisząc bezwzrokowo można nie zwrócić uwagi, że klawisze są nie na swoim miejscu, że w klawiaturze są cztery litery „k”, albo że z klawiszy – niczym z puzzli – ułożono jakiś wulgarny wyraz. Jeśli mysz nam nie działa, najprawdopodobniej po prostu wyjęto z niej kulkę i wyniesiono poza klasę. Warto o tym pamiętać, zanim zacznie się sprawdzać podłączenie do komputera czy ustawienia systemowe, bo taka mysz na pierwszy rzut oka wygląda sprawnie. Inaczej jest z myszą optyczną – ponieważ nie da się z niej wyjąć kulki, ma ona najczęściej wyrwany przewód i widać to zwykle z daleka.
Wyjątkowo narażone na przemoc uczniowską są głośniki komputerowe – można z nimi robić naprawdę wszystko: zdzierać materiałowe osłony na obudowach, łamać plastikowe kratki pod tymi osłonkami, przebijać długopisem membranę, a nawet wyrwać ze środka magnesik i rozwinąć drucik z otaczającej go cewki. Zupełnie bezbronne są też pokrętła potencjometrów (znikają podobnie jak kulki w myszach), natomiast odrobinę większego wysiłku wymaga wyrywanie kabla zasilającego lub wtyczki wkładanej do karty dźwiękowej komputera, tak zwanego „jacka”. Przewody można też starannie porozrywać na jednakowej długości kilkucentymetrowe kawałeczki i powiązać w supełki. Absolutne zdumienie (i podziw – dla stoickiego spokoju katechety) wzbudziło we mnie natomiast w ubiegłym roku ucięcie wtyczki wkładanej do kontaktu przy kablu zasilającym komputer – kabel miał średnicę 6 mm i albo ktoś musiał mieć bardzo duże i ostre zęby, albo użył ostrego noża.
I oczywiście klasyka – misterne bazgranie blatów, półek i monitorów.
Od września ma ponoć w każdej szkole być etyka. Nie jestem pewien, co bym wówczas wolał – czy żeby w mojej pracowni pod moją nieobecność odbywała się etyka, na której uczniowie będą konserwować systemy i sprzęt w mojej pracowni oraz oddawać się innym konstruktywnym zajęciom, czy żeby ten sztuczny podział na religię i etykę, w wyniku którego niektórzy najwyraźniej uwierzyli, że są one w opozycji względem siebie, odszedł całkiem w niepamięć.