Nowe szaty króla

Na początek, zanim napiszę w ogóle, o co mi chodzi, proste pytanie. Czy kiedy słyszysz „nowe szaty króla”, postrzegasz to jako sformułowanie pozytywne czy też pejoratywne?
Mnie to określenie kojarzy się natychmiast z baśnią Hansa Christiana Andersena o tym samym tytule, która to – jeśli ktoś nie zwykł czytać książek – może mu być znajoma także z filmu studia Walta Disneya i paru innych ekranizacji. A skoro tak mi się kojarzy, to konotacje muszą być jednoznacznie negatywne.
Nowe szaty króla (czy też cesarza, w zależności od tłumaczenia) były w rzeczywistości oszustwem. Podający się za krawców naciągacze wyłudzili od pysznego władcy krocie za uszycie stroju, który został rzekomo uszyty z najszlachetniejszych tkanin i długotrwałym, hojnie opłacanym wysiłkiem. Problem polegał jednak na tym, że szaty te były niewidzialne dla ludzi, którzy są głupi albo niegodni swojego urzędu. Bojąc się przyznać, że są niekompetentnymi idiotami, wszyscy kontrolujący pracę „krawców” zachwalali pod niebiosa powstającą kreację. Podczas uroczystej procesji, w której odziany w nowe szaty, czyli w rzeczywistości nagi król maszerował ulicami stolicy, wszyscy wzdychali nad nieistniejącymi szatami z zachwytu. Aż wreszcie małe dziecko krzyknęło, że cesarz jest nagi, i czar prysł, a sam król zdał sobie sprawę, że padł ofiarą oszustwa.
No właśnie. I tak się zastanawiam, co miała na myśli firma Toyota (oraz jej copywriter) puszczając w medialny świat reklamę, z której dowiadujemy się, że nowa Toyota Hilux to „nowe szaty króla”.