Święconka

Nie licząc coraz rzadszych ślubów i coraz częstszych pogrzebów, byłem dziś po raz pierwszy od wielu lat w kościele, z wielkanocną święconką moich rodziców. W pierwszej chwili miałem ochotę skłamać i po krótkim spacerze z koszyczkiem wrócić do domu nie odwiedzając parafii, ale jakoś zagłuszyłem w sobie te pokusę do kłamstwa i z nadzieją i ufnością wszedłem do świątyni pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbe w Częstochowie.
Mój szczery zapał dość szybko zgasił wyglądający na całkiem normalnego młody ksiądz, który – przed przystąpieniem do święcenia pokarmów – przez kilkanaście minut sadził potworne farmazony na temat tego, jak to większość Polaków ulega Szatanowi i wybiera do parlamentu partie, które otwarcie szerzą zło. Straszliwa wizja Szatana, którą roztaczał, miała chyba przerażać, mnie jednak na przemian bawiła i denerwowała. Nasłuchawszy się o tym, jak to zło wkracza do naszego życia w majestacie prawa, jak to Szatan przez rozwiązania legislacyjne próbuje zmusić ludzi do życia w grzechu, jak to Kościół w Polsce jest prześladowany, a wraz z nim wszyscy katolicy, nie mogłem się zdecydować, czy śmiać się, czy płakać. Czułem politowanie i zażenowanie słuchając idiotyzmów o aborcji i in vitro, świadczących o kiepskiej kondycji intelektualnej młodego kapłana i przesadnej ambicji do wypowiadania się na tematy, o których nie ma pojęcia. Trzeba nie mieć żadnego szacunku dla życia i dla rodziny, trzeba nie znać żadnej pary, która od lat nie może doczekać się potomstwa, by z taką pogardą mówić o in vitro. Trzeba być pełnym nienawiści do świata i cywilizacji, by tak przekreślać wybory polityczne i światopoglądowe 80% społeczeństwa i nazywać je uleganiem Szatanowi, który jest zdesperowany, by w czasach ostatecznych, w których żyjemy, przyciągnąć jeszcze do siebie jak najwięcej grzeszników.
Ksiądz, który święcił pokarmy podczas mojej wizyty w świątyni, jest przekonany, że koniec świata jest bliski. Z tego co zrozumiałem, na święta nie ma dla nikogo żadnych dobrych życzeń, umie tylko postraszyć. Widocznie Duch Święty dawno już go opuścił, mimo młodego wieku, i żyje w strasznej desperacji. Patrząc na pokazujący dziesięciotygodniowe płody Grób Pański na Jasnej Górze mam wrażenie, że Duch Święty opuścił nie tylko tego jednego księdza.
W przeciwieństwie do tych nieszczęśliwców życzę wszystkim stałym czytelnikom i przypadkowym gościom mojego blogu wszystkiego, co najlepsze. Z niecierpliwością i radością czekam, aż za kilka tygodni z pewnego ślicznego jajeczka wykluje się mój pierwszy wnuczek i mam nadzieję, że – gdy dorośnie – będą go otaczać ludzie mniej rozgoryczeni i bardziej pozytywnie nastawieni do świata.
A mnie na długo przeszła ochota na odwiedzanie kościoła. Wyszedłem stamtąd w pośpiechu natychmiast po pokropieniu wodą święconą, bo miałem wrażenie, że za moment ksiądz będzie rozdawał deklaracje wstąpienia do partii, do której miłośników akurat się nie zaliczam.