Wierszyk poranny

Wiecie, że jest taki wiersz mojego autorstwa, pisany z perspektywy kogoś, kto leży w trawie na krakowskich Błoniach? Zupełnie jak pielgrzymi czekający godzinami na papieża podczas Światowych Dni Młodzieży, chociaż zupełnie bez związku z nim ani z jakąkolwiek (chyba) religią…

 

Wierszyk poranny

jest szósta rano, błonia,
chłód przenika ciało.
z kopca zsuwa się mgła,
a nad jordanem słońce.
śpiew ptaków dudni,
szepce bicie dzwonów,
toczy się tramwaj po skoszonej trawie.

jest równo, płasko,
z tej skoszonej trawy
wystaję tylko ja, a w mym umyśle,
który chcę zrównać, spłaszczyć,
same koleiny, góry, wąwozy,
groty i przepaście.

kładę się w trawie
i bardzo się staram,
bardzo się staram nie myśleć o tobie.

Ten i wiele innych wierszy w tomiku Brudnomaszynopis, dostępnym w wersji papierowej i na czytniki.