Brońmy Plutona przed degradacją

Po wielu latach sporów astronomowie postanowili w Pradze, że mniejszy od ziemskiego Księżyca Pluton nie zasługuje na to, by być planetą. Ma zaledwie 2300 km średnicy, w dodatku krąży po jajowatej orbicie nachylonej pod kątem osiemnastu stopni do orbity Ziemi i wciskającej się czasami pomiędzy orbiny Urana i Neptuna. Po kilku sensacyjnych odkryciach dziesiątej czy jedenastej rzekomej planety Układu Słonecznego okazało się, że planet w naszym Układzie jest ostatecznie tylko osiem: Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran i Neptun.
Odebranie statusu planety temu kulistemu ciału niebieskiemu, które w dodatku posiada dwa księżyce, pozbawi inne podobne, a nawet większe ciała Układu Słonecznego szans na zostanie planetami. Nie będzie już planetą Ceres ani Xena ani żaden inny potencjalny kandydat.
Jest niesprawiedliwą walka, w której maleńki Pluton nie może się bronić, bo jest za daleko i nie potrafi mówić. Dlatego w jego obronie stanął John i zbiera podpisy, by zwrócić Plutonowi honor i nie degradować go. Zaktywizowani przez niego ludzie utworzyli prawdziwy ruch społeczny, wyszli na ulice i zbierają podpisy w obronie Plutona. W obronie Plutona stają astrologowie, dla których Pluton nadal wywiera silny wpływ na bieg wydarzeń na Ziemi, stają ludzie z nisz społecznych, którzy rozumieją, co znaczy być pogardzanym przez silniejszych od siebie, a staje też ośmioletnia Ashleigh, której sympatia do Plutona bierze się z wiedzy, że na Plutonie nikt nie mieszka i nie spotkałoby jej tam nic złego.
Jestem bardzo szczęśliwy, gdy spotykam się z ludźmi, którzy wkładają całą swoją energię w coś tak abstrakcyjnego, nienamacalnego, odległego, jak Pluton. Chciałbym żyć w społeczeństwie, w którym ludzie nie mają bardziej przyziemnych trosk i problemów. Wówczas nie pisałbym w moim blogu ani słowa o polityce i byłoby naprawdę cudownie.
Namiastkę takiego społeczeństwa mam na fakultatywnych zajęciach pozalekcyjnych, najbardziej chyba na kółku filmowym. Można sobie popłakać z grupą dryblasów nad niedolą gnijącej panny młodej, pokibicować Harremu Potterowi w meczu gry, w której zawodnicy latają na miotłach, albo z Drużyną Pierścienia pochodzić po Śródziemiu.