Monty Python i spam, czyli historia języka

Oto przykład niesamowitej kariery. Jak widać na poniższym przykładzie, można zainspirować miliardy ludzi do używania starego słowa w nowym znaczeniu, które w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu lat przyjmie się w mowie potocznej wszystkich języków świata.


Dawkins po polsku na YouTube

Jakiś czas temu w filmowym serwisie YouTube.com pojawił się kanał użytkownika niezwykle pracowitego, błyskotliwego, znakomicie znającego angielski i mającego olbrzymią pasję, którą stanowi głoszenie dobrej nowiny. Jeden po drugim na YouTube.com pojawiają się na jego kanale najznakomitsze produkcje popularyzujące światopogląd ateistyczny.
Zapraszam do kanału liberalatheist – tłumaczenia przednie. „Into the hole he goes” w filmie poniżej to wcale nie szczytowe osiągnięcie.

Komentujmy konstruktywnie

Anonimowość internetowa ma swoje straszne oblicze – za jej sprawą najgorsze możliwe instynkty przestają być czymś wstydliwym, a słowa, których nigdy byśmy nie powiedzieli głośno, a już na pewno nie publicznie, leją się potokiem w usenecie, internetowych forach i grupach dyskusyjnych.
Pod artykułami o zabójstwie księdza w Blachowni można przeczytać wypowiedzi ludzi, którzy otwarcie sympatyzują z mordercą, szydzą z ofiary, korzystają z okazji, by naubliżać a to grupie zawodowej ofiary, a to światopoglądowi katolickiemu bądź ateistycznemu. Nawet w moderowanych przecież komentarzach pod artykułem na Onecie zobaczyłem dzisiaj tyle nienawiści i idiotyzmu, że odechciewa się na te wszystkie fora zaglądać.
Ale samo omijanie nie rozwiąże problemu. Internetowe trolle będą nadal wzajemnie obrzucać się mięsem wypaczając ideę swobodnej wymiany informacji i wolności słowa. W częstochowskim lokalnym forum Gazety Wyborczej zdarzyły się w tym roku przypadki aroganckiego zachowania osoby podającej się za sprawującą ważną funkcję publiczną. Chamstwu w sieci trzeba wyraźnie powiedzieć „STOP”. Z internetowym rozmówcą, tak jak i z realnym interlokutorem, można się nie zgadzać, ale nie wolno na niego pluć, wybijać mu zębów ani dźgać go nożem – nawet wirtualnie.
Niewiele mogę zrobić sam, by to zmienić, ale postanowiłem codziennie wpisywać przynajmniej jeden konstruktywny komentarz na jakiejś stronie internetowej. Niekoniecznie pozytywny, bo internet to nie forum wzajemnej adoracji, ale rzeczowy i konstruktywny. Zachęcam do robienia tego samego.
Bądźmy konstruktywni – jest wielu ludzi rozumnych korzystających z internetu. Jeśli każdy z nas – zamiast biernie przyglądać się przerażającym bzdurom wypisywanym przez frustratów na forach – napisze od czasu do czasu coś mądrego, wolność słowa nie straci sensu, a internet drugiej generacji, umożliwiający każdemu publikowanie własnych treści bez żadnych nakładów finansowych ani wiedzy technicznej, nie stanie się odrażający.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bez kategorii Tagi ,

Ostatni skrawek … muru

Bywa, że nienawiść jest ubrana w słowa piękne, podniosłe, albo – dla odmiany – pozornie dowcipne. Przeraził mnie niedawny żart Johna McCaina, który bez najmniejszego zastanowienia palnął, że rosnący eksport papierosów do Iranu przyczyni się do szybszej śmierci obywateli tego kraju. Nie rozumiem, dlaczego miałoby mi zależeć na śmierci jakiegokolwiek Irańczyka. Z kolei na towarzyskim spotkaniu przy grillu zmroziła mnie niekonsekwencja, z jaką nienawidząca muzułmanów ortodoksyjna katoliczka godzi się na obrażanie ich wiary.
Przedwczoraj, jadąc pociągiem 230 kilometrów przekonałem się, że jest tylko jedna stacja radiowa, którą nieprzerwanie, na kolejnych częstotliwościach, znajdowało radio w moim telefonie, a kilka minut słuchania wprawiło mnie w takie zdumienie, że słuchałem dalej.
Z audycji wyłaniał się świat przerażający, w którym jacyś bezlitośni ludzie odbierają innym ludziom pensję i sprawiają, że ich dzieci będą głodować, co jednak nie odbiera sił tym pokrzywdzonym bohaterom, bo przecież co ich nie zabije, to ich wzmocni. Dowiedziałem się, że trzeba będzie wkrótce sięgnąć po inne środki niż konwencjonalne, a także, że czeka nas ciężki wrzesień i że trzeba będzie wyjść na ulice. Apelowano do prezydenta, żeby rozwiązał wybrany niespełna rok temu parlament w trybie natychmiastowym, a obecni w studio parlamentarzyści dodawali otuchy sobie i słuchaczom przekonując, że wyborów się nie boją i są na nie gotowi. Mówiono, że w Polsce zostały złamane wszystkie standardy obowiązujące w światowych demokracjach. Ze słuchawek sączyły mi się do uszu strach i nienawiść, a Janina – w trosce o moje zdrowie psychiczne – radziła mi się przełączyć na coś innego.
Dwa tygodnie temu słuchaczy tego radia na „ostatnim skrawku Wolnej Polski” przywitał przeor Jasnej Góry. Na szczęście nikt chyba nie traktuje poważnie tych bredni o oblężonej poprzez wrogie siły twierdzy, bo jeśli ostatni skrawek Polski naprawdę miałby wyglądać tak, jak można by było odnieść wrażenie z audycji, której wysłuchałem w pociągu, bez żalu i wahania wymazałbym go z mapy świata.
Wieczorem, po powrocie do domu, wysłuchałem w całości wystąpienia Baracka Obamy w Berlinie. Wyraźnie podniosło mnie to na duchu. Obama mówił o burzeniu murów i budowaniu porozumienia między religiami, pokazywał globalne zależności między ludźmi pozornie należącymi do zupełnie innych społeczności. Nie bał się wytknąć Niemcom tego, że to właśnie w Hamburgu przygotowano podstawy pod zamachy terrorystyczne na Stany Zjednoczone 11 września 2001 roku, ale jednocześnie wskazywał na wspólne korzenie i piękno wszystkich kultur i religii. Nie wahał się skrytykować ekstremizmu, ale jednocześnie odwołał się do wspólnych wartości chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. Nie dzielił świata na dwie frakcje polityczne, ale podkreślał powiązania między ludźmi w krajach na różnych kontynentach. Padały nazwy krajów, które w Polskiej debacie politycznej właściwie nie istnieją, chociaż są to miejsca z różnych względów kluczowe i zapalne, a każdy z nas powinien się z troską pochylać nad tym, co tam się dzieje. W swoim przemówieniu ten „współobywatel Świata” wydał mi się jakoś bliższy Benedyktowi XVI, niż polskie radio katolickie, które straszyło mnie całą drogę z Warszawy do Częstochowy. Na spotkaniu z przedstawicielami społeczności żydowskiej, muzułmańskiej, hinduistami i buddystami podczas Światowych Dni Młodzieży w Sydney papież potępił przecież tych, którzy wykorzystują religię po to, by dzielić, zamiast jednoczyć ludzi. Widocznie, podobnie jak Obama, uważa, że musimy nauczyć się żyć razem, a nie odgradzać się murami i wyrządzać sobie krzywdę.
Nawiasem mówiąc, Obama zaimponował mi także poprawną wymową niemieckich nazw oraz dowcipem i dystansem do siebie. Nie każdy polityk roześmiałby się słysząc głośne beczenie w reakcji na wspomnienie o ojcu – pasterzu kóz. Nawet jeśli to wszystko polityczny marketing, warto mu się przyjrzeć i go naśladować, zamiast ziać nienawiścią i siać zdecydowanie złe ziarno.

Włamanie do TVN-u?

Nie wiem, czy tylko ja widzę na poniższym zrzucie ekranowym, że portal internetowy TVN24 padł dzisiaj ofiarą jakiegoś zwolennika partii o pięknej nazwie i wysokim stopniu zdesperowania?
Podpowiedź: link do raportu specjalnego prowadzi donikąd.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bez kategorii Tagi ,

Abonament telewizyjny

Nie powinienem może zabierać głosu w tej sprawie, bo w moim mieszkaniu nie działa AZART i w związku z tym nie mam telewizji, a tym samym nie mam wielkiego pojęcia na temat tego, jak swoją misję publiczną spełnia Telewizja Polska. Ale dyskusja wokół likwidacji powszechnego abonamentu radiowo – telewizyjnego stała się tak gorąca, że nie sposób ugryźć się w język, zwłaszcza, że podczas jednego z niedawnych wyjazdów służbowych usiadłem z pilotem przed odbiornikiem telewizyjnym i dostąpiłem dobrodziejstwa zapoznania się z ofertą programową aż trzech kanałów państwowego nadawcy.
Domyślam się, że moje doświadczenie było zbyt krótkie, bym mógł mieć jakieś obiektywne spostrzeżenia. Na jednym z tych kanałów jacyś niezwykle mili i weseli ludzie w sutannach ewangelizowali właśnie młodych odbiorców, a że do młodzieży się nie zaliczam, przełączyłem telewizor na kanał regionalny, ale też tylko na chwilę, bo trwała tam transmisja nabożeństwa ze znanego sanktuarium, podobno audycja cykliczna. Przełączyłem więc na ostatni możliwy kanał, by dowiedzieć się z niego, że wizyta papieża Benedykta XVI w Stanach Zjednoczonych jest najważniejszym wydarzeniem tego dnia w Ameryce i na całym świecie, a także, że Telewizja Polska transmitować będzie na żywo całą mszę świętą, jaką Benedykt XVI odprawi dla 60 tysięcy zebranych na stadionie Jankesów (liczbę 60 tysięcy przeczytałem w New York Timesie, nie dosłyszałem, co na ten temat mówiła Telewizja Polska). Trochę mnie to zdziwiło, bo wprawdzie CNN dużo tego dnia mówił o religii, ale raczej dlatego, że jeden z pretendentów do urzędu Prezydenta Stanów Zjednoczonych powiedział właśnie na wiecu wyborczym, że ludzie w małych miasteczkach dotkniętych bezrobociem z goryczy i frustracji zwracają się ku broni palnej i religii, albo oddają się różnego rodzaju negatywnym nastrojom i sentymentom.
Nie mogłem tego dnia dłużej oglądać telewizji, więc nie jestem pewien, jak przedstawiała się dalsza oferta programowa tych kanałów, ale jestem pewien, że moje wrażenie, iż oglądam telewizję, na którą zamiast abonamentu można by przeznaczyć datki zbierane na tacę w kościołach, jest mylne.
Zajrzałem na strony internetowe Telewizji Polskiej i jestem przekonany, że spełnia ona dobrze swoją misję publiczną, a gdy moja Wspólnota Mieszkaniowa zdecyduje się zainwestować w nową instalację anteny zbiorczej, będzie mi pewnie dane przekonać się o tym. Dzisiaj na przykład, w piątkowym kinie akcji, widzowie mogą zobaczyć „Szczęki” – toż to klasyka kina, sam chętnie pokazałbym to moim uczniom na kółku filmowym w oryginalnej wersji językowej, z napisami (a TVP na pewno, w co nie wątpię, taką możliwość daje).
Na stronie internetowej TVP widnieją tak wspaniałe i wartościowe pozycje, jak na przykład „Moda na sukces”, zapewne – jak wnioskuję z tytułu – bardzo cenny program edukacyjny. Jest też „Klan” – pewnie jakiś ciekawy dokument cykliczny poświęcony zagadnieniom genealogicznym, oraz „Plebania” – nie wiem, co to takiego, ale mój ojciec chyba to ogląda, jeśli dobrze kojarzę. W reklamach na stronie jest też jakiś ciekawy program popularno – naukowy o tematyce medycznej, jak się domyślam z opisu kolejnego odcinka, nosi tytuł „Na dobre i na złe”. „Gwiazdy tańczą na lodzie” budzi moje wątpliwości – to astronomia czy meteorologia?
Tak czy inaczej, jestem gorącym przeciwnikiem likwidacji abonamentu. Uważam, że ma on fundamentalne znaczenie dla realizacji misji publicznej Telewizji Polskiej i nie należy osłabiać państwowego nadawcy na rzecz nadawców komercyjnych, którzy nie zadbają o odbiorcę kultury wysokiej.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bez kategorii Tagi ,

Przesłanie po polsku

Od niechcenia przeglądając kanały zatrzymałem się dzisiaj na chwilę na pewnej polskojęzycznej, a podobno nawet uważającej się za szczyt polskości, stacji telewizyjnej. Zatrzymałem się z zaciekawieniem, bo nigdy nie oglądałem ani jednego programu w tej stacji, a odkąd napisałem pierwszą pracę magisterską o stereotypach i uprzedzeniach politycznych, nie słuchałem też siostrzanej stacji radiowej ani nie czytałem należącego do tego samego koncernu tytułu prasowego.
Wysłuchałem kilkuminutowego felietonu, z którego dowiedziałem się, że jedna z największych gazet w Polsce ostatnio zamieściła poradnik dla rodziców chcących zaspokajać potrzeby seksualne swoich dzieci. Gazeta ta podobno nie może się też doczekać wiosny, bo jak wiadomo, geje będą mogli wtedy wyjść na ulice i zmuszać nas do oglądania różnych części swojego ciała, a ta gazeta im pomoże. Zboczeńców wspiera też w tym Unia Europejska, ponieważ jakiś znajdujący się w jej instytucjach przedstawiciel Zielonych jest w istocie czerwony i w młodości nie krył swoich kontaktów seksualnych z dziećmi, a nawet opisał je w książce, której na antenie nie da się cytować, bo jest zbyt szokująca. Jakby tego wszystkiego było mało, zbliża się rocznica marca 1968 roku i dobrze wiadomo, jak ją teraz wykorzystają wrogowie Polski i Polaków.
Pierdu – pierdu. Gdyby wielkonakładowy ogólnopolski dziennik rzeczywiście zamieścił artykuł propagujący pedofilię, grzmiałby o tym nie tylko felietonista stacji, którą oglądałem przez chwilę po raz pierwszy w życiu i już pewnie nigdy nie obejrzę. Nieprędko włączę telewizor na tym samym kanale.
Przesłania felietonu zupełnie nie zrozumiałem, jakoś – nie wiedzieć czemu – bardziej docierają do mnie przesłania pozytywne, takie jak wiara, nadzieja czy miłość, niż straszenie fobiami.

Brednie, czyli polskie fora internetowe

Jak wiadomo, na forach internetowych można spotkać same bzdury. Gramatyczni i ortograficzni debile wypisują rzeczy takie, że nóż się otwiera w kieszeni. Na przykład ostatnio na forach Gazety Wyborczej, Onetu i Wirtualnej Polski natknąłem się na wpisy tak sprzeczne z rzeczywistością, że chyba to jakiś układ degeneratów za pieniądze wypisuje różne brednie. Biskupi mówią, że większość rodziców i nauczycieli domaga się religii katolickiej dla każdego i oceny z religii katolickiej do średniej ocen. A oto na forach, w reakcji na komunikat rządu, iż ministrowi Legutce zabroniono wypowiadania się w tych sprawach bez konsultacji, pojawiły się takie oto wpisy:

Zawiódł mnie Minister! Stchórzył przed biskupami? Straszą go jak kiedyś komuniści, tylko zmienili barwy z czerwonych na czarne. Zamiast Moskwy jest Watykan! Szkoły świeckie!

Bezczelność i hipokryzja. Jedynym twórcą dysharmonii jest hierarchia kościelna. Vide wyniki sondaży!

Kościół przejął funkcję PZPR – tkanki obcej, wysysającej z nas kapitał i wpływającej w sposób niezgodny z konstytucją na nasze prawo.

Skoro chrześcijanie tak bardzo pragną oceniać swoje chrześcijaństwo i ocenę taką porównywać na równi z oceną z j. polskiego, chemii, biologii, matematyki, to niech „temu” co chcą oceniać, nadadzą cechy nauki. Niech zamiast religii wprowadzą sobie przedmiot np.: historia kościoła, znajomość pisma świętego. Wtedy taką ocenę można byłoby jakoś zrozumieć. A tak na marginesie, to czarnym zaczyna się w głowie przewracać.
Brawo SLD!

Wiesz dobrze o tym, że dni supremacji Kościoła katolickiego w Polsce są policzone. Wszyscy wiemy i wierzymy, że niedługo już sytuacja stanie się normalna – jak w innych krajach europejskich. Twoi czarni ulubieńcy znajdą się na swoich miejscach i będą wreszcie pokorni, jak nakazuje im nauka Pana.

Ludzie, czas najwyższy masowo składać akty apostazji i odchodzić z tej zakłamanej religii.

Każdy wie, jak wyglądają te lekcje religii, kpina. Opowiadanie bajek i wylęgarnia prowokacyjnych zachowań uczniów, zero zasad dydaktycznych, wolna amerykanka w kształtowaniu treści. Dla uczniów pożytek jeden – możliwość odrobienia zadań z innych przedmiotów.

Nie powinno być religii w szkołach, bo uczą was zemsty oko za oko, ząb za ząb, a Jezus wam przekazuje „Jeśli cię kto uderzy w jeden policzek, nadstaw mu drugi”. Religia i stopnie z niej na świadectwie już od dawna powinny zniknąć w ogóle ze szkół. Zawdzięczamy je wszystkim rządzącym partiom politycznym po 89 roku. Każda partia, a może jej lider, kierowała się kalkulacją, co będzie lepsze, ile osób na mnie zagłosuje. Takim sposobem kościół obrósł w pierza i teraz będzie go bardzo trudno wyplenić. To nie PiS, SLD są winne. Daliśmy się złapać na lep kleru i na JPII. Każdy Polak po części chciał się wykazać miłością do niego, której nam tak naprawdę brakuje. Kto chce się uczyć religii, szkółki katechetyczne i kościół to miejsca do nauki religii i krzewienia wiary. Takie jest moje zdanie.

Na szczęście znalazłem też wśród setek temu podobnych wpisów jeden wpis odrobinę bardziej zgodny z duchem wypowiedzi księży biskupów i rządu:

Spieprzaj do Iranu uczyć się Koranu. Co ci przeszkadza, zawszony totalitarny stalinisto?

Doktor Andrzej Zbrzezny, opiekun mojego roku na studiach podyplomowych z informatyki na Akademii Jana Długosza w Częstochowie, miał rację. Nie ma najmniejszego sensu śledzić tego, co dzieje się na forach internetowych. Ludzie wypisują tam bzdury, nie mające związku z rzeczywistością, nielogiczne, wulgarne…
A jednak czasem brwi się unoszą z pewnych oczywistych przyczyn, gdy człowiek czyta komentarz do nachalnej i bzdurnej reklamy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na jednym z takich forów:

Wyjechałem za granicę. Płacę niskie podatki (za które mogę iść do lekarza, a nie obserwować budowę kolejnej świątyni), włączając telewizję nie muszę się wstydzić za swoich polityków. Przestępczość nigdy nie była wysoka, a w parlamencie nie siedzą przestępcy i buraki. Rząd dba o ludzi, dorobiłem się uczciwą pracą domu i samochodu. Stać mnie na to, żeby pomagać rodzinie w Polsce. Nikt mnie nie podsłuchuje, nie nagrywa, nikt nie każe mi codziennie wykonywać aktów strzelistych dla kraju, w którym mieszkam. Nikt nigdy nie kazał mi wybierać w jakim kraju (solidarnym, czy liberalnym) chcę żyć – bo żyję po prostu w NORMALNYM.
Raz tylko przyjechał jakiś dziwny, mały polityk z mojego kraju i usiłował mi mówić, że jestem beznadziejny. Nie przejmuję się tym, wzruszyłem ramionami, wyłączyłem telewizor i wróciłem do przyjaciół na piwo i grilla.
Do Polski wracam od czasu do czasu – na wakacje.
Pozdrawiam wszystkich, którzy się jeszcze męczą…

Nieznajomy forumowiczu z Onetu, dziękuję za pozdrowienia. Chciałbym uważać Cię za wariata. Niestety, dokładnie takie same wnioski wynikają z wszystkich rozmów, jakie przeprowadzam z moimi przyjaciółmi, którzy mieszkają w tym samym kraju, co ty. Mam nadzieję, że w Polsce też będę może kiedyś w stanie iść na piwo i grilla nie martwiąc się o to, co jutro rano powiedzą w wiadomościach, kto kogo właśnie nagrał i kto komu przyznał się do tego, że nie umie obsługiwać gwoździa (nawiasem mówiąc nie powinien ktoś taki być ministrem, naprawdę). A jeśli nie, to mam nadzieję, że za rok spotkamy się na piwie w jakimś normalnym miejscu. W Cambridge, w Londynie, w Edynburgu. Jest sporo miejsc na świecie, które można bezspornie uznać za normalne.

Wszystkie cytaty pochodzą z forów portali internetowych Gazety Wyborczej, Onetu, Wirtualnej Polski z ostatnich dni. W niektórych przypadkach poprawiłem rażące błędy ortograficzne.

Najpiękniejsza dziewczyna we wsi

W jednym z odcinków serialu Northern Exposure, w Polsce znanego jako Przystanek Alaska, miejscowy DJ – Chris Stevens – traci głos w wyniku spotkania z śliczną, nieznajomą kobietą. Jest to ponoć odwieczny problem mężczyzn i nie ma w tym nic dziwnego. Wpadasz na taką obcą istotę, zamieniasz z nią dwa słowa i jej piękno odbiera ci głos. By go odzyskać, jak głosi prastara indiańska legenda, trzeba się przespać z najładniejszą dziewczyną w wiosce.
Dostałem dzisiaj kilka listów w związku ze zmianami w rządzie. Jedni mi gratulują, inni martwią się, że nie będę teraz miał o czym pisać. A niektórzy się dziwią, że nie świętuję, że nie okazuję radości, nie trąbię i nie biję w bębny.
Wydaje mi się, że tylko nieuważni czytelnicy mogli odnieść wrażenie, że pan Roman Giertych nadawał sens mojemu życiu i mojej pisaninie. Ale powiedzmy, że z przyczyn zupełnie niezależnych od wydarzeń w Warszawie straciłem dzisiaj głos. A teraz proszę wybaczyć, ale idę się przespać z najpiękniejszą dziewczyną we wsi, tyle że sąsiedniej. Zatroskanych Tomaszów niedowiarków zapewniam, że nadal pojawiać się tutaj będą nowe wpisy. Mam również nadzieję, że będę miał w nich równie dużo do powiedzenia, co Chris w codziennej porannej audycji radiowej w Cicely.

Uderzymy mocno

W jakim ja mieszkam kraju? Chyba jakimś bardzo nerwowym, skoro premier porusza się po Warszawie specjalnie osłanianą kolumną pojazdów na sygnale, ponieważ służby ochraniające go otrzymały sygnał, że nie dość, że premier ma wielu wrogów wśród żywych, to i umarli wydali na niego wyrok śmierci.
Nic dziwnego, że taki nerwowy premier na konferencji prasowej mówiąc o najsłuszniejszych może i najmądrzejszych sprawach używa takiego straszliwego słownictwa. Na konferencji premiera i innych przywódców jego partii usłyszałem, że zło trzeba nazwać po imieniu i wskazać jego sprawców. Trzeba „usunąć balast” i konieczna jest „eliminacja ludzi” dla oczyszczenia polskiego aparatu państwowego. Uderzyć trzeba mocno, skuteczniej niż dotychczas, a „każdy przyzwoity człowiek, pominąwszy siły związane z poprzednim systemem, to poprze”. Odrzucono nawet teorie o dużej grupie ludzi szlachetnych.
Te groźne słowa odwróciły jakoś moją uwagę od rzeczywistej treści przekazu. Musiałem wstać i otworzyć szeroko okno, żeby złapać oddech i uspokoić przyspieszone ze strachu tętno. Nie wiedziałem, że mieszkam w kraju wymagającym podjęcia tak drastycznych środków.
Panu premierowi życzyłbym, by używał trochę spokojniejszych słów, gdy mówi o swoich planach, bo agresywna semantyka może zniechęcić do najpiękniejszych nawet ideałów. A zło nie śpi i korzysta ze znakomitych specjalistów od PR i marketingu. Niewinnym uśmiechem i radosnym wyrazem twarzy przyciąga ludzi.