Kochał dzieci

Kilka tygodni temu, przechadzając się korytarzem pewnej podstawówki, wpadłem na ozdobiony mnóstwem ilustracji i ustrojony kwiatami ołtarzyk, oj przepraszam, gablotkę ku czci papieża z Polski, Jana Pawła II. Znajdujący się w centralnej części dekoracji napis „Kochał dzieci” jakiś wandal przerobił, zamieniając pierwszy wyraz na inny, w dodatku wulgarny, poprzez przerobienie dwóch pierwszych liter. Na szczęście dewastacja nie była trwała i dała się łatwo usunąć.
Zastanowiło mnie jednak wówczas, jak bardzo ograniczony do okolic ulicy Franciszkańskiej światopogląd musiał mieć pomysłodawca gablotki, skoro nie zdawał sobie sprawy z tego, że pisząc „Kochał dzieci” i umieszczając pod szybą wiele zdjęć papieża całującego czy przytulającego dzieci, dotyka tak naprawdę najbardziej drażliwych kwestii współczesnego kościoła i prowokuje wręcz do aktu profanacji, do jakiego w tym przypadku doszło.
Gdy kilka lat temu wielu Częstochowian protestowało przeciwko nachalnie lansowanemu pomysłowi zbudowania piątego pomnika Jana Pawła II w mieście, traktowano ich jak odszczepieńców i pomnik w końcu postawiono. A przecież doszło do karykaturalnej zupełnie sytuacji, w której jeden polski papież (na placu Daszyńskiego) przyklęka przed drugim, który macha mu z jasnogórskich wałów. Sam pomnik, chociaż jednym się podoba, innym nie, reprezentuje jednak przyzwoity poziom artystyczny, postoi więc pewnie w centrum Częstochowy o wiele dłużej, niż setki ludowych koszmarków, z których niewierni nabijają się w różnych zakątkach internetu.
Mając dobre intencje, łatwo jest zaszkodzić. Chcemy komuś oddać cześć, a w rezultacie ktoś się z niego śmieje. Wynosimy naszych idoli na piedestały i ołtarze, a narażamy ich tym samym na ośmieszenie i profanację. Przez brak refleksji i dystansu doprowadzamy do przesady, która musi się stać obiektem kpin. Większą jednak od kpiarzy i wandali rysę na nieskazitelnym wizerunku naszych idoli robią w istocie ci, którzy przełamują swoistą zmowę milczenia i zabierają się za – mniej lub bardziej rzeczową – krytykę. I nagle nasze pomniki stają się już nie tylko śmieszne wymiarem swojego patosu czy tandety, ale też kontrowersyjne w kwestii swej zasadności.