Ślub

Wskutek lekkiego korka na skrzyżowaniu blisko świateł wjechałem dzisiaj w środek korowodu weselnego, w którym większość samochodów miała rejestrację zaczynającą się na SMY K. Bardzo się wzruszyłem i jadąc tak w tym korowodzie myślałem o tym, że żadne z nas już smyki i nadszedł czas na coś zupełnie innego.
Zauważyłem w kilku sprawach, że już nie sposób uchodzić za smyka. Choćbym próbował się powygłupiać, odbierany jestem – zupełnie wbrew swoim intencjom – jako kontestator manifestujący poważne stanowisko. Gdy przyłączę się do jakiejś akcji, nawet i prześmiewczej, nie jestem już błaznem, lecz mentorem. Stałem się zakładnikiem wyborów dokonanych w przeszłości, nie umiałbym już odnaleźć drogi do skrzyżowań, na których musiałem się zdecydować, czy skręcić w lewo czy w prawo.
Nam wszystkim, którzy nie możemy już być smykami, na nowej drodze życia winszuję serdecznie i trzymam za nas kciuki.

Ten wpis to odgrzewany kotlet sprzed pięciu lat.