Bez dalszej zwłoki

Od wczoraj kreatywni jak zawsze obywatele Rzeczypospolitej w masowym oddolnym odruchu pokazują Prezesowi Rady Ministrów oraz Prezydentowi, że wypełnianie konstytucyjnych i ustawowych obowiązków nie jest aż takie trudne, jak Beacie Szydło i Andrzejowi Dudzie się wydaje. Podczas gdy Pani Premier uparcie powtarza, że będzie się uchylać od swoich obowiązków, a Pan Prezydent – zamiast zażegnać kryzys – jeździ na narty lub w wulgarnych słowach nabija się z symboli religijnych i narodowych, a także obraża Polaków, których patriotyczna i estetyczna wrażliwość mogłyby być dla niego wzorem, Polacy, nie oglądając się na nieodpowiedzialną i nieudolną władzę, zaczęli publikować – gdzie i jak mogą – wczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
Szczególnie pięknym przykładem jest chyba akcja grupy młodych ludzi, którzy od wczoraj wieczorem stoją pod Kancelarią Premiera i przy pomocy rzutnika, po zapadnięciu zmroku, wyświetlają na elewacji budynku treść wyroku i apel o jego niezwłoczne opublikowanie. Inna grupa zorganizowała się dzisiaj i wydrukowane egzemplarze wczorajszego orzeczenia Trybunału będzie wieszać na drzwiach Kancelarii. W mediach społecznościowych użytkownicy robią zrzutkę na obywatelską publikację w ogólnopolskich dziennikach.
W tej sytuacji trzeba się opowiedzieć po którejś stronie. To historyczny dzień. Albo jest się z uczestnikami konstytucyjnego zamachu stanu, albo po stronie zwolenników demokracji, ładu, rządów prawa i sprawiedliwości. Dlatego bez dalszej zwłoki publikuję Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 9 marca 2016 i zachęcam Panią Beatę Szydło do tego samego – ma Pani ku temu odpowiednie narzędzia i pomoc fachowców, powinno to Pani przyjść z dużą łatwością, a i wnukom będzie można kiedyś spojrzeć w oczy z czystszym sumieniem.

Sygn. akt K 47/15

WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Warszawa, dnia 9 marca 2016 r.

Trybunał Konstytucyjny w składzie:

Andrzej Rzepliński – przewodniczący
Stanisław Biernat – sprawozdawca
Mirosław Granat
Leon Kieres
Julia Przyłębska
Piotr Pszczółkowski
Małgorzata Pyziak-Szafnicka
Stanisław Rymar
Piotr Tuleja
Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz
Andrzej Wróbel
Marek Zubik,

protokolant: Grażyna Szałygo,

po rozpoznaniu, z udziałem wnioskodawców, na rozprawie w dniu 8 marca 2016 r., połączonych wniosków:

1) Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego o zbadanie zgodności:

a) art. 10 ust. 1, art. 44 ust. 1 pkt 1 i ust. 3, art. 80 ust. 2, art. 87 ust. 2 i art. 99 ust. 1 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 1064, ze zm.), w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 3, 9, 10, 12 i 14 ustawy z dnia 22 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 2217), z art. 10 ust. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji, art. 2 i art. 45 ust. 1 Konstytucji, przez to, że tworząc instytucję publiczną w kształcie uniemożliwiającym jej rzetelne i sprawne działanie, naruszają zasady państwa prawnego w zakresie kontroli konstytucyjności sprawowanej przez Trybunał Konstytucyjny oraz zasadę racjonalności ustawodawcy,

b) art. 2 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 10 ust. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji, art. 2 i art. 45 ust. 1 Konstytucji, przez to, że tworząc instytucję publiczną w kształcie uniemożliwiającym jej rzetelne i sprawne działanie, narusza zasady państwa prawnego w zakresie kontroli konstytucyjności sprawowanej przez Trybunał Konstytucyjny oraz zasadę racjonalności ustawodawcy,

c) art. 28a, art. 31a i art. 36 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 5, 7 i 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 10 ust. 1, art. 173 i art. 195 ust. 1 w związku z art. 8 ust. 1 Konstytucji,

d) art. 8 pkt 4, art. 28a, art. 31a, art. 36 ust. 1 pkt 4 i art. 36 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 2, 5, 7 i 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 119 ust. 1 Konstytucji,

e) art. 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2 w związku z art. 8 i art. 188 Konstytucji,

2) grupy posłów z 29 grudnia 2015 r. o zbadanie zgodności ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2, art. 7, art. 118, art. 119 ust. 1 i art. 186 ust. 1 Konstytucji, a także z art. 13 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, sporządzonej w Rzymie dnia 4 listopada 1950 r. (Dz. U. z 1993 r. Nr 61, poz. 284, ze zm.),

3) grupy posłów z 31 grudnia 2015 r. o zbadanie zgodności ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2 w związku z art. 118 ust. 3 i art. 119 ust. 1, art. 173 w związku z art. 10, a także z art. 195 ust. 1 Konstytucji ze względu na wadliwy tryb jej przyjęcia oraz wprowadzane zasady funkcjonowania konstytucyjnego organu władzy publicznej prowadzące do jego dysfunkcjonalności i braku możliwości rzetelnego wykonywania kompetencji konstytucyjnych albo o zbadanie zgodności:

a) art. 8 pkt 4 i art. 36 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 2 i 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji,

b) art. 10 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 3 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2, art. 173 w związku z art. 10 i art. 195 ust. 1 Konstytucji, a także z zasadą sprawności działania instytucji publicznych wyrażoną w preambule Konstytucji,

c) art. 28a ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, dodanego przez art. 1 pkt 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2, art. 173 w związku z art. 10 i art. 195 ust. 1 Konstytucji,

d) art. 31a i art. 36 ust. 1 pkt 4 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, odpowiednio – dodanego przez art. 1 pkt 7 i zmienionego przez art. 1 pkt 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, oraz art. 1 pkt 6 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2, art. 180 ust. 1 i 2, art. 173 w związku z art. 10, art. 195 ust. 1, art. 197 w związku z art. 112, a także z art. 78 Konstytucji,

e) art. 44 ust. 1 i 3 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 9 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji oraz z zasadą sprawności działania instytucji publicznych wyrażoną w preambule Konstytucji,

f) art. 80 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 10 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji oraz z zasadą sprawności działania instytucji publicznych wyrażoną w preambule Konstytucji, a w zakresie, w jakim obejmuje wnioski dotyczące zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej albo ustawy o prowizorium budżetowym kierowane do Trybunału Konstytucyjnego przez Prezydenta – także z art. 224 ust. 2 Konstytucji,

g) art. 87 ust. 2 i 2a ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, odpowiednio – w brzmieniu nadanym i dodanym przez art. 1 pkt 12 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2, art. 45 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji oraz z zasadą sprawności działania instytucji publicznych wyrażoną w preambule Konstytucji, a w zakresie, w jakim obejmuje wnioski dotyczące zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej albo ustawy o prowizorium budżetowym kierowane do Trybunału Konstytucyjnego przez Prezydenta – także z art. 224 ust. 2 Konstytucji,

h) art. 99 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 14 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2, art. 190 ust. 5, art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji oraz z zasadą sprawności działania instytucji publicznych wyrażoną w preambule Konstytucji,

i) art. 1 pkt 16 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a w zakresie, w jakim uchyla art. 19 i art. 20 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 197 w związku z art. 112 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji,

j) art. 1 pkt 16 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a w zakresie, w jakim uchyla art. 28 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 195 ust. 1 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji,

k) art. 2 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2, art. 173 w związku z art. 10 i art. 45 Konstytucji,

l) art. 3 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2 Konstytucji,

m) art. 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2 Konstytucji i wywodzoną z niego zasadą odpowiedniej vacatio legis,

4) Rzecznika Praw Obywatelskich o zbadanie zgodności:

a) ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 7, art. 112 i art. 119 ust. 1 i 2 Konstytucji,

b) art. 1 pkt 2, 7 i 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 173 w związku z art. 10, art. 180 ust. 2 i art. 195 ust. 1 Konstytucji,

c) art. 1 pkt 3 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z zasadą poprawnej legislacji wynikającą z art. 2 Konstytucji,

d) art. 1 pkt 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 173 w związku z art. 10 i art. 195 ust. 1 Konstytucji,

e) art. 1 pkt 9 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z zasadą poprawnej legislacji wynikającą z art. 2 Konstytucji, art. 45 ust. 1, art. 122 ust. 3 zdanie pierwsze i art. 188 Konstytucji, a także z art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej (Dz. Urz. UE C 303 z 14.12.2007, s. 1),

f) art. 1 pkt 10 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z zasadą poprawnej legislacji wynikającą z art. 2 Konstytucji, art. 45 ust. 1 Konstytucji, a także z art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej,

g) art. 1 pkt 12 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z zasadą poprawnej legislacji wynikającą z art. 2 Konstytucji, art. 45 ust. 1 Konstytucji, a także z art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej,

h) art. 1 pkt 14 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 122 ust. 3, art. 133 ust. 2, art. 189 i art. 190 ust. 5 Konstytucji,

i) art. 1 pkt 16 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a w zakresie, w jakim uchyla art. 19 i art. 20 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji,

j) art. 2 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z zasadą poprawnej legislacji wynikającą z art. 2 Konstytucji, art. 45 ust. 1 Konstytucji, a także z art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej,

k) art. 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z zasadą pewności prawa wynikającą z art. 2 Konstytucji, art. 88 ust. 1 i art. 188 Konstytucji,

5) Krajowej Rady Sądownictwa o zbadanie zgodności:

a) ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2, art. 7, art. 10, art. 45 ust. 1, art. 118, art. 119 ust. 1 i art. 123 ust. 1 Konstytucji,

b) art. 1 pkt 15 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2, art. 7, art. 8, art. 131 ust. 1 i art. 197 Konstytucji,

c) art. 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a z art. 2, art. 7, art. 8 i art. 188 Konstytucji, a także z art. 45 ust. 1 Konstytucji w związku z art. 6 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności,

d) art. 8 pkt 4 w związku z art. 36 ust. 1 pkt 4, art. 36 ust. 2 i art. 31a ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 2, 7 i 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w zakresie, w jakim pozbawiają Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego kompetencji do stwierdzania wygaśnięcia mandatu sędziego Trybunału Konstytucyjnego oraz przekazują Sejmowi (organowi władzy ustawodawczej) uprawnienie do złożenia sędziego Trybunału Konstytucyjnego z urzędu, skutkujące wygaśnięciem mandatu, zaś Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i Ministrowi Sprawiedliwości uprawnienie do wystąpienia z wnioskiem w sprawie złożenia sędziego z urzędu, z art. 2, art. 7, art. 8, art. 10, art. 173, art. 194 ust. 1 i art. 195 ust. 1 i 2 Konstytucji,

e) art. 28a ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w zakresie, w jakim przewiduje możliwość wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego Trybunału Konstytucyjnego na wniosek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz Ministra Sprawiedliwości, z art. 2, art. 7, art. 8, art. 10, art. 173 i art. 195 ust. 1 i 2 Konstytucji,

f) art. 44 ust. 3 w związku z art. 99 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 9 i 14 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 lit. a, z art. 2, art. 7, art. 8, art. 190 ust. 5 i art. 197 Konstytucji, a także z art. 45 ust. 1 Konstytucji w związku z art. 6 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności,

o r z e k a:

I

1. Ustawa z dnia 22 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 2217):

a) jest niezgodna z art. 7, art. 112 oraz art. 119 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także z zasadą poprawnej legislacji wynikającą z art. 2 Konstytucji,

b) jest zgodna z art. 186 ust. 1 Konstytucji,

c) nie jest niezgodna z art. 123 ust. 1 Konstytucji.

2. Art. 1 pkt 6 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1, uchylający art. 31 pkt 3 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. z 2016 r. poz. 293), jest niezgodny z art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 Konstytucji.

3. Art. 1 pkt 15 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1, uchylający rozdział 10 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2, jest niezgodny z art. 118 ust. 1 oraz art. 119 ust. 2 Konstytucji, a także z art. 197 Konstytucji.

4. Art. 1 pkt 16 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 w zakresie, w jakim uchyla art. 19 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2:

a) jest niezgodny z art. 112 i art. 173 w związku z art. 10 Konstytucji,

b) nie jest niezgodny z art. 197 Konstytucji.

5. Art. 1 pkt 16 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 w zakresie, w jakim uchyla art. 28 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2, jest niezgodny z art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 oraz z art. 195 ust. 1 Konstytucji.

6. Art. 1 pkt 2 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i zmieniony art. 8 pkt 4 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 118 ust. 1 i art. 119 ust. 2 Konstytucji, a także z art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 oraz z art. 195 ust. 1 Konstytucji.

7. Art. 1 pkt 3 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i zmieniony art. 10 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji oraz art. 10 Konstytucji przez to, że uniemożliwiając organowi konstytucyjnemu, którym jest Trybunał Konstytucyjny, rzetelne i sprawne działanie oraz ingerując w jego niezależność i odrębność od pozostałych władz, naruszają zasady państwa prawnego.

8. Art. 1 pkt 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i dodany art. 28a ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 118 ust. 1 i art. 119 ust. 2 Konstytucji, a także z art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 oraz z art. 195 ust. 1 Konstytucji.

9. Art. 1 pkt 7 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i dodany art. 31a ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2:

a) są niezgodne z art. 118 ust. 1 i art. 119 ust. 2 Konstytucji, a także z zasadą określoności prawa wynikającą z art. 2 Konstytucji, z art. 78, art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 i art. 195 ust. 1 Konstytucji,

b) nie są niezgodne z art. 180 ust. 1 i 2 Konstytucji.

10. Art. 1 pkt 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 w zakresie, w jakim zmienia art. 36 ust. 1 pkt 4 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2, i zmieniony art. 36 ust. 1 pkt 4 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2:

a) są niezgodne z art. 118 ust. 1 i art. 119 ust. 2 Konstytucji, a także z zasadą określoności prawa wynikającą z art. 2 Konstytucji, z art. 78, art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 i art. 195 ust. 1 Konstytucji,

b) nie są niezgodne z art. 180 ust. 1 i 2 Konstytucji.

11. Art. 1 pkt 8 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 w zakresie, w jakim zmienia art. 36 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2, i zmieniony art. 36 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 118 ust. 1 i art. 119 ust. 2 Konstytucji, a także z art. 173 w związku z art. 10 ust. 1 oraz z art. 195 ust. 1 Konstytucji.

12. Art. 1 pkt 9 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 w zakresie, w jakim zmienia art. 44 ust. 1 i 3 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2, i zmieniony art. 44 ust. 1 i 3 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji oraz art. 10 i art. 45 ust. 1 Konstytucji przez to, że uniemożliwiając organowi konstytucyjnemu, którym jest Trybunał Konstytucyjny, rzetelne i sprawne działanie oraz ingerując w jego niezależność i odrębność od pozostałych władz, naruszają zasady państwa prawnego.

13. Art. 1 pkt 10 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i dodany art. 80 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji oraz art. 10 i art. 45 ust. 1 Konstytucji przez to, że uniemożliwiając organowi konstytucyjnemu, którym jest Trybunał Konstytucyjny, rzetelne i sprawne działanie oraz ingerując w jego niezależność i odrębność od pozostałych władz, naruszają zasady państwa prawnego.

14. Art. 1 pkt 12 lit. a ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i zmieniony art. 87 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji oraz art. 10 i art. 45 ust. 1 Konstytucji przez to, że uniemożliwiając organowi konstytucyjnemu, którym jest Trybunał Konstytucyjny, rzetelne i sprawne działanie oraz ingerując w jego niezależność i odrębność od pozostałych władz, naruszają zasady państwa prawnego.

15. Art. 1 pkt 14 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 i zmieniony art. 99 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 2015 r. powołanej w punkcie 2 są niezgodne z art. 190 ust. 5 Konstytucji. 

16. Art. 2 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 jest niezgodny z:

a) art. 2 i art. 173 w związku z preambułą Konstytucji oraz art. 10 i art. 45 ust. 1 Konstytucji przez to, że uniemożliwiając organowi konstytucyjnemu, którym jest Trybunał Konstytucyjny, rzetelne i sprawne działanie oraz ingerując w jego niezależność i odrębność od pozostałych władz, narusza zasady państwa prawnego,

b) art. 2 Konstytucji przez to, że przewiduje stosowanie przepisów ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 do spraw, w których postępowanie przed Trybunałem wszczęto przed dniem wejścia jej w życie.

17. Art. 3 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1 jest zgodny z zasadą ochrony praw nabytych oraz zasadą ochrony interesów w toku wynikającymi z art. 2 Konstytucji.

18. Art. 5 ustawy z 22 grudnia 2015 r. powołanej w punkcie 1:

a) jest niezgodny z art. 2 i art. 188 pkt 1 Konstytucji,

b) nie jest niezgodny z art. 8 ust. 1 Konstytucji.

II

Art. 44 ust. 1 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. z 2016 r. poz. 293), w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 9 ustawy z dnia 22 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. poz. 2217), traci moc obowiązującą z upływem 9 (dziewięciu) miesięcy od dnia ogłoszenia wyroku.

Ponadto p o s t a n a w i a:

na podstawie art. 104 ust. 1 pkt 2 i 3 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. z 2016 r. poz. 293) umorzyć postępowanie w pozostałym zakresie.

Andrzej Rzepliński
Stanisław Biernat
Mirosław Granat
Leon Kieres
Julia Przyłębska
(zdanie odrębne)
Piotr Pszczółkowski (votum separatum)
Małgorzata Pyziak-Szafnicka
Stanisław Rymar
Piotr Tuleja
Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz
Andrzej Wróbel
Marek Zubik

Skan wyroku z podpisami wszystkich Sędziów można znaleźć na stronie Trybunału Konstytucyjnego.

Polityka historyczna

Gdy usłyszałem, że Prezydent i Narodowa Rada Rozwoju będą się zajmować polityką historyczną, poczułem niesmak i niepokój, a samo zestawienie rozwoju z historią zabrzmiało mi w uchu jak najobrzydliwszy zgrzyt i dysonans logiczny. Co to bowiem właściwie znaczy „polityka historyczna” i jak się ma do rozwoju? Równie dobrze szatniarki z kina mogłyby decydować o ustalaniu norm dla mieszanek paliwowych sprzedawanych na rynku, a fizycy jądrowi mogliby zostać zwołani w celu aranżacji wnętrz opery. Z tą drobną różnicą, że normy paliwowe i urządzenie wnętrza opery są do czegoś potrzebne.
Niewiele wody upłynęło w Wiśle i już mniej więcej wiadomo, na czym ta polityka historyczna polega. Jedyny żyjący polski noblista okazał się nagle zdrajcą narodowym, a na okładce książki pewnego pisarza, który nigdy Nobla nie dostał, pokazały się obwoluty informujące, że autor był noblistą. Komu smutni panowie zakładali teczki, ten jest fałszywą szują i gnidą, a sami smutni panowie, którzy pracowali w totalitarnych służbach, okazują się bohaterami, którzy walczyli z systemem rozsadzając go od środka.
Kilka dni temu, podczas odwiedzin w pewnej szkole podstawowej, w której akurat tego dnia była patriotyczna akademia, byłem świadkiem wielu wzruszających scen. Odświętnie ubrane dzieci biegały po szkole z koszami pełnymi patriotycznych symboli, nauczycielom kręciły się łzy w oczach. Szkoła zorganizowała obchody ku czci bohaterów, którzy mają na koncie czyny nie tylko szlachetne, ale i gwałty, a tego samego dnia wiele osób w całej Polsce uczestniczyło w akcji stu osiemdziesięciu siedmiu świeczek zapalanych ku czci stu osiemdziesięciu siedmiu bezbronnych dzieci (w tym noworodków) wymordowanych z zimną krwią przez tych bohaterów.
Niejednokrotnie uczestniczyłem w uroczystościach o charakterze religijnym, w których nazwisko Tadeusza Kościuszki padało raz za razem, jakby fakt, że miał za życia bardzo radykalne jak na swoje czasy poglądy antykościelne, był zupełnie bez znaczenia. Dwa wieki później jego antyklerykalizm i agnostycyzm nie przeszkadzają nikomu, by o nim wspominać co chwilę z ołtarza, mieszając po polsku patriotyzm z katolicyzmem.
W niedzielę mieszkańcy północno-wschodniej Polski wybrali na swojego senatora Amerykankę, która słabo mówi po polsku, bo jest córką wielkiego Polaka i postaci bezwzględnie historycznej. Będzie dla nas przykładem patriotyzmu i będzie zasiadać w „izbie refleksji” zastanawiając się nad tym, czemu nie nauczyła języka polskiego własnego syna, a w internecie długo będzie krążyć mem z jej spotkania wyborczego, na którym ogłosiła zebranym, że Katowice są w samym sercu Podlasia.
No i wróćmy do punktu wyjścia. Co to jest polityka historyczna i czemu służy? Temu, byśmy historię postrzegali nie taką, jak się ona zapisała na swoich kartach, w dokumentach i innych reliktach przeszłości, lecz by była taka, jak ją nam na nowo napiszą politycy, narciarze rekreacyjni i wyczynowi oraz powołani przez nich specjaliści od botaniki, dendrologii i innych ważnych nauk? Temu, by wizerunek postaci historycznych można było kreować na nowo za każdym razem, gdy potrzeba chwili dyktuje komuś taki kaprys, tak jak przy zmianie koloru tapety, bo się nam opatrzył lub nie pasuje do nowych mebli?
Zaiste, ktoś tu chyba deprecjonuje historię jako naukę.

Prawda w cyrku

Bardzo dobrze pamiętam 10 kwietnia 2010 roku. Nie tak bardzo, jak 11 września 2001, ale jednak. To był pierwszy od kilku tygodni wolny weekend, miałem ciężki tydzień, więc długo spałem i zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi Janinie, gdy przywitała mnie koło jedenastej słowami „A tu takie wiadomości…”.
Pamiętam, że kilka sekund po tym, jak dotarło do mnie, co się stało, zanim jeszcze zacząłem się zastanawiać, kto zginął w prezydenckim samolocie, było dla mnie oczywiste, jakie były przyczyny tragedii i to, że był to wypadek. Potworny, ale w gruncie rzeczy głupi wypadek. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że polskie instytucje państwowe będą latami prowadziły grę polityczną przerzucając się winą za tę tragedię, puknąłbym się w czoło, a pewnie i zaklął, że ktoś tak paskudnie żartuje.
Potem przez wiele godzin pojawiały się różne wersje list pasażerów, a moją uwagę skupiało głównie to, czy lista jest już ostateczna, czy nadal się coś na niej zmienia, bo na liście wiele było nazwisk osób, które ceniłem, które szanowałem, których kariery, wzloty i upadki śledziłem z zainteresowaniem. Kilka z tych osób miałem okazję osobiście poznać, jedną spotykałem dość często, choć oczywiście o jakiejś znajomości nie sposób mówić.
Od samego początku wydawało mi się oczywiste, że w tym wypadku lotniczym w jednej chwili zginęły razem osoby, które dotąd spierały się na mównicy sejmowej i w mediach i których poza tym nieszczęśliwym lotem niewiele czasami łączyło. Dyskusja o odpowiedzialności za katastrofę wydawała mi się od początku absurdem, bo pod Smoleńskiem zginęła niejedna osoba, której można by przykleić łatkę sprawcy tego wypadku w równym, albo i większym stopniu, niż innym osobom, które pozostały w kraju i przeżyły. Szczątki ofiar i sprawców zmieszały się ze sobą w tym przeklętym miejscu, a historyczne znaczenie tego momentu sprawiło, że łotrzy stali się nagle bohaterami, a bohaterowie łotrami. Upadające autorytety stały się w jednej minucie postaciami historycznymi, postacie karykaturalne i wykpiwane zmieniły się w posągi z mosiądzu. Zaczęliśmy się modlić w intencji zdeklarowanych ateistów albo czcić bez opamiętania osoby, które były niezwykle skromne. Krzywe zwierciadło historii wypaczyło wszystko.
10 kwietnia 2010 byłem niezwykle optymistycznie nastawiony co do tego, jaką lekcję Polska wyciągnie z tej tragedii, w przeciwieństwie do Jacka, którego już z nami nie ma. On mniej się ode mnie pomylił. Dopiero przy pogrzebie Lecha Kaczyńskiego zacząłem czuć, że żegnamy się ze zdrowym rozsądkiem. A gdy jakiś czas później, zniesmaczony przeciągającym się wykorzystywaniem tragedii do celów politycznych dałem temu wyraz, zebrałem cięgi od urażonego czytelnika.
Nie miałem pojęcia, że przez te niespełna sześć lat tak często pisałem o Smoleńsku. W rzeczywistości ten temat wcale nie jest dla mnie tak istotny i wydaje mi się, że liczba moich wpisów na ten temat pokazuje tylko, że partii o pięknej nazwie nawet mnie udało się wkręcić w tę bezcelową dyskusję nad trumnami. Dyskusję, której kolejną odsłonę mamy znowu przed sobą. Minister Obrony Narodowej uroczyście wznowił dzisiaj grzebanie w sprawie sprzed lat i będziemy na nowo „dochodzić prawdy” i „przywracać honor i godność” „poległym” w Smoleńsku, których „państwo polskie zdradziło i zostawiło o świcie”. Komisja powołana przez ministra Macierewicza będzie na nowo badać przyczyny katastrofy smoleńskiej. Prawdziwy cyrk nad trumnami. Rację ma chyba Lech Wałęsa. Eksperci Macierewicza powinni się raczej zająć badaniem tajemnic bitwy pod Grunwaldem – tam jest dopiero dużo niewyjaśnionych spraw…
A prawda, którą ustali komisja? Cóż, będzie w równym stopniu prawdziwa, co aroganckie stwierdzenie Macierewicza, że katastrofa smoleńska była „największą tragedią w dziejach lotnictwa światowego”.

Autobusy i tramwaje

Kilka dni temu mieliśmy rocznicę tego dnia, kiedy szwaczka Rosa Parks, wracając do domu autobusem, była tak zmęczona, że zignorowała prawo, usiadła i nie chciała ustąpić miejsca białemu pasażerowi, chociaż sama była kolorowa. Została wówczas aresztowana za naruszenie przepisów obowiązujących w środkach transportu publicznego.
Nasza Rosa Parks, Henryka Krzywonos, nie była pasażerką. Zatrzymała prowadzony przez siebie tramwaj w pobliżu Opery Bałtyckiej, a tym samym rozpoczęła strajk trójmiejskiej komunikacji publicznej w 1980 roku. W tym tygodniu próbowała przypomnieć posłom parlamentarnej większości, że 35 lat temu walczyliśmy o wolność i demokrację, którą teraz trwonimy i pozwalamy jej przeciekać sobie między palcami.
A potem, także w tym tygodniu, zwrócił się do nas Prezydent Wszystkich Polaków (przynajmniej w swoim mniemaniu wszystkich) i powiedział nam, że jest ładna pogoda.
Dzisiaj, po sześćdziesięciu latach, nie chce się wierzyć, że w cywilizowanym kraju, za jaki uważamy Stany Zjednoczone, mogła w 1955 roku funkcjonować poniżająca i uwłaczająca ludzkiej godności segregacja rasowa. Nie chce się wierzyć, że w 1980 roku w Polsce panował ustrój socjalistyczny, a niektórzy dygnitarze partii rządzącej w Polsce w 2015 roku byli wówczas działaczami komunistycznego aparatu.
Ciekawe, ilu naszych potomnych będzie pamiętać, że 3 grudnia 2015 była ładna pogoda albo że energicznie gestykulująca głowa państwa tłumaczyła obywatelom, że mogą się obyć bez parasola. I ciekawe, czy przyszli historycy będą o Andrzeju Dudzie, Prezydencie Niektórych Polaków, pisać równie złotymi zgłoskami, co o Rosie Parks albo o Henryce Krzywonos…

Pomnik Smoleński

W polskiej debacie politycznej nieprzerwanie od pięciu lat wypływa, przeważnie z odgłosami i zapachami przypominającymi bulgotanie i wyziewy z rur kanalizacyjnych, kwestia godnego upamiętnienia ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. Jedni chcą pomnika monumentalnego, który przyćmi swoimi rozmiarami wszystko w promieniu wielu kilometrów, inni pod byle pretekstem odrzucają każdy, nawet najbardziej skromny pomysł. Jedni i drudzy zapominają, że samolotem Tupolew do Smoleńska leciały 10 kwietnia 2015 roku osoby, których – poza chęcią uczestnictwa w rocznicowych uroczystościach patriotycznych – nie łączyło zbyt wiele, a niekiedy dzieliło prawie wszystko. Różnice polityczne i światopoglądowe nie przeszkodziły im w tym, by lecieć jednym samolotem i w nim – niestety – wspólnie zginąć. Tym bardziej przykre są takie próby upamiętniania tej tragedii, w których jedna, druga czy trzecia siła polityczna próbują wykorzystać budowę ewentualnego pomnika do doraźnych celów politycznych, partyjnych.
Trochę to pewnie wina patosu, który zalega na naszym dyskursie politycznym niczym śniedź na pomnikach. Na ulicach polskich miast pojawia się wprawdzie coraz więcej małej architektury o charakterze mniej podniosłym, raczej dekoracyjnym, artystycznym i funkcjonalnym, ale większości z nas nadal trudno sobie wyobrazić, że godny pomnik nie musi koniecznie być posągiem na gigantycznym postumencie ani nie musi zawierać w sobie odniesienia do krzyża, który przecież nie dla wszystkich osób, które zginęły pod Smoleńskiem, był znakiem o tym samym znaczeniu.
Czyż nie pięknie można by uczcić każdą z dziewięćdziesięciu sześciu ofiar smoleńskiej tragedii, wytyczając w okolicach Krakowskiego Przedmieścia szlak spacerowy i oznaczając go specjalnymi emblematami w chodniku, z których każdy poświęcony był innej z ofiar? Podobne oznaczenia w Londynie bardzo pięknie oddają hołd księżnej Dianie, i nie sposób ich nie zauważyć szczególnie tam, gdzie po jej śmierci żałoba ogólnonarodowa dała o sobie znać najwyraźniej.

By upamiętnić kogoś, kogo się kochało i o kim chce się pamiętać, można także na przykład ufundować ławkę i podpisać ją imieniem tej osoby. Nie musi to być zaraz posąg tej osoby siedzący na ławce, chociaż akurat takie pomniki – których zresztą na polskich ulicach zjawiło się w ostatnich latach sporo – są bardzo sympatyczne i przyciągają licznych turystów i przechodniów. Fajnie jest się sfotografować, siedząc na jednej ławce z Julianem Tuwimem, Haliną Poświatowską czy Markiem Perepeczko.

Albo można posadzić drzewo ku czyjejś pamięci. Taki żywy pomnik nie będzie miał nawet za złe gołębiom, jeśli zostanie przez nie „zaznaczony”.

Religia pokoju

Około półtora miliarda ludzi w potocznym rozumieniu większości Polaków to terroryści. Czemu? Bo to muzułmanie.
„Islamski terroryzm”, „muzułmańscy terroryści”, „zabić w imię Allacha” to frazy, które uderzają nas po uszach od rana do wieczora. W laickiej wyobraźni przeciętnego Polaka przeciętny Arab staje się jakimś pozbawionym serca i uczuć wykolejeńcem, który nigdy nie zaznał miłości do przyjaciela, męża, żony czy dzieci, który o niczym innym przez całe swoje życie nie myśli jak o tym, by jak najszybciej to życie zakończyć, a razem ze sobą wysłać na tamten świat jak najwięcej niewiernych. W naszych głowach nie tylko zalągł, ale wykluł i całkiem nieźle się zadomowił stereotyp muzułmanina terrorysty.
Nie pamiętamy o tym, że islam nie jest religią homogeniczną i nie ma, jak katolicyzm, scentralizowanej władzy. Że sunnici, szyici i suffici w równym stopniu są muzułmanami, chociaż potrafią wzajemnie różnić się tak głęboko.
A już w ogóle nie myślimy o tym, że ci, którzy przyczynili się w naszych głowach do powstania stereotypu islamskiego terrorysty, są tak naprawdę tworem naszej własnej zachodniej cywilizacji. W swoich wspomnieniach From The Shadows były dyrektor CIA Robert Gates przyznał swego czasu, że już na sześć miesięcy przed radziecką inwazją w Afganistanie tamtejsi mudżahedini otrzymali pierwsze wsparcie od Amerykanów. W ten sposób powoli wciągnięto ten biedny kraj w spiralę wojny, której ofiarą są sami Afgańczycy, która rozgrywa się na afgańskiej ziemi, ale nie o afgańskie interesy.
Sponsorowana przez Stany Zjednoczone operacja CIA i pakistańskiego wywiadu wojskowego nie tylko wsparła buntowników afgańskich dostarczając im broń i wskazówki taktyczne, ale stawiała sobie za cel stworzenie ekstremistycznej ideologii religijnej wywodzącej się z islamu, aczkolwiek wypaczającej jego nauki. Uczulano na ateistyczne zagrożenie islamu ze strony radzieckiego najeźdźcy i z wojny gospodarczo – politycznej zrobiono wojnę religijną, nienawiść do Sowietów celowo podsycano przesiąkniętą islamskim żargonem propagandą. Wyniesiony w efekcie do władzy reżim Talibanu sam siebie nazywał muzułmańskim, podczas gdy jego wartości i zasady były raczej wzorowane na prymitywnych tradycjach plemiennych, nie na Koranie.
Apologeci islamu mówią, że słowo islam – mające się wywodzić etymologicznie od salam – to pokój.
Krytycy islamu odszukują tymczasem w Koranie wersety nawołujące do dżihadu i walki z niewiernymi, zapominając jednocześnie, że Biblia pełna jest krwawych rzezi i przewiduje krwawe kary za wiele rzeczy, które we współczesnej cywilizacji większość ludzi robi na co dzień.
Mówiąc o wojnie w Libanie czy o Palestyńczykach potępiamy to samo, co wielbimy i czcimy na akademiach, wystawach i w muzeach o polskich powstaniach narodowych czy Powstaniu Warszawskim.
Metkę islamskiego terrorysty przypinamy wszystkim muzułmanom, nawet jeśli o ich religijności niczego nie wiemy albo jeśli czystości i świętości, w jakich żyją, moglibyśmy im co najwyżej pozazdrościć.
A przecież fenomen wynaturzeń, wypaczenia wiary i mylnej jej interpretacji to coś, co równie dobrze można opisać w przypadku każdej innej religii.
W chrześcijaństwie i katolicyzmie była inkwizycja, za którą przeprosił dopiero Jan Paweł II, pogromy Żydów i czarownic, poparcie papieża dla dyktatora Franco, Irlandzka Armia Republikańska i tyle innych wstydliwych spraw, które kulturalnie przemilczmy.
Przy rodzinnych stołach toczymy zażarte dyskusje o rzekomej wyższości chrześcijaństwa nad islamem, ponieważ chrześcijanie – w przeciwieństwie do muzułmanów – nie są ponoć zdolni zabijać i umierać w imię swojego Boga. Bardzo ciężko jest się uderzyć w piersi i przyznać do winy, a przecież w tym przypadku nie trzeba wcale cofać się tak daleko w czasie, by przypomnieć sobie chrystianizację Prusów czy wojny krzyżowe. Wystarczy popatrzeć, jaką sprzączkę miały pasy hitlerowskich żołnierzy.
Jeśli przeczytasz ten wpis postaraj się proszę okazać tę odrobinę szacunku i nie wysyłaj mi nigdy dowcipów na temat islamskich terrorystów czy palestyńskich fanatyków.
„Islamski terroryzm” to dla mnie bardzo niestosowne określenie, co najmniej tak samo obraźliwe, jak „polskie obozy koncentracyjne”. Przykro mi niezmiernie, że określenie to przyjęło się w języku potocznym, chociaż jest równie uzasadnione, jak pozornie prawdziwe sformułowanie „katolicki przywódca Niemiec, Adolf Hitler”.

A ten dokument, odgrzebany niedawno przez Pawła Wimmera, znacie? Pochodzi z czerwca 1939 roku, został wystawiony na kilka tygodni przed wybuchem II wojny światowej…

Wszystkim moim przyjaciołom i czytelnikom, którzy spożywają właśnie uroczysty iftar, z pierwszym dniem ramadanu życzę, by ten miesiąc przyniósł nam wszystkim tyle samo refleksji, odnowy i radości, co im. Różnimy się naprawdę niewiele, dużo więcej nas łączy.

Ten wpis to recycling wpisu z 2006, który zupełnie nie stracił na aktualności.

Tęczowy weekend

Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, przy pomocy dostępnej na portalu specjalnej aplikacji przyłączył się do obchodów Gay Pride, zmieniając swoje zdjęcie profilowe w tęczowy baner. Tęczowy Arnold Schwarzenegger stał się nawet internetowym memem, z zabawną historią z polskim fanem w tle. Od kolorowych awatarów zaroiło się także na innych portalach społecznościowych, tęczowa ikona TED Talks, którą zobaczyłem dziś w strumieniu mojego Twittera, to tylko jeden z przykładów.
Była Pierwsza Dama Ameryki, a jednocześnie jedna z najpoważniejszych kandydatek do przejęcia schedy po Barracku Obamie w Białym Domu, w oficjalnej kampanii politycznej nagrywa klip wyborczy odwołujący się do praw mniejszości seksualnych, a w sklepie na swojej stronie internetowej ma specjalny dział z gadżetami LGBT.
Komentator w brytyjskiej BBC wyraża nadzieję, że społeczeństwo poradzi sobie z problemem rosnącej islamofobii podobnie, jak wcześniej uporało się z dyskryminacją kobiet, rasizmem, czy homofobią, które dziś są już podobno za nami.
Przecieram oczy z niedowierzania i zastanawiam się, jak to właściwie możliwe, że w czasach łatwego i szybkiego dostępu do informacji, darmowych rozmów wideo z wysokiej jakości dźwiękiem i obrazem, tanich linii lotniczych i znikających granic, dzień Świętego Krzysztofa większości osób, które znam, kojarzy się ze święceniem pojazdów. Prawie wszyscy mają konta na Facebooku, ale pewnie mało kto skorzystał z tęczowej aplikacji. Pochłaniającym uwagę większości z nich problemem jest to, że jakaś pani przyszła do jednego z pobliskich kościołów z dzieckiem na ręku. Toczą się dyskusje nad tym, czy ksiądz słusznie zrobił, wypraszając ją z niedzielnej mszy, ponieważ dziecko nie umiało zachować powagi podczas kazania i płakało. Spora część polskich polityków obiecuje w rozkręcającej się właśnie kampanii wyborczej, że w nowym Sejmie podejmie szybkie i zdecydowane kroki, by ograniczyć ludziom dostęp do rodzicielstwa, a to, że ludzie starają się o własne potomstwo, nazywa przejawem „cywilizacji śmierci”.
To wszystko dzieje się na tej samej planecie?
Swoją drogą dziwne, że sto lat temu, kiedy nie było internetu, Polska była w czołówce postępu, jeśli chodzi o prawa wyborcze dla kobiet. Chyba nam ten internet nie służy.

Sandrze i Albertowi, z radością i zaufaniem, dużo siły na nadchodzący tydzień – potem już będzie tylko z górki. Byle do przodu! <3<3

Miód i mleko

Jak wiadomo, jutro obudzimy się w Polsce mlekiem i miodem płynącej.
Autobusy i tramwaje będą za darmo, do pracy będziemy chodzić tylko dwa dni w tygodniu (we wtorki i środy – w poniedziałek jest za wcześnie, a od czwartku do niedzieli będą różne święta religijne). Paliwo na stacjach benzynowych będzie za darmo, ale i tak nie będzie nikt tankować, bo wszyscy dostaniemy szofera, który będzie do naszej dyspozycji o każdej porze i zawiezie nas luksusową limuzyną wszędzie, dokąd zechcemy się udać.
Dzieci będą szły do pierwszej klasy wtedy, gdy ich rodzice zechcą. W wieku lat czterech, sześciu, ośmiu… Jak się komu podoba. Potem oczywiście będą do szkoły chodzić tylko w takie dni, kiedy uda im się wstać z łóżka o odpowiedniej porze i kiedy nikt im naprawdę nie będzie mógł zaproponować niczego innego, co mogłoby je zainteresować.
Kto ma dzieci, będzie na każde z nich dostawać milion złotych tygodniowo. Kto nie ma, będzie dostawać milion złotych na in vitro. Kto in vitro uważa za grzech, nie będzie zmuszany do stosowania tej metody, a jednocześnie będzie mógł złożyć skuteczne doniesienie do prokuratury na tych, którzy je stosują, a ci z kolei zostaną skazani na karę śmierci. Skazani będą mieli automatyczne prawo łaski pod warunkiem zmiany tożsamości i wyjazdu do innego miasta.
Sklepy będą zamknięte siedem dni w tygodniu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, ponieważ wszystko, co chcielibyśmy mieć, będzie po prostu spadało jak manna z nieba. Kto – mimo wszystko – lubi robić zakupy, dostanie helikopter, którym będzie mógł lecieć na Słowację czy Litwę i w tamtejszych skansenach oddawać się temu prymitywnemu zajęciu.
Emerytura będzie przysługiwała każdemu dziecku poczętemu. Będzie można na nią przejść w dowolnym wieku, a pobierać ją będzie można także po śmierci. Kto chce, będzie pracował, kto nie chce, będzie pobierał emeryturę. Kto lęka się wyrazu „emerytura”, będzie dostawać zasiłek.
Cisza wyborcza także będzie trwała ustawicznie, raz na zawsze. Będą się odbywać wybory, ale każdy będzie na nie chodził wtedy, kiedy mu pasuje, i będzie można głosować według takiej ordynacji wyborczej, jaka nam się podoba. Kto chce, będzie wybierał w jednomandatowych okręgach wyborczych, kto woli, będzie miał do dyspozycji ordynację proporcjonalną albo mieszaną. Będzie też można głosować samemu na siebie, co nie będzie oczywiście miało najmniejszego znaczenia, ponieważ będziemy wszyscy tak szczęśliwi, że bardziej już się nie da.
Codziennie od rana do wieczora będzie świecić słońce, będzie ciepło i przyjemnie, jednak nie za gorąco.
Z Unii Europejskiej wystąpimy, a jednocześnie w niej zostaniemy. Małżeństwom jednopłciowym, jak Irlandia, przyklaśniemy jednogłośnie w referendum, w którym wezmą udział jedynie ich zwolennicy, a jednocześnie będziemy za nie karać rozstrzelaniem, co z pewnością wielu z nas przypadnie do gustu.
Każdy dostanie komnatę na Kremlu, letni domek na Florydzie i wymarzony autograf od swojego idola. Każdy będzie mógł również zostać kandydatem na dowolne stanowisko, wygrać wybory, a w razie porażki udowodnić, że były sfałszowane. Jak wiadomo, każdy – nie tylko prezydent – będzie mógł zdecydować, czy mieszkać na Krakowskim Przedmieściu, w Belwederze czy na Wawelu.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o dobranockę. Kolorowych snów wszystkim. 🙂

Hołd nie całkiem udany

Ministerstwo Edukacji Narodowej dało uczniom, nauczycielom i nam wszystkim w ogóle wspaniałą lekcję o tym, jak nie należy używać portali społecznościowych. Bezmyślne wrzucanie wszystkiego na fejsa i nie moderowanie tego, co się potem z tym dzieje, może zaskutkować czymś takim, jak poniższy „hołd”. Widoczny na zrzucie komentarz wisi już, publicznie dostępny, od wczoraj.

Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem, 1921-2006

Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.
Władysław Bartoszewski, 1922-2015

Naście lat Güntera

Ten wpis to odgrzewany kotlet z 14 sierpnia 2006, odgrzewany z okazji śmierci Güntera Grassa. Jacek Kurski nie jest już w tamtej partii, poza Grassem także niektórzy inni bohaterowie wpisu już nie żyją, a Marcin zasłużył się w międzyczasie dla naszej ojczyzny dużo bardziej niż mogłem sobie wtedy wyobrazić. Kółko filmowe od lat nie istnieje, a wkrótce ja sam także znikam. Na bębenku zagrać nie umiem, nawet blaszanym, więc chociaż odgrzewam kotlet.

Gdy do pierwszej klasy liceum czy technikum przychodzą nowi uczniowie, przez kilka miesięcy trzeba się z nimi uczyć porozumiewać. Nie ciągną się już za warkoczyki i nie plują na siebie, ale nie za bardzo jeszcze wiedzą, po co przyszli do szkoły średniej i w ogóle niespecjalnie świadomie uczestniczą w tym, co się wokół nich dzieje. Większość jest niesamodzielna, nierozgarnięta i w ogóle takie z nich „pindzie”.
Nagle w trzeciej klasie panowie w technikum stają się ni stąd ni zowąd takimi dojrzałymi partnerami do dyskusji, którzy uważnie słuchają tego, co się do nich mówi, sami chcą, aby ich słuchać. Mówiąc, wkładają w to dużo serca i rozumu. Ale to jest w trzeciej klasie, gdy już mają dowody osobiste i prawa jazdy, większość z nich ma już za sobą nie tylko pierwsze doświadczenia seksualne, ale spore życie intymne, niejeden z nich przejmuje w domu pałeczkę po dziadku czy ojcu jako gospodarz i głowa rodziny. Wielu z nich pracuje, robi interesy.
To są niby ci sami faceci, których się poznało dwa – trzy lata wcześniej, przynajmniej tak samo każdy z nich ma na imię i nazwisko i trochę przypomina z wyglądu tego dzieciaka z pierwszej klasy. Gdybym tak jednak w klasie maturalnej miał każdego ucznia postrzegać przez pryzmat pierwszego wrażenia, jakie na mnie zrobił w pierwszej klasie i przez kilka pierwszych miesięcy naszej znajomości, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo się zmienił, robiłbym sobie i uczniom wielką krzywdę.
Taki Marcin na przykład był w pierwszej klasie nadpobudliwym dzieciakiem ubliżającym kolegom w niewybredny sposób, mającym trudności z usiedzeniem w ławce i zwykle lekko rozkojarzonym. Jeszcze na początku drugiej klasy trzeba go było ciągle monitorować, bo jedyne co go interesowało na angielskim to skąpo czy raczej wcale nieodziane panienki w najbardziej perwersyjnych zakątkach internetu, a przy okazji próby infekowania szkolnego serwera rozmaitymi spyware’ami. Dziś jest to prawie dwumetrowy facet z wielkimi barami, który gdy przyjdzie wcześniej na lekcje, prosi o płytę z programem i włącza sobie powtórki podczas przerwy, a kiedy mamy dwie lekcje pod rząd, w przerwie też robi powtórki. Czasami podnosi rękę i mówi „E, sprawdzę sobie pocztę, dobra?”.
W zasadzie gdyby rozwój Marcina zatrzymał się dla mnie na tym etapie, na jakim Marcin był dwa lata temu, na lekcji powinien siedzieć zakuty w kajdanki i przywiązany do swojego krzesła. Tymczasem jest to facet, który – kiedy wstaje i mówi że „idzie się odlać” – wiem, że za moment wróci i nie zwiedzi po drodze całego świata.
Marcin z pierwszej klasy był o rok starszy od Güntera Grassa, który w 1942 roku marzył o pływaniu w łodzi podwodnej i zgłosił się do wojska. Chciał się wyrwać z domu, chciał pływać U-bootem.
Marcin z pierwszej klasy był sympatycznym, ale głupim gnojkiem. Gdyby go oceniać na podstawie tego, jaki wtedy był, nigdy nie powinien mieć prawa przystąpić do matury, iść na studia, zakładać rodziny, zostać burmistrzem czy prezydentem Rzeczypospolitej. Tymczasem Marcin, którego dzisiaj znam, śmiało mógłby zostać Prezydentem Rzeczypospolitej już teraz. Tyle, że zgodnie z ordynacją wyborczą póki co może co najwyżej zostać radnym. Wkrótce będzie mógł starać się o zostanie posłem.
Jest taki polski poseł, który zachowuje się dużo mniej poważnie niż Marcin. Dzisiaj jako jeden z największych autorytetów moralnych (za takiego się widać uważa) potępił Güntera Grassa za to, że jako siedemnastolatek był przez krótki okres czasu w Waffen-SS. Poseł ten, Jacek Kurski, niejednokrotnie wygadywał głupoty by doraźnie rozprawić się z politycznym przeciwnikiem. Ostatnio oskarżał Platformę Obywatelską i komitet wyborczy Donalda Tuska o rzekome finansowanie kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi oraz parlamentarnymi z pieniędzy nielegalnie wyprowadzonych z PZU. Dość szybko okazało się, że argument wysunięty przez Kurskiego był niewypałem i w rzeczywistości prędzej mógłby obciążać jego własną partię, niż Platformę. Ziejąca z jego filmu „Nocna zmiana” niechęć do wszystkiego, co postępowe albo lewicowe, mnie osobiście przyprawia o dreszcze.
Kurski mówi o sobie, że jest człowiekiem walącym prosto z mostu prawdę prosto w twarz. Powiedział na przykład o Marianie Krzaklewskim „rozlazła baba”, o Unii Wolności „Żydzi i masoni”, o Lechu Wałęsie „polityczny trup”. Za swoją gadkę znany jest pod pseudonimem bulteriera swojej partii.
Ja bardzo sobie cenię facetów, którzy mówią prosto z mostu. Cenię sobie prostych facetów. Sam za takiego się uważam. Bardzo szanuję szczerych ludzi, którzy mówią, co myślą. Pod warunkiem, że myślą.
Dawno nie słyszałem, żeby Marcin pieprzył bez sensu niczym Jacek Kurski. Wydoroślał po prostu. Bez wahania zagłosuję na niego w każdych wyborach, w jakich się zdecyduje startować. Bo obecny Marcin myśli, zanim powie.
Mój ojciec jest rówieśnikiem Grassa. W 1945 roku, gdy Grass nie był już w Waffen-SS, mój ojciec przeszmuglował z sąsiedzkiego klasztoru ojców Jezuitów, z którego właśnie przed Rosjanami uciekli niemieccy żołnierze, drewniane, malowane politurą narty. Na tych nartach czterdzieści lat po zakończeniu wojny uczyłem się jeździć.
Jeśli dobrze rozumiem Jacka Kurskiego, to choćbym niczym Grass był laureatem Nobla i największym pisarzem mojego narodu, to jestem naznaczony tym piętnem, tą skazą, bo nauczyłem się jeździć na nartach na parszywych, pohitlerowskich nartach z piwnicy mojego ojca. Bo jako nastolatek nie rozumiałem, że na tych nartach jeździli hitlerowscy SS-mani.
Mój ojciec jako nastolatek po raz pierwszy w życiu zobaczył film, gdy pomalował kaloryfery w kinie dla niemieckich żołnierzy przy Al. Kościuszki w Częstochowie – dziś jest tam oddział PKO BP. Jak rozumiem jest mocno niestosowne, że dzisiaj prowadzę kółko filmowe w internacie mimo tej haniebnej karty z życiorysu mojego ojca. Myślę, że aby odkupić tą winę, powinienem raz na zawsze zrezygnować z chodzenia do kina, a może i z centralnego ogrzewania.