Gnojki mądrzeją

Marcin poczuł się urażony, gdy w rozmowie o komunikatorach internetowych powiedziałem o jednym z nich, że denerwuje mnie, ponieważ jego użytkownikami są głównie „gnojki” w porywach do lat siedemnastu, które zawracają człowiekowi tylko przez komunikator głowę, a nie mają nic mądrego do powiedzenia ani nie zadają żadnego pytania, które byłoby w stanie zainspirować człowieka do udzielenia jakiejś odpowiedzi. Marcin też nie jest entuzjastą tego komunikatora, ale poczuł się urażony, gdyż od lat siedemnastu dzieli go zaledwie dwa i pół roku, nie czuje się więc o wiele starszy niż te anonimowe „gnojki”, o których mu powiedziałem.
Ale prawda jest taka, że Marcin mając lat blisko dwadzieścia jest o całą epokę starszy niż uczeń trafiający do pierwszej klasy szkoły średniej. Każdy rok w wieku lat kilkunastu czy około dwudziestu to bardzo dużo. Panowie, którzy przychodzą do nas z gimnazjum, rzadko są stabilni emocjonalnie i przytomni. W pierwszej klasie technikum wszystko trzeba powtarzać po kilka razy, podczas pracy w parach czy grupach uczniowie kłócą się ze sobą o rzeczy niezwiązane z tematem lekcji, znienacka zrywają się z miejsca, zaczynają krzyczeć, płakać, obrzucać się wyzwiskami. Skarżą się jeden na drugiego, opowiadając rzeczy, które nauczyciela w ogóle nie obchodzą. Przez kilka miesięcy pytają się o to, co ustaliło się z nimi na pierwszym spotkaniu, a następnie zawarło w kontrakcie, który każdy z nich podpisał i którego kopie dostali.
W drugiej klasie (to ta magiczna bariera lat siedemnastu) zaczynają już mieć ambicje, by imponować innym swą dorosłością, chociaż nie wszyscy jeszcze ją dobrze pojmują. Wydaje im się, że mogą wszystko i że są już tak dojrzali i mądrzy, że nigdy nie będą już mądrzejsi, niż obecnie. Większość z nich – za większym lub mniejszym pozwoleniem rodziców – zaczyna już kosztować różnego rodzaju owoców zakazanych i jeszcze ich to bawi. Ale dogadać już się z nimi dużo łatwiej – czasami obrzucą się jakimś krótkim, za to bardzo ciężkim epitetem, ale za moment już głaszczą się po głowach, a potem już pracują razem spokojnie.
W klasie trzeciej mają już za sobą tak wiele doświadczeń, których większość nauczycieli nigdy nie miała, nie pamięta o tym lub nie chce pamiętać, że w szkole nic już ich nie jest w stanie zadziwić, a bywa, że i zainteresować ich niczym nie da rady. Jeszcze tak trochę podskakują, czasem Ci dadzą po mordzie licząc na to, że się rozpłaczesz, ale poza tym chodzą, jak w zegareczku, i nie ma z nimi żadnych problemów.
W czwartej klasie technikum część z nich żyje już zupełnie innymi sprawami niż te, o których jako nauczyciel masz z nimi obowiązek rozmawiać, więc wyłącza się zupełnie i znika. Z drugiej strony ani jedna minuta z tymi, którzy pozostali, nie jest zmarnowana, a pilność, z jaką ubiegłoroczni moi maturzyści przychodzili na dodatkowe godziny angielskiego na siódmą rano, w soboty, wieczorami, nawet już po zakończeniu roku szkolnego, na zawsze pozostanie dla mnie wielką tajemnicą.
Ale jak mi wczoraj pokazał Artur, po maturze stają się od nas o wiele mądrzejsi, chociaż tej swojej mądrości nie są już wcale tacy pewni. Dziękuję Arturowi za to, że przypomniał mi o czymś, co wydawałoby się, że jest moją dewizą i powinienem o tym pamiętać bezustannie. W problemach z gnojami najważniejsze jest gnoja wysłuchać i sprawdzić, co on ma do powiedzenia. Przeważnie wszystko rozchodzi się po kościach, a i młodemu, i staremu przybywa tylko od takiej szczerej rozmowy rozumu.




Na filmie największa zagadka mojego życia – absolwenci Technikum Mechanizacji Rolnictwa, w tym Artur, na lekcji języka angielskiego po zakończeniu roku szkolnego.