Mąż na godziny

Latem polecałem tu na blogu reklamujących się ze swoimi usługami w Nowej Hucie pomysłowych przedsiębiorców, oferujących między innymi mycie okien i prasowanie.

Ale oferta, na jaką wpadłem dzisiaj idąc do pracy, jest zaprawdę nietuzinkowa. „Mąż na godziny” zrezygnował z utrzymywania reklamowanej na swoim samochodzie strony internetowej, ale z ogłoszeń na różnych portalach wynika, że mąż służy głównie do drobnych napraw hydraulicznych, elektrycznych i prac remontowych (zupełnie nie rozumiem, czemu te wesela takie huczne ludzie wyprawiają, skoro tylko o to chodzi).

Jak widać na zdjęciu, obecnie „mąż na godziny” wykańcza symbol mojej tęsknoty za trzecim, a za kilka tygodni już czwartym rokiem informatyki stosowanej (zaczęto go budować, gdy skończyliśmy lektorat).

IMG_20180907_074052

Ergonomiczne korzystanie z mózgu

IMG_20180809_115733

Jesteśmy w Schengen i w Unii Europejskiej, więc jakoś tak nawet nie zauważyłem, że mój paszport stracił ważność w czerwcu ubiegłego roku. Ale ponieważ nie wiadomo, jak długo te dobrodziejstwa, które przyniósł nam schyłek dwudziestego wieku, jeszcze potrwają, udałem się na malowniczą ulicę św. Sebastiana nieopodal Wawelu, by złożyć wniosek o nowy paszport. To było dla mnie niezapomniane przeżycie i czuję się zmuszony nim podzielić, jednocześnie zaznaczając, że opisuję tu obserwacje nie jakichś dziadków i babć w wieku moim i starszym, tylko to, jak wygląda składanie wniosków o paszport przez dwudziesto- i trzydziestoparoletnich Januszów i Dżessiki, z którymi dane mi było razem stać w kolejce.
Nie wiem, czemu pamiętam mój numer PESEL, ale nie dziwi mnie, gdy ludzie muszą swój przepisywać z dowodu osobistego czy innych dokumentów. W biurze paszportowym przy ul. Św. Sebastiana byłem jednakże świadkiem o wiele cięższych przypadków amnezji.
Dwa małżeństwa składające wniosek o paszport dla swoich dzieci nie mogły sobie przypomnieć, gdzie dzieci są zameldowane na stałe. Jedna z par zrezygnowała ze składania wniosku, bo mężczyzna nie mógł sobie przypomnieć, jaki jest kod pocztowy w jego miejscu stałego pobytu, a kobieta nie wiedziała, gdzie jest zameldowana. Inna para wiedziała wprawdzie, że jest zameldowana na Stradomiu, ale nie pamiętała nazwy ulicy ani numeru kamienicy i mieszkania. Trzy pary pokłóciły się przy mnie o kolor oczu swoich dzieci, przy czym tylko jedna z matek miała na temat oczu swojego dziecka takie samo zdanie, jak samo dziecko. Ba, słyszałem rozmowy, z których wynikało, że dwóch mężczyzn składających wniosek nie wie, jakiego koloru są ich własne oczy. Zastanawiająco wielu ludzi nie wie też, czy oni sami i ich dzieci mają drugie imię, czy też może nie.
Formularz wniosku jest dość prosty i jednoznaczny. Mimo to, niektórzy nie wypełniają go, dopóki nie podejdą do okienka, gdyż boją się zrobić to w niepoprawny sposób. Na własne uszy słyszałem, jak jedna z petentek pyta urzędniczkę biura, gdzie się ma podpisać, chociaż formularz zawiera bardzo precyzyjnie określone miejsce na złożenie podpisu w postaci odpowiednio oznaczonego prostokąta. W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo chwilę wcześniej urzędniczka musiała jej podyktować serię i numer dowodu osobistego oraz datę jego ważności i organ wydający, ponieważ kobieta nie umiała znaleźć tych danych na swoim dowodzie.
To było dla mnie traumatyczne przeżycie.
Pierwszą moją reakcją było niedowierzanie, że jest tak wielu ludzi, których mózgi są nieskalanie czyste, proste, szczere i naiwne. To było coś porównywalnego z uczuciem, jakiego doznał niegdyś nieoceniony wizjoner Stanisław Lem, gdy zajrzał do internetu. Ale potem zawstydziłem się, naszła mnie refleksja i nieco skromniej pomyślałem o sobie i moim miejscu w całej tej sytuacji. Może Ci ludzie po prostu są szczęśliwsi ode mnie? Może powinienem z nich brać przykład? Wykorzystują swoje mózgi ergonomicznie, nie marnują ich na rzeczy nieistotne, a tym samym – z pożytkiem dla środowiska naturalnego i swojego własnego zdrowia – oszczędzają energię.

Czyste okna na Nową Hutę

Kolejny wpis zawierający lokowanie produktu, a raczej usługi, po niedawnym wpisie o prasowaniu. Przedsiębiorczy mieszkańcy Nowej Huty zrobią za ciebie wszystko, czego nie lubisz robić. Nie ma granic pomysłowości drobnych przedsiębiorców na moim osiedlu…

Tylko że w tym sloganie powinno chyba być „okna czyste jak kryształ”, bo inaczej to wychodzi na to, że kryształ ma jakieś okna (w dodatku czyste).

Postapokaliptyczny Kraków

Pas startowy lotniska w Czyżynach, w pobliżu Klubu Studenckiego Kwadrat. W oddali widać centra handlowe i biurowce, ale tu jest jakby koniec świata. Czasami ktoś tędy idzie na skróty do pracy, na uczelnię albo do akademika. Czasami ktoś tu biega lub spaceruje z psem. W pogodne dni na skarpie zdarza się widzieć popijających piwko i patrzących z sentymentem na zachód.
Jedno z ostatnich miejsc, w których Nowa Huta nie zrosła się jeszcze z Krakowem. Pamiętam z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wyraźną, ciągnącą się z północy na południe wyrwę w infrastrukturze pomiędzy tymi dwoma miastami, dzisiaj zapełniła się ona osiedlami, biurowcami, gęstą siecią dróg i węzłów komunikacyjnych. Ale tutaj widać wyraźnie, jak nasza cywilizacja będzie wyglądać kilka dekad po odejściu ostatniego człowieka.

IMG_20180625_102008064

Milicja w Nowej Hucie

Obywatele protestują, że jedynie słuszna partia przywraca w Polsce komunizm. A tymczasem to jest po prostu porządkowanie rzeczywistości. Po nowohuckim zalewie milicja, napędzana mięśniami obywateli, krąży od lat nieustannie. Każdy z nas może iść nad zalew i pokrążyć po jego powierzchni w milicyjnym rowerze wodnym…

IMG_20180715_124650688

IMG_20180715_123955802

Jim Carrey i maturzyści

Jeżeli – jako maturzysta lub maturzystka z województwa małopolskiego, podkarpackiego lub lubelskiego – przyjeżdżasz dokonać tak zwanego wglądu, czyli obejrzeć swoją ocenioną pracę maturalną w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie, zastanów się dwa razy, zanim wyrazisz zdziwienie, że miejsce, w którym udostępnia się prace do wglądu maturzystom jest ponurą ruderą i że do wynajętej sali trzeba przejść przez dziedziniec szkoły, którą postrzegasz jako ruinę.
W rzeczywistości kompleks ten znajduje się w ścisłym centrum Nowej Huty i wraz z otaczającymi go budynkami stanowi prawdziwą architektoniczną perełkę o unikatowym w skali światowej charakterze. Zdjęcia okolicy z czasów świetności, wraz z ciekawymi komentarzami i inspirującymi faktami, obejrzysz podczas spaceru wokół pobliskiego Zalewu.
A jeśli cię to nie przekona, idź do kina na mroczny kryminał z Nową Hutą w tle, „Dark Crimes” z Jimem Carreyem, Christophem Waltzem, Charlotte Gainsbourg, Robertem Więckiewiczem i Agatą Kuleszą w rolach głównych. Budynek Zespołu Szkół Mechanicznych Numer 3 wystąpił w tym filmie w roli komisariatu policji i zagrał swoją rolę równie dobrze, jak gwiazdy światowego i polskiego kina.
W poniższym filmie trzydziesta czwarta sekunda.

Prasowanie

Pod moim blokiem ktoś reklamuje swój pomysł na start up tak celnie trafiający w moje potrzeby, że aż postanowiłem zrobić mu reklamę, choć zwykle bardzo mnie drażnią osoby robiące błędy ortograficzne. Przy okazji, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zawsze jest jakaś nisza, którą pomysłowy przedsiębiorca może zagospodarować, w dodatku nie inwestując na początku wiele…
Przy okazji pozdrawiam Sebastiana i wszystkich innych studentów i studentki z jego grupy. Wierzę, że będziecie pracować w swojej branży (ci, którzy jeszcze nie pracują), a jednocześnie, że będzie Wam to sprawiać przyjemność.

Sygnały od kosmitów

Sesja. Semestr się skończył, egzaminy już wszyscy zdali, w kolejkach do nas (lektorów) stoją już tylko tacy studenci, którym nie spieszyło się specjalnie z zaliczeniem semestru, albo nie należało to do ich priorytetów. Jak miło w tym wakacyjnym już dla ambitniejszych studentów okresie dostawać od nich donosy świadczące o tym, że – podobnie jak mnie – razi ich brak znajomości angielskiego wśród ludzi, którym się wydaje, że ten język znają.
Dzisiejszy sygnał przyszedł od jednego z kosmitów, Karola, wytrwałego tropiciela podobnych nonsensów, zarówno w języku polskim, jak angielskim. And it made my day, seriously.

Dla niewtajemniczonych: napis na drzwiach powinien przypuszczalnie brzmieć „Staff only”, czyli „Niezatrudnionym wstęp wzbroniony”. Te same dwa wyrazy w odwróconej kolejności mają zupełnie inne, dość mętne znaczenie.

Na zadupiu sztucznej inteligencji

Wiele razy pisałem na blogu o tłumaczeniach automatycznych, zwykle pastwiąc się nad Microsoftowym Bingiem i pokazując wyższość Google Translatora, jeśli już. Właśnie, jeśli już. Bo prawda jest taka, że bezmyślne korzystanie z jakiegokolwiek translatora czy słownika może być źródłem nieporozumień i przynosić więcej szkód, niż pożytku. W jednej z grup B2 studenci sprawdzali niedawno, jak jest po angielsku „kazać” („kazał nam przyjść). W Google Translatorze wyszło im, że „preach” – długo się zastanawiałem nad źródłem takiego rozumowania i przyczynami wyświetlenia takiego wyniku przez algorytmy tłumaczące, zanim zrozumiałem, że polski czasownik „kazać” ma jakiś tam związek etymologiczny z rzeczownikiem „kazanie”. Z kolei ci, którzy sprawdzali w Diki.pl, odkryli, że „kazać” to „keep”.
Furorę w mediach społecznościowych robi od wczoraj przezabawne tłumaczenie przez Google Translator frazy „mieszkam na zadupiu”. Ludzie rozsyłają to sobie głównie w tłumaczeniu na angielski, ale działa we wszystkich językach. Ktoś się naprawdę wysilił, by przekonać mechanizmy sztucznej inteligencji, że Kraków to synonim zadupia. Co by nie mówić, jak patrzę na poniższe screeny, to jestem dumny z krakowskich informatyków. Niektórzy z nich to moi byli studenci…

Juwenalia

Jak co roku na wiosnę, dbamy o bezpieczeństwo i higienę pracy. W każdym razie nasi studenci bardzo dbają.
Miłej zabawy, zwłaszcza tym, którzy poza studiami nie mają póki co żadnych obowiązków. To Wam (zwłaszcza tym z informatyki) bardzo szybko się skończy. Korzystajcie, póki to jeszcze możliwe.