Stu osiemdziesięciu czterech nauczycieli

Stu osiemdziesięciu czterech nauczycieli, głównie nauczycielek w zasadzie, pracowało w weekend w szkole, w której nie było dzieci. Stu osiemdziesięciu czterech nauczycieli to właściwie taka mała szkoła, tak jakby sześć klas podstawówki.
W niedzielę wieczorem okazało się, że po tych trzech dniach spędzonych przez nauczycieli w szkole w zasadzie jest dokładnie tak samo, jak po wyjściu ze szkoły dzieci. Komuś tak bardzo przeszkadzał kwiatek na parapecie, że wydłubał z doniczki całą ziemię i rozsypał ją wokół. Ktoś inny wpadł na genialny pomysł włożenia do sedesu półlitrowej plastikowej butelki po wodzie mineralnej i próbował się jej pozbyć spuszczając wodę – próba na tyle nieskuteczna, że butelka niestety nie spłynęła do ścieków, ale na tyle skuteczna, że jej wyjęcie sprawiło woźnemu spory kłopot. A w męskim pisuarze ktoś ustawił brudne szklanki – to chyba miała być jakaś artystyczna prowokacja, a w każdym razie trudno zrozumieć, cóż by to miało innego oznaczać.
Zabawne, kiedy się pomyśli, że pewnie ci sami ludzie, którzy w dość beztroski sposób podeszli do pracy woźnego w goszczącej ich szkole, na codzień egzekwują od swoich uczniów i uczennic wystawianie krzeseł na ławki po zakończonych lekcjach i uczą ich szacunku do pracy innych ludzi.