Demokracja optymistyczna

Podążając za źródłami wpisu w blogu Tomasza Łysakowskiego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie trafiłem na kilka internetowych filmów, które mnie zadziwiły. Filmy te pokazują w dość przewrotny sposób, co jest złego w tak zwanym małżeństwie gejowskim. Uzmysłowiły mi one, jak bardzo różnimy się umiejętnością rozmawiania o sprawach obyczajowych od społeczeństw demokratycznie dojrzałych.
Dzisiaj w czasie dyskusji nad swoim exposé w Sejmie Premier Donald Tusk dość błyskotliwie zareagował na zarzuty jednej z partii opozycyjnych mówiąc, że nie wiedzieć dlaczego jej członkom edukacja seksualna kojarzy się jedynie z małżeństwami homoseksualnymi.
W ubiegłą sobotę z rozbawieniem obejrzałem w TVN24 szpaler policjantów z psami i w pełnym rynsztunku maszerujący przez centrum Poznania. Gdyby nie komentarz dziennikarza, w tle którego widać było te tłumy policjantów, nie domyśliłbym się wcale, że oglądam relację z Marszu Równości w Poznaniu.
Po zniesieniu niewolnictwa, emancypacji kobiet i potępieniu segregacji rasowej przez świat przetacza się kolejna dyskusja społeczna, która – niezależnie od swojego ostatecznego wyniku – odmieni prędzej czy później społeczny i obyczajowy model, w którym funkcjonujemy. Poziom tej debaty w Polsce znacząco odbiega od tego w Kanadzie, a szkoda, bo w debacie prowadzonej na niskim poziomie nawet strona, która ma rację, nie ma możliwości właściwego przedstawienia swoich argumentów.
Ale mam wrażenie, gdy przypomnę sobie opowieść o tym, co panowie z trzeciej klasy technikum wyprawiali na jakiejś osiemnastce, że w niedalekiej przyszłości debata ta stanie się mniej emocjonalna, a bardziej racjonalna. Wydaje mi się, że gdy ludzie z pokolenia Janusza i jego kolegów zasiądą w parlamentarnych ławach, Sejm będzie jeszcze mądrzejszy i będzie udzielał wotum zaufania jeszcze błyskotliwszym Premierom Rzeczypospolitej, niż obecnie.

Homofobia uleczalna

Artur i Szczepan są w klasie maturalnej i mają po dziewiętnaście lat. Artur jest jednym z lepszych uczniów w klasie, Szczepanowi też nie można niczego zarzucić, poniżej pewnego niezbędnego minimum nie schodzi.
Na lekcjach, na których siadając w mniej lub bardziej regularnym kółku zajmujemy się konwersacją, Artur i Szczepan zachowują się dość niekonwencjonalnie. Przytulają się, dotykają sobie dłonie, a prawdziwe misterium uwielbienia odprawia Artur nad szyją i uszami Szczepana. Panowie robią to dyskretnie i tylko wówczas, kiedy w żaden sposób nie przeszkadza to w lekcji ani nie utrudnia im aktywnego w niej udziału.
Na początku myślałem, że to jakaś prowokacja albo wygłupy z ich strony. Dopiero później dowiedziałem się, że analogiczna ceremonia odbywa się zwykle wokół uszu Szczepana na polskim, a nawet raz Artur dostał delikatnie w łeb, bo za mocno ugryzł Szczepana w ucho.
Nieszczególnie mnie interesuje, komu i dlaczego pozwala Szczepan pieścić swoje uszy, nie uważam też żeby było to przedmiotem lekcji angielskiego, więc z zasady zwykle ignoruję te ich pieszczoty.
Co mnie dziwi szczególnie w całej tej sytuacji to jednak nie tyle fakt, że coś takiego robi dwóch młodych mężczyzn, z których co najmniej jeden ponad wszelką wątpliwość nie jest gejem, lecz fakt całkowitej obojętności kolegów w klasie na zachowanie Artura i Szczepana. Nikogo to specjalnie nie bulwersuje, nikt na to właściwie nie zwraca uwagi.
I tu jest ciekawy dysonans. W kraju, którego premier tak się denerwuje mówiąc o mniejszościach seksualnych, że traci wątek; w którym polityk rządzącej partii nawołuje do kamienowania uczestników gejowskiej parady; w którym minister edukacji żywi się homofobicznymi obsesjami i wyrzuca dyscyplinarnie z pracy dyrektora Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli za wydanie kilkusetstronicowej publikacji Rady Europy, która na jednej ze stron zawiera wzmiankę o mniejszościach seksualnych i ich organizacjach; w tym właśnie kraju kilkunastu młodych mężczyzn ma zupełnie w nosie to, że Artur pieści ucho Szczepanowi. Po długich przemyśleniach dochodzę do wniosku, że widocznie moi uczniowie są generalnie lepiej dopieszczeni i widok pieszczonego Szczepana ich po prostu nie rusza. Nie denerwuje ich to, nie budzi ich zazdrości, nie przyciąga ich uwagi. Morał z tej bajki jest taki, że jeśli nie masz co robić i zżera cię homofobia, trzeba się do kogoś przytulić. Zazdrość ustępuje i jest się zdrowym.
Jak bardzo trzeba być spragnionym miłości i czułości, żeby nienawidzić innych za to, że są dla siebie czuli?