To ja, Kinga…

Na siódmych zajęciach w semestrze, rozglądając się po sali podczas ćwiczeń, pani magister widzi nieznajomą twarz. Zjawisko niespotykane, bo w grupach ćwiczeniowych – nawet jeśli nie zapamięta się imion i nazwisk wszystkich studentów – zna się ich przynajmniej z widzenia. Zakłopotana prowadząca zaczyna tłumaczyć, że jest jej bardzo przykro, ale procedury, ale sporządzanie list, oddawanie list do dziekanatu, który przypisuje studentów poszczególnym nauczycielom w elektronicznym systemie e-HMS… Jednym słowem, nie da się dołączyć do grupy w połowie semestru.
Studentka nieśmiało podnosi się i mówi:
– Ale pani magister, to ja, Kinga… Tylko ja zaspałam i nie miałam czasu na fryzurę i makijaż…

Dosadnie

W erze pospiesznie pisanych SMS-ów, krótkich wiadomości przez komunikator, wstukiwanych na dotykowym ekranie telefonu podczas jazdy samochodem, Twittera i innych zwięzłych form komunikacji, z tego czy innego względu ograniczonych mniej lub bardziej precyzyjną liczbą znaków, trzeba być bardzo dosadnym, by zostać dobrze zrozumianym.

Konsultacje i algorytm zaliczający

Dobiega końca sesja poprawkowa. Od kilku dni, chociaż mam z tego powodu pewne niewielkie wyrzuty sumienia, zdawkowo i bez żadnych wyjaśnień odpowiadam na maile studentów, pytających o to, gdzie i kiedy można mnie zastać. Po wysłaniu terminarza dyżurów na adresy grupowe, wywieszeniu ich w gablocie na korytarzu, w internecie na stronie mojej jednostki i na platformie e-learningowej, a także po odebraniu podczas dyżuru kilku wiadomości i telefonów z zapytaniem o to, kiedy będzie się można do mnie zgłosić, stać mnie już jedynie na odsyłanie zagubionych i zdezorientowanych do strony internetowej z wynikami wyszukiwania mojego imienia i nazwiska w wyszukiwarce.
Na szczęście, niektóre rzeczy da się ustalić konkretnie, taka właśnie zdaje się być praca z informatykami – uczy się ich wyjątkowo komfortowo. Kilka lat temu, po krótkich negocjacjach ustaliliśmy bardzo prosty algorytm pozwalający wyliczyć ocenę końcowosemestralną:

/*L – ocena z lekturki
W – wybrana ocena spośród pozostałych ocen
Q – liczba niewykonanych quizów*/
#include <iostream>

int main()
{
float ocena_koncowa,L,W,Q;
std::cin>>L>>W>>Q;
if(W == 0 && Q ==0) ocena_koncowa = L;
else if(L > W && Q == 0) ocena_koncowa = L;
else if(Q == 0) ocena_koncowa = (L*3 + W)/4;
else if(Q > 0) ocena_koncowa = (L – Q*0.5);
std::cout<<ocena_koncowa;
return 0;
}

Algorytm oparł się nowym sylabusom, Krajowym Ramom Kwalifikacji i kolejnej zmianie kalendarza. Stosujemy go nadal.

W nowy rok bez pośpiechu

Łukasz raz po raz a to wyśmiewa mnie, a to wyraźnie okazuje zdenerwowanie, czy wręcz krępuje się, że jest ze mną. Nie może zrozumieć, dlaczego na schodach i chodnikach ruchomych w galerii handlowej, zamiast stać spokojnie i czekać, aż dowiozą mnie one tam, dokąd przecież i tak zmierzają, wyprzedzam stojących na nich ludzi i idę. Obciach. Nie po to ktoś zrobił schody ruchome, żeby zdzierać sobie podeszwy i jeszcze po nich chodzić.

Staram się bronić przed Łukaszem i mówię, że ilekroć tędy przechodzę, pędzę właśnie na dyżur, na zajęcia, albo próbuję zdążyć na tramwaj. Ale Łukasz ma argumenty nie do odparcia. Podobno trzeba się szanować i rozłożyć sobie siły do sześćdziesiątego siódmego roku życia, bo – skoro dopiero wtedy mamy przejść na emeryturę – nie można się zużyć w okolicy czterdziestki.

Przyznaję Łukaszowi rację, co on przyjmuje z właściwą sobie dozą pewności siebie i nieszkodliwego zarozumialstwa, i myślę sobie, że taki to daleko zajdzie. I chociaż wiem, że nadal będę pędził po tych schodach ruchomych, by zdążyć na wjeżdżającą właśnie na peron piątkę albo nie spóźnić się na dyżur, na który i tak nikt nie przyjdzie, życzę wszystkim czytelnikom mojego blogu, by szanowali się i oszczędzali tak, by nie zabrakło im sił przed metą. A Łukaszkowi życzę, by umiał odróżnić rzeczy niewarte pośpiechu od tych, w których pilna potrzeba nagli. Kilka razy w roku naprawdę takie się zdarzają i nie warto ich przegapić.

Ja, gdy byłem w jego wieku, zbroiłem się już do walki z komuną. I nie trwało to długo, a komuna upadła. I tylko dzięki temu Łukasz może dziś żyć w kraju, w którym pośpiech jest passée.


Ten wpis ukazał się po raz pierwszy w Sylwestra 2012 i jest częścią sylwestrowego cyklu, w ramach którego powstały już następujące odcinki:
– w Sylwestra 2012, o Łukaszu (niniejszy wpis);
– w Sylwestra 2013, o Pawle;
– w Sylwestra 2014, o Tomku;
– w Sylwestra 2015, o Albercie;
– w Sylwestra 2016, o Dominiku;
– w Sylwestra 2017, o Michale;
– w Sylwestra 2018, o Wiktorze;
– w Sylwestra 2019, o Adamie;
– w Sylwestra 2020, o Maksymilianie;
– w Sylwestra 2021, o Przemysławie;
– w Sylwestra 2022, o Małgorzacie;
– w Sylwestra 2023, o Sylwestrze;
wszystkie wpisy ilustrowane są moimi zdjęciami z dzieciństwa i piosenkami.
W Sylwestra 2024 roku ukaże się wpis o Pawle II.

Przyjaźniej na Warszawskiej

Główny kampus Politechniki Krakowskiej wydawał mi się kiedyś obcy, a w Czyżynach czułem się bardziej swojsko. Od tamtej pory wiele się jednak zmieniło. Szefowa przestała mnie paraliżować ze strachu swoim autorytetem, bo – przy bliższym poznaniu – autorytet wyraźnie wzrósł, a strach się ulotnił. W dodatku oznaczenia na drzwiach toalet stały się dużo bardziej przyjazne.

Student dochodzi

W grupach, w których się lepiej znamy, zwykle nie dochodzi już w ogóle do zadania takiego pytania – każdy robi to, co w danym momencie uważa za ważniejsze i za stosowne, nikt nie zawraca głowy. Ale w tej grupie jest kilku panów, którzy znaleźli się między nami w tym semestrze i to dopiero nasze drugie wspólne spotkanie, więc jeden z nich – poczuwszy w kieszeni wibrującą komórkę – pyta:
– Przepraszam, czy mogę wyjść szybko i odebrać telefon?
Wzrok studenta spoczywa na mnie, więc domyślam się, że pytanie jest skierowane do mnie, zatem spokojnie – jak zawsze w takiej sytuacji – odpowiadam, że nie mam pojęcia, bo to nie mój telefon. Student, zdezorientowany, nie rozumie mojej odpowiedzi i – nie wiedząc, co począć – zaczyna nerwowo i pospiesznie się tłumaczyć:
– Ale muszę szybko odebrać, bo to kolega i on właśnie dochodzi…
Mina reszty grupy świadczy dobitnie o tym, że nie tylko mnie to tłumaczenie wydaje się nie tyle pokrętne, co niejednoznaczne. Kolega pewnie nas szuka i nie wie, gdzie jesteśmy, ale my wszyscy wyobrażamy sobie coś zupełnie innego.
Gdy po chwili student wchodzi do sali wraz z kolegą, głośne komentarze, że „szybko doszedł”, tylko nowo przybyłemu nie wydają się śmieszne i puszcza je mimo uszu. Rozpromieniony i zadowolony, zapewne ze znalezienia sali, w której odbywają się zajęcia, zaczyna się z wszystkimi witać, podając im rękę i przyjmując od wszystkich gratulacje, że „tak szybko doszedł”. Przechodząc koło mnie, przed podaniem mi ręki waha się przez chwilę i pyta głośno:
– A z Panem też mogę?
Grupa pęka ze śmiechu i ostrzega mnie, żebym nie odbierał wieczorem telefonu. To jeden z takich momentów, które po latach pamięta się ze studiów lepiej, niż połowę wykładów. Niestety.

Dzień Mechanika

No wiadomo, zapomniałem. Ja nawet o imieninach mojej suki Zuzi przypomniałem sobie dopiero wtedy, gdy zaczęły mnie rano budzić przesyłane na moją komórkę SMS-y z życzeniami. Na starość, jak się już jest dziadkiem, to człowiekowi ciężko to wszystko ogarnąć i nad wszystkim zapanować. Język się plącze w ustach, a myśli w głowie, lecz moje karygodne zaniedbanie nie zmienia faktu, że spóźnione życzenia są równie szczere i z głębi serca, jak byłyby, gdyby dotarły na czas. Mojemu Ojcu, Synkom, setkom uczniów i studentów, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mechanika 2012!

Punkt dla Czyżyn

Zawsze wolałem kampus w Czyżynach od tego na Warszawskiej, głównie z czysto praktycznych, komunikacyjnych przyczyn.
Dzisiaj zauważyłem dodatkowo coś, co zawsze czułem gdzieś w powietrzu, a czego nie potrafiłem nazwać po imieniu. Otóż – jak można by wnioskować z oznaczeń na drzwiach toalet na Warszawskiej – budynki tam położone są przeznaczone dla istot nie do końca będących ludźmi. A przynajmniej część tych budynków została oddana do dyspozycji obcych.

Tymczasem w Czyżynach nawet wykłady z logiki matematycznej potrafią u ludzi wywołać przemyślenia filozoficzne i prowadzą do powstawania swojskiej twórczości wyrażającej najoczywistsze prawdy i mądrość ludową.

Discimus

Docendo discimus, motto tego blogu, łacińska sentencja w piękny sposób oddająca esencję nauczycielskiej profesji, a oznaczająca, iż ucząc innych uczymy się sami, to nie jedyna sentencja zawierająca czasownik w pierwszej osobie liczby mnogiej, „discimus”.
Regularnie wpadam na schodach na inną, równie mądrą i piękną: Non scholae, sed vitae discimus (Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia). Jak często zdarza się nam o tym zapominać…

Wisielec po angielsku

Sporo czasu minęło, odkąd wrzuciłem na serwer program Hangman 2.0, a tu tylko 18 pobrań, przy pobraniach innych programów idących w tysiące. A tymczasem Hangman jest oryginalny, świetny, i „swój”, nie jakiś tam freeware’owy znajda z internetu. Napisał go student informatyki na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej, Marcin Stępień, jako jeden z elementów swojego zaliczenia lektoratu specjalistycznego.
Program umożliwia grę w klasycznego wisielca na ekranie komputera w jednej z dwóch wybieranych w opcjach wersji graficznych. Słowa posegregowane są według stopnia trudności i w kategoriach tematycznych, a po zakończeniu odgadywania danego słowa – bez względu na to, czy grającemu się udało, czy został powieszony – wyświetlany jest wyraz wraz z polskim tłumaczeniem.
Polecam serdecznie. Plik można pobrać z tej strony forum po uprzednim zarejestrowaniu. W tej chwili program ma same maksymalne oceny od użytkowników forum, co zdaje się stanowić wystarczającą zachętę do zapoznania się z nim. By pobrać plik, trzeba być zalogowanym, w przeciwnym wypadku opcja pobrania jest niedostępna.