Krzyżowanie teatru

Dominikanin, ojciec Tomasz Dostatni, widział spektakl „Golgota Picnic” i nie czuje się zgorszony. Przypomina „Apocalypsis cum Figuris” w reżyserii Jerzego Grotowskiego, który w latach siedemdziesiątych spotkał się z krytyką władz kościelnych, w tym z kategorycznymi słowami prymasa Wyszyńskiego podczas kazania na Wawelu, a po dwudziestu latach, w 1998 roku, w Rzymie, to samo przedstawienie otrzymało od kościelnego jury, z kardynałem Glempem jako przewodniczącym komitetu honorowego, międzynarodową nagrodę artystyczną Fra Angelico.
Podobne kontrowersje budziła od początku rock opera „Jesus Christ Superstar”. Nie dość, że w oryginalnej obsadzie rolę Jezusa powierzono wokaliście Deep Purple, Ianowi Gillanowi (a w Polsce Markowi Piekarczykowi z TSA), a obecnie w jednej z polskich telewizji można obejrzeć przedstawienie z gwiazdami takimi, jak Ben Forster, Melanie C i Tim Minchin („wojujący” ateista), to jeszcze Judasz i Maria Magdalena są w tej operze postaciami pozytywnymi. Dzisiaj, czterdzieści kilka lat po światowej premierze, polscy księża i biskupi nie protestują przeciwko emisji spektaklu z londyńskiej O2 Arena, a większość z nich pewnie nie widzi w nim nic niestosownego.
Sztukę Rodrigo Garcíi można kupić na Amazonie. Wyczytałem na Wikipedii, że intencją argentyńskiego dramaturga była krytyka społeczeństwa konsumenckiego i wyrażenie żalu nad losem ludzkości i jej odejściem od nauczania Jezusa. „Golgota Picnic” bez przeszkód pokazywana była w Madrycie przez kilka miesięcy, natomiast w Tuluzie i w Paryżu spektakle budziły kontrowersje i połączone były z demonstracjami przeciwników (i kontrdemonstracjami obrońców wolności słowa).
W Polsce katoliccy fundamentaliści skutecznie zastraszyli organizatorów poznańskiego festiwalu na Malcie i kameralne, przeznaczone dla niespełna dwustu widzów przestawienie, nie odbędzie się. Jeśli ktoś chce posłuchać „Siedmiu ostatnich słów Chrystusa na krzyżu” Józefa Haydna, to może. Ale nie podczas przestawienia „Golgota picnic”, podczas którego wykonuje je nagi pianista. To tu tak naprawdę stało się w ubiegłym tygodniu coś niebezpiecznego dla wolności słowa w Polsce, nie w redakcji jednego z tygodników.
Na zdjęciu powyżej katolicy protestujący przeciw „Golgocie” w Tuluzie w 2011 roku. Pozwolono im sobie poprotestować, a kto chciał, na spektakl poszedł i obejrzał. Inaczej niż w Poznaniu.

Boska komedia

Pan Bóg musi widać nie być kibicem piłki nożnej. Jakże inaczej, skoro dopuścił do zdobycia tytułu mistrza świata w piłce nożnej przez Hiszpanię, kraj diabła wcielonego, piekło na ziemi, nowoczesną Sodomę i Gomorę (toż nawet te nazwy brzmią trochę po hiszpańsku)?
Hiszpanie od pięciu lat mają zalegalizowane małżeństwa homoseksualne, w dodatku związek taki jest uważany za równoważny związkowi małżeńskiemu osób przeciwnej płci i pociąga za sobą te same skutki cywilnoprawne, łącznie z możliwością adopcji i wspólnego wychowywania dzieci. Małżeństwa osób jednej płci do tego stopnia zrównano z małżeństwami heteroseksualnymi, że z formularzy w instytucjach państwowych zniknęły pojęcia „mąż” i „żona”, a zastąpiły je sformułowania „Partner A” i „Partner B”.
Rząd hiszpański planuje pod koniec tego roku przeforsować ustawę o wolności religijnej i wolności sumienia, która usunie symbole religijne z koszar wojskowych, szpitali, internatów i szkół państwowych, a także zrezygnuje z ich używania w czasie pogrzebów państwowych i uroczystości objęcia funkcji publicznych. Ma to służyć stworzeniu „przestrzeni publicznej neutralnej religijnie”, a ustawa nie dość, że broni przed katolicką dominacją praw wyznawców innych religii, to odwołuje się również do wartości ateistycznych, uznaje instytucję sprzeciwu sumienia i zajmuje się prawami „bezwyznaniowców” oraz chroni apostatów. Każdy ma mieć prawo żądać od odpowiedniej instytucji zaświadczenia o porzuceniu wyznania po uprzednim złożeniu stosownego wniosku.
Ułatwiono rozwody i uchwalono niespotykanie liberalną ustawę aborcyjną, umożliwiającą usunięcie ciąży do czternastego tygodnia od poczęcia. Szesnastoletnie dziewczyny mają prawo do przerywania ciąży bez zgody rodziców, ustawa zawiera jedynie wymóg poinformowania ich o zabiegu.
W hiszpańskich szkołach prowadzi się warsztaty „Przyjemność w twoich rękach”, których celem jest pomoc uczniom i uczennicom w odkrywaniu autoerotyzmu. Mówiąc wprost, prowadzi się zajęcia z masturbacji, a państwowe pieniądze przeznaczane są na ulotki, wykłady i warsztaty poświęcone onanizmowi.
W Hiszpanii można być kobietą z męskimi narządami płciowymi i mężczyzną z żeńskimi, ustawa o tożsamości płciowej pozwala bowiem na zmianę płci w akcie urodzenia i wszystkich oficjalnych dokumentach bez konieczności wcześniejszego przeprowadzenia operacji zmiany płci. Wystarczy zadeklarować wolę zmiany płci, przedstawić medyczne zaświadczenie o zaburzeniu tożsamości płciowej i przez dwa lata przechodzić stosowną kurację.
I takim degeneratom pozwolił Pan Bóg wygrać mundial? Ale z drugiej strony, jaki miał wybór? Dać zwycięstwo Holendrom? To by było jeszcze zabawniejsze. Niemcom? Oni wszak nie lubią własnego rodaka – papieża. A Polaków przecież w mundialu w ogóle nie było. A szkoda, to jest jedyna nacja, która umie postawić czterometrowy krzyż przed centralną instytucją publiczną, siedzibą głowy państwa, uczynić z niego symboliczny nagrobek i obstawiać lampkami, a próby jego uprzątnięcia w jakieś godne miejsce odbiera jako oznakę wojny z religią i dumnie staje „w obronie krzyża”. To jest naród, który godnie stawia czoła czyhającym tuż za Sudetami małżeństwom homoseksualnym i zagadnienie to jest właściwie nieobecne w polskiej debacie publicznej. Bez trudu można tu znaleźć fachowe porady instytucji – w tym kościelnych – leczących z homoseksualizmu czy masturbacji. To tu prezydent państwa powiedział w ubiegłym roku, że nie ma w Polsce alternatywy dla katolickiego systemu wartości – słowa, za które w innym kraju musiałby się zapewne pożegnać z urzędem. Tylko w Polsce z pogrzebu głowy państwa można było zrobić ultrakatolicką ceremonię koncelebrowaną przez pół episkopatu, odbierając tym samym prawo do odczuwania patriotyzmu osobom nie utożsamiającym się z katolicyzmem.
Mimo tych wszystkich atutów Polska przepadła w eliminacjach i nie zakwalifikowała się do mundialu. Ale może i dobrze, przynajmniej nie musieliśmy grać w meczach z tymi wszystkimi poganami.