Smoła smoleńska

Obłęd smoleńskiej religii zatacza coraz szersze koła. Trudno tu mówić o oparach absurdu, bo mamy raczej do czynienia z absurdem gęstym jak smoła, w której w dodatku niektórzy beztrosko się nurzają, taplają i ochlapują nią radośnie wszystko wokół siebie. Zaczynamy chodzić po omacku i lepić się do każdej przeszkody, jaką mamy na drodze, a władza i sprzyjające jej propagandowo media publiczne podgrzewają smołę i nakręcają niesmaczną zabawę we wzajemne ochlapywanie się nią przez Polaków.
Doktor Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, od lat atakowany jest przez środowiska związane z obecną władzą, ponieważ nie przymyka oczu na luki logiczne w kolejnych teoriach spiskowych wymyślanych przez Antoniego Macierewicza i jego specjalistów, którzy – nawiasem mówiąc – specjalistami są od wszystkiego tylko nie od lotnictwa. Manipulacje legislacyjne partii rządzącej mogą wkrótce doprowadzić do utraty samodzielności szanowanej na całym świecie instytucji, jaką jest Komisja, a także nie tylko do utraty stanowiska przez Macieja Laska, ale do wygaszenia stosunków pracy z wszystkimi członkami Komisji. Jednocześnie polski parlament urządził społeczeństwu kolejny cyrk w postaci specjalnej podkomisji, która po raz kolejny „bada” przyczyny katastrofy smoleńskiej za całkiem przyzwoite pieniądze. Wkrótce czeka nas premiera filmu, w którym – sądząc po zwiastunach i po medialnych przeciekach – przebieg katastrofy smoleńskiej zostanie poważnie zniekształcony, by wspomagać mit założycielski Prawa i Sprawiedliwości oraz legendę i kult Lecha Kaczyńskiego.
W dyskusji w mediach społecznościowych Maciej Lasek, sprowadzając do absurdu argumenty konspiratorów, wrzucił wczoraj jako komentarz mem, przedstawiający prezydenckiego Tupolewa ostrzeliwanego przez statek kosmiczny Imperium z Gwiezdnych Wojen, z napisem „Smoleńsk – historia prawdziwa”. Ten wyrwany z kontekstu mem stał się informacją tak bardzo godną uwagi zdaniem partyjnej telewizji, że w głównym wydaniu Wiadomości pokazano zrzut ekranowy posta Macieja Laska na Twitterze. Komentarz, jakim go opatrzono, był niewiarygodnym odwróceniem ról. Okazało się nagle, że to nie Antoni Macierewicz i jego kolesie od sześciu lat żartują sobie z katastrofy smoleńskiej, wysuwając coraz to kolejne teorie spiskowe, wzajemnie się wykluczające i zaprzeczające niekiedy prawom fizyki, logice i zwykłemu rozsądkowi, kpiąc sobie z inteligencji Polaków i z pamięci ofiar. Okazało się, że to Maciej Lasek żartuje sobie rzekomo z ofiar katastrofy i z niej samej, propagując nieprawdopodobne teorie spiskowe. Obrażeni memem wrzuconym przez doktora Laska wypisują w komentarzach jakieś przerażające farmazony o tym, że dopiero za rządów Prawa i Sprawiedliwości można obchodzić żałobę po ofiarach Smoleńska, gdyż wcześniej było to zakazane.
Nie wiem, jak zwolennicy partii rządzącej, ale ja mam już serdecznie dość wrzawy medialnej i politycznego zamętu wokół tragedii, jaka miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku. Określone środowisko polityczne przywłaszczyło sobie tą tragedię i oburza się na Macieja Laska, że obraża pamięć ich znajomych, którzy zginęli w Smoleńsku. Tak jakby nie zginął tam żaden znajomy Macieja Laska, tak jakby większość Polaków nie znała – bliżej lub dalej – albo przynajmniej nie identyfikowała się z częścią ofiar. W kwietniu 2010 roku praktycznie każdy z nas stracił kogoś w Smoleńsku.
Dzisiaj niektórzy – w geście solidarności z Maciejem Laskiem – wrzucają w mediach społecznościowych ten sam mem, wokół którego było wczoraj tyle hałasu. Innych to oburza, chociaż zupełnie im nie przeszkadzało, gdy w marcu 2011 Gazeta Polska umieściła na okładce wybuchającego prezydenckiego Tupolewa na celowniku z sugestią, że został zestrzelony.
I tylko gdzieś tam w tyle głowy tli się jakaś maleńka nadzieja, że powiedzenie „ciszej nad tą trumną” ma jakiś sens i w końcu wszyscy w ten sens uwierzymy.

lasekmaciej

zestrzelony