Neologizmy ułamkowe

Myślałem, że nic nie przebije w tym tygodniu pomysłu drugiego roku, że „A” w „WAN” oznacza „WIDE”.
A jednak. W równoległej grupie niektórzy uporczywie wpisywali odpowiedzi z nie swojej wersji krzyżówki, nie zauważając, że pytania są inne i że nawet liczba liter się nie zgadza. Powpisywali takie kwiatki, jak „THROAD” (że niby „wątek”), „EQUILEVENT” (łatwo się domyślić), „SHEEL” („powłoka” niby), albo „FIRMWALE” (O jeżu…)
Ale nie to było najsmutniejsze. Także nie to, że – gdy rozmawialiśmy o wymowie Artema – część z nich wpadła w bezrozumną euforię, w której zdawali się sądzić, że jedynym językiem używanym na Ukrainie jest rosyjski. Albo może dotąd myśleli, że ich kolega z Ukrainy jest Rosjaninem?
Najsmutniejsze było to, że część z nich doszła w pewnym momencie do wniosku, że dziewiętnaście dwudziestych to mniej niż dziewięć dziesiątych. I byli tak przekonani, że mają rację, że ja i dwóch studentów z piątego roku, którzy przyszli do nas na swego rodzaju hospitację, zamarliśmy na chwilę i nie było nas stać na żadną adekwatną reakcję. Są takie sytuacje, że ręce po prostu opadają.
We wszystkich trzech grupach na pierwszym roku dzisiaj nikt nie miał wątpliwości, że dziewiętnaście dwudziestych jest jednak większe niż dziewięć dziesiątych. Umieją gnojki w ułamki… Na szczęście.

Neologizmy

W krzyżówce dla drugiego roku jednym z trudniejszych haseł okazało się to, w którym trzeba było wyjaśnić, co oznacza litera „A” w skrócie „WAN”. „WAN” to „Wide Area Network”. Najczęstszą odpowiedzią udzielaną przez studentów było „WIDE”. Wiadomo, „WIDE” zaczyna się na „A”.
Zastanawiająco liczna grupa studentów stworzyła także piękny wyraz „TROUBLESHORTER” i wstawiła go do krzyżówki w miejsce „TROUBLESHOOTER”.
Niektórzy zamiast „CRAWLER” wpisali sobie „BROWSER”. Ponieważ nie chciało się potem skrzyżować ze „SCREENSAVER”, bardzo przytomnie przerobili na „BRAWSER”.
Niektórym nawet mówienie o cechach XML-a nie pomogło sobie przypomnieć, że X w „XML” to „EXTENSIBLE”. No nic dziwnego. Przecież „EXTENSIBLE” zaczyna się na „N”. „N”, jak „neologizm”. Albo „nemo”. Albo parę innych wyrazów.
Pogratulować.

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Kraków, Studia

Podziękowania dla trzeciego

Chciałbym bardzo serdecznie podziękować Marcinowi i Mateuszowi oraz „panom” Michałom z trzeciego roku, Julii, Kondradowi i Wojtkowi, „panu” Łukaszowi, a także Tomkowi, obu Kasiom i Ani za olbrzymi wkład, jaki w tym tygodniu wnieśli w wychowanie pierwszego roku i sprawienie, by nie poszedł na marne.
Pierwszy rok jest bardzo w porządku. W minionym tygodniu nauczył mnie paru rzeczy, w tym poprawnej wymowy „adjust”. Jak tak dalej pójdzie, pierwszy rok będzie tak zacny jak obecny piąty. Są na pierwszym roku osoby, które mówią po angielsku tak pięknie, jak Tomek śpiewa.
Drugiemu rokowi trzeba przyznać, że nauczył mnie w minionym tygodniu amerykańskiej wymowy „agile” i że wzruszył się na koncercie wczoraj.
Może z nas wszystkich będą jednak ludzie.

Pierwszy rok z predyspozycjami

Na pierwszym roku informatyki stosowanej tylko kilka osób znam, póki co, z imienia i nazwiska, a – kiedy wchodzą na zajęcia – nadal nie wszystkich jeszcze kojarzę nawet z widzenia. A jednak muszę powiedzieć, że dzisiaj pokochałem ich już z całego serca i doszedłem do wniosku, że jest w nich jakaś nadzieja dla przyszłości ludzkości.
Poczułem to nie tylko wtedy, gdy jeden z nich – odpowiadając na jakąś głupawą i niewiele w sumie znaczącą zaczepkę na początek zajęć – zaczął swoją spontaniczną reakcję używając słowa whimsical. Choć to oczywiście też zrobiło na mnie wrażenie.
Ale moje serce zabiło mocniej, gdy jedna z grup dała mi dobitnie odczuć, że mają wybitne predyspozycje do studiowania informatyki. Kończąc zajęcia w jednej z tych grup, oznajmiłem im, że teraz posiedzimy sobie spokojnie w milczeniu do godziny jedenastej, na co któryś z nich przytomnie i rezolutnie zauważył, że zajęcia kończą się o dziesiątej czterdzieści pięć. Reagując na tą jakże słuszną uwagę oznajmiłem, że w takim razie ja posiedzę w milczeniu do jedenastej, a oni niech robią to, na co mają ochotę i co uważają za stosowne. Cała grupa bez słowa komentarza wstała, poskładała swoje rzeczy i – żegnając się (każdy z osobna i bardzo grzecznie) – opuściła salę. Zapewniam was, że tak logicznie zachowują się tylko informatycy. Na każdym innym kierunku nastąpiłaby albo konsternacja, albo rozpoczęłaby się dyskusja i negocjacje, albo byłby foch.
Jest nadzieja dla ludzkości w pierwszym roku informatyki*.


* W pierwszym miesiącu zajęć pierwszy rok informatyki dodał z własnej inicjatywy już trzy nowe słowa do listy słów zakazanych. Pojawią się na tej liście w najbliższych dniach.

Hity sesji letniej

Większość moich studentów to bardzo inteligentni ludzie, którzy stale dostarczają mi inspiracji i mobilizują do intelektualnego wysiłku. Ale bywa, że zdarzają im się rozbrajające wpadki. W tegorocznej sesji moje ulubione to:

  • „Nie zostawiaj auta na luzie” przetłumaczone jako „Don’t chill out* in the car” – to na inżynierii wzornictwa przemysłowego, gdzie część studentów, a zwłaszcza studentek, nawet będąc bardzo dobra językowo, ostentacyjnie okazuje brak zainteresowania tematyką samochodową (choć część z nich będzie w przyszłym roku wybierać specjalizację związaną z projektowaniem środków transportu);
  • „Threesome**” jako „trójkąt” – to student, który powinien nie tylko wiedzieć, jak po angielsku „trójkąt”, ale który powinien znać określenia takie, jak „prostokątny”, „równoboczny”, „równoramienny”, „rozwartokątny” itd.

* chill out – zrelaksować się, całkowicie się wyluzować;
** threesome – troje ludzi, określenie najczęściej kojarzone z seksem grupowym.

Praca w supporcie

Historia z życia, a trochę jakby z piekła rodem.
W wynajętym laboratorium komputerowym kilka osób zarządza pracą kilkudziesięciu kolejnych i musi w związku z tym wprowadzić pewne dane przez internet. Niestety, próba zalogowania się na zdalnym serwerze kończy się takim komunikatem:

W tej sytuacji gorączkowo odpalane są kolejne komputery, każdy z nich – za sprawą swojego wieku i deficytu pamięci RAM – uruchamia się przez kilka minut, a następnie na każdym z nich oczom coraz bardziej zdesperowanych współpracowników pokazuje się ten sam komunikat.
Po ponad dwóch godzinach rozpaczliwego resetowania komputerów i ponownych prób logowania, zostaje podjęta kosztowna decyzja: telefonicznie wezwany zostaje dyżurujący mimo weekendu informatyk, aby przywrócił dostęp do internetu na chociaż jednym komputerze.
Problem oczywiście nie był tak skomplikowany, jak go w nerwach i pośpiechu postrzegano. Uważne czytanie ze zrozumieniem komunikatów na ekranie powinno było bardzo szybko doprowadzić do wykonania dwóch kolejnych kroków i sprawa załatwiona.


Powtarzam tę historię czasem studentom informatyki na I stopniu, gdy widzę, że niektórzy z nich studiują tak trochę pod przymusem, nie próbują znaleźć sobie miejsca i specjalności, nie szukają inspiracji i sposobów na osobisty rozwój. Bywa, że motywująco działają na nich przykłady karier i sukcesów robionych przez studentów ze starszych lat, z drugiego stopnia, albo absolwentów. A bywa, że trzeba postraszyć, że jeśli nadal będą sobie stawiać poprzeczkę tak nisko i jeśli nadal zadowalać ich będzie zaliczanie na styk tego, co określone jest warunkami zaliczenia poszczególnych przedmiotów, ale nie będą się starali podążać własnymi ścieżkami i szukać dla siebie czegoś, co będzie ich wyróżniać na tle tłumu, wylądują w supporcie i będą chodzić na interwencje do ludzi, którym komputer nie działa, bo zapomnieli go włączyć do kontaktu.

Właściwa toaleta

Nie całkiem rozumiem, dlaczego niektórzy moi studenci, zamiast iść do właściwej toalety na piątym piętrze, oznaczonej jak na poniższym zdjęciu, chodzą do innych. No cóż, widocznie nie chce im się iść zbyt daleko, budynki na kampusie są dość rozległe i toalety są dość daleko od siebie, stąd bywa, że w męskiej toalecie zastaję jakąś kobietę, o co zresztą nie mam pretensji, bo mnie samemu zdarza się, zwłaszcza w czwartkowy wieczór, odwiedzić w opustoszałym budynku przybytek damski na szóstym piętrze.
Tak dla ścisłości należy jednak zauważyć, że większość moich studentów powinna chodzić do toalety na piątym piętrze budynku głównego, od strony południowej. Zwłaszcza ci, co tak intensywnie uczą się mechaniki płynów w weekendy.

Zagięty

Znużeni czytaniem i słuchaniem tekstów o oczyszczaniu stali, produkcji aluminium z tlenku glinu i podobnymi rzeczami, studenci informatyki z pierwszego roku myślą już tylko o tym, żeby zajęcia się skończyły i żeby pójść do domu. Tymczasem ja zarzucam ich kolejną porcją słownictwa matematycznego, tym razem o potęgowaniu i pierwiastkach. Na ich twarzach bez wyrazu trudno dostrzec nadzieję, gdy mówię im, że już wkrótce skończymy, niech tylko ustalą w parach odpowiedzi do dwóch ćwiczeń na dobieranie. Zostawiam ich na moment, a kiedy wracam, zadowoleni z siebie pokazują mi całkowicie niepoprawne, losowo udzielone odpowiedzi wypisane na tablicy. Nie powiedziałem, że mają uzgodnić prawidłowe odpowiedzi, oznajmiają, czyli że zajęcia należy uznać za skończone.
Logika informatyków jak zawsze rzuca mnie na kolana i rozbraja. W dodatku bywa, że jest bardzo pomocna.

Królowa Raz Jeszcze

Studenci mechaniki i budowy maszyn wsparci przez studentów automatyki, zainspirowani tablicą zapisaną na zajęciach poprzedzających nasze, poinformowali mnie dzisiaj, iż całki zostały wymyślone w jednym jedynym celu, ale za to bardzo szlachetnym. Dzięki całkom wiadomo podobno, ile wódki zmieści się w lampce do wina i ile wina zmieści się w kieliszku przeznaczonym do picia wódki. No i generalnie – jak wysoki będzie słup cieczy alkoholowej przelany z jednego kieliszka do drugiego w zależności od jego kształtu. Dzięki całkom można więc sobie zaoszczędzić całego szeregu kosztownych i szkodliwych dla zdrowia eksperymentów, pozwalających empirycznie mierzyć ilość alkoholu w różnych naczyniach.
Panowie z energetyki mieli wprawdzie zupełnie inne zdanie w tej sprawie, uważali bowiem, że całki wymyślono po to, by licznik prądu elektrycznego miał co robić, a nie żeby tylko tak wisiał bezczynnie na ścianie w przedpokoju.
Mimo tej niewątpliwie fundamentalnej różnicy zdań jestem głęboko przekonany, że gdy jeden ze studentów powiedział, że matematyka jest piękna i logiczna, w jego oczach widać było miłość szczerą i głęboką, w dodatku podzielaną przez wielu innych studentów. Pozostaje mi tylko życzyć, by matematyka odwzajemniła się miłością moim studentom, a także by wszyscy oni, zwłaszcza ci przerażeni perspektywą egzaminu, znaleźli dla niej zastosowanie w swoim życiu.

Ten wpis to odgrzewany kotlet sprzed… dziesięciu lat. Ukazał się 28 października 2007 roku. Postanowiłem go odświeżyć, ponieważ doszedłem do wniosku, że załączone do niego tym razem zdjęcie jest znakomitą ilustracją opisanego uwielbienia studentów dla Królowej Nauk. Dziesięć lat temu nie było Snapchata, więc takich zdjęć nie dostawałem.

Ulga i troska

Jest pewien postęp.
I rok informatyki zaczął się martwić o mnie i moje dobre samopoczucie. To chyba dobry kierunek. Tak dla mnie, jak i dla nich. Poczułem wyraźną ulgę widząc, jak się o mnie troszczą.
Panów, którzy nie odważyli się przyjść dzisiaj na wejściówkę po piątkowym snapie z flagą, uspokajam. Na snapy jestem już uodporniony, a dawki, jakie dostawałem i nadal dostaję od studentów II roku, są nie do przebicia.